4 listopada 2017

Drugoplanowe morderstwo w mafijnej aferce

W kryminałach jest coś pociągającego. Zagadka , brudne sekrety, zbrodnie, o których nam się nawet nie śniło (a jeśli tak, to chyba coś jest nie do końca w porządku). Wypieki na twarzy, gdy z coraz większym zaintrygowaniem śledzimy śledztwo, podejrzewamy podejrzanych i z rosnącą nieufnością przyglądamy się coraz większej liczbie bohaterów, którzy, to nie wykluczone, mogliby popełnić zbrodnię. Detektywa podziwiamy za bystrość umysłu, wyrzucając sobie brak podobnej domyślności. No a końcówka? Istny koszmar, bo na takie rozwiązanie byśmy nigdy nie wpadli, choć przecież to było takie oczywiste, takie proste. Za co kochamy kryminały? Za to, że możemy się rozluźnić, oceniać, typować, rzucać podejrzeniami na prawo i lewo i zgłębiać psychopatyczne umysły - a to, że ktoś zginął... No przykre, ale to przecież tylko na papierze.