
B R A K C Z A S U
Myślałam, że uda mi się połączyć naukę w liceum z prowadzeniem bloga, ale to ponad moje siły. Gdybym chciała, pewnie mogłabym znaleźć choć raz w tygodniu czas na wstawienie jakiegoś posta (i wiem, że jest mnóstwo osób, którym szkoła w żaden sposób w blogowaniu nie przeszkadza). Problem jednak tkwi w tym, że ja tego nie chcę. Nie mam ochoty po kilku godzinach nauki i przygotowań do tej głupiej olimpiady (strzeżcie się OLiJPu!!!) i po pisaniu tego nieszczęsnego eseju usiąść jeszcze na godzinkę przed komputerem i ślęczeć nad tą klawiaturą, komentować, pisać, zaglądać. Nawet czytać nie ma kiedy! Owszem, książki mi towarzyszą, ale z pewnością nie takie, o których warto by tu pisać. Niziny Orzeszkowej, opowiadania Konopnickiej, Pozytywizm Markiewicza, Wyprawa w dwudziestolecie Miłosza, Kaśka Kariatyda Zapolskiej czy nowele Prusa - kawał literatury, ale czy odpowiedni dla Zaczarrowanej? Odstawiłam literaturę inną niż konkursowa daleko, daleko od siebie i prędko do niej nie wrócę, więc o czym mam tu pisać? No właśnie...