Życie - oto największa zagadka świata. Trzymamy się go kurczowo, próbujemy odnaleźć się w nim na swój sposób. Pokonujemy przeszkody, które stawia nam pod nogi, czasem upadamy. Czasem te mury, które musimy przeskoczyć, dołki w które wpadamy, okazują się zbyt trudne do pokonania. Zatrzymujemy się i nie wiemy co robić. Choroba, utrata ukochanej osoby, samobójstwo. Śmierć - największy wróg życia i integralna jego część. A tak ciężko się z nią pogodzić.
Przewrotem w życiu Mai, dniem, który postawił jej światek do góry nogami, była strata Kajki. Szok w tak młodym wieku, cierpienie, ból i odizolowanie się od reszty ludzi. Rana, która nie chce się zagoić. W tą jej samotność i codzienność pełną płaczu bez łez wchodzi Alek. Awanturnik, niski chłopak z "problemami". Czy razem uda im się pożegnać żal, pogodzić się z losem, poznać drugiego człowieka?
Tydzień to cała epoka. Czasami jeden dzień może zmienić komuś życie (...) A co dopiero tydzień.
Spotkałam się z tą książką całkiem przypadkiem. A potem, już celowo i z rozmysłem, napotykałam się na coraz to bardziej pozytywne opinie na jej temat. Wszyscy zachwalają pod niebiosa. Opisują swoje emocje po lekturze, nie mogą otrząsnąć się z wrażenia. Mówią: "jedna z powieści mojego życia", "musisz przeczytać", "zakochasz się". Uwierzyłam im, już czułam, jak napełnia mnie fala zachwytu, choć nawet nie miałam powieści w ręce. Myślałam, że MUSZĘ obdarzyć to małe cudo miłością bezgraniczną, że dołączę do jej wiernych fanów, obmyślałam sobie tę recenzję po zapoznaniu się z pierwszym rozdziałem. Chciałam mieć porządnego kaca książkowego, już prawie go czułam. I jak poetycko by to powiedzieć...
Wszystko zdechło. Ale od początku.
Okładka jest powalająca, piękna, idealna. Opis z tyłu zachęca. Gatunek, klimat - to takie moje, jakby stworzone dla mnie. Pomysł, tematyka, wszystko niesamowite. Kolejny raz dałam oszukać się pierwszemu wrażeniu i w sumie teraz moje myśli są jak wielka ciapa i sama nie wiem, co sądzę. Niezliczone zalety i wady tej powieści mieszają się, sprawiając, że jestem niezdecydowana. Zacznę więc od plusów, aby płynnie przejść do drażniących mnie kwestii, ok? Choć i tak wiem, że będziecie krzywo patrzeć na monitor, nie rozumiejąc, dlaczego się tak tego uczepiłam.
Nie rozumiem, dlaczego to musi następować tak szybko. Czy nie powinno być tak, że dwoje ludzi poznaje się i zaprzyjaźnia, a gdy już wiedzą, że mogą sobie zaufać i mówią sobie absolutnie wszystko, wywalają z siebie wszystkie lęki, nadzieje i pragnienia- dopiero wtedy zakochują się w sobie?
Pierwsze sto stron było bajeczne. Perfekcyjne. Było tak, jak chciałam. Spodobał mi się styl pisania Agnieszki Olejnik, rozpierał mnie podziw dla jej prostoty, zdań pełnych liryki i emocji. Myślałam sobie: "Kurczę, gdybym w przyszłości miała napisać książkę, chciałabym ją napisać właśnie tak.". Autorka opisuje świat oczami nastolatki, z którą bez problemu się utożsamiłam. Byłyśmy tak podobne, jeśli chodzi o sposób myślenia, lęki, obawy. Polubiłam Majkę. Nawet ją rozumiałam. Strach przed dotykiem bliskością, milczenie, wycofanie. Podobało mi się o delikatne, nieśmiałe uczucie do Alka. Było prawdziwe, takie typowo młodzieńcze, któremu uległo pewnie większość nastolatek. Jako jedna z nich muszę przyznać - pani Olejnik nie zapomniała, jaka jest młodzież.
Miałam nadzieję, że książka do końca będzie tak delikatna. Subtelna. Myliłam się i może to właśnie mnie tak zabolało. Mijają te pierwsze rozdziały i zaczyna się coś dziać - zaczyna zalatywać schematem. Niestety, kochani, niestety. Miałam taką myśl, cichutką i malutką, że może to się jeszcze zmieni - bohaterowie, wcześniej tak bliscy, naturalni, ludzcy, znów tacy będą. Nie natarczywi, nie typowo "filmowi". Tylko tacy prawdziwy. Cóż, nie można mieć wszystkiego. Kolejne strony tylko udowadniały mi, że w sumie nie ma tu nic nowego i odkrywczego (nie licząc genialnych pierwszych stu stron...). Schemat, schemat, schemat. Akcja jak z melodramatu, bohaterowie jak z melodramatu, zakończenie też. Udało mi się bezbłędnie przewidzieć przebieg całej historii. Szkoda.
Jak można tak zwyczajnie odwrócić się od ludzi, dla których się jest całym światem?
Szczerze zasmuciła mnie zmiana, jaka zaszła w Majce. Staram się unikać spojlerów (choć w tym przypadku to naprawdę trudne), ale wiedzcie tylko, że to nie jest ta sama zagubiona szesnastolatka, którą polubiłam. Zaszło w niej trochę dobrych zmian, nie powiem, jednak charakter przekręcił się o sto osiemdziesiąt stopni. Wyszło to nieco koślawo, nienaturalnie. Szybko rodzące się uczucie do Alka, z początku tak słodkie, niewinne, piękne, potem nagle się rozpędziło, co bardzo mi się nie spodobało. Polubiłam te opisy, wolno rozkwitającą miłość. Delikatny dotyk, rozmowy i chwile milczenia - TO mi się podobało.
Bo wiecie, ostatnio coraz częściej kują mnie antychrześcijańskie wartości. Nie chodzi nawet o to, że sama jestem katoliczką, ale Majka była naprawdę inteligentna! Podobał mi się jej sposób na świat. A ona postanowiła to później zmienić i zacząć myśleć jak kolejna głupiutka, niedojrzała nastolatka. Jej życie zaczęło zarastać kłamstwem, niedopowiedzeniami, egoizmem, brakiem empatii. Stawiała na pierwszym miejscu Alka, stał się dla niej całym światem - wszystko inne przestało się liczyć. Czy tak naprawdę powinna wyglądać miłość? Bo jeśli tak, to ja chcę zostać starą panną.
Świat jest dziwny. Ludzie są dziwni. My jesteśmy dziwni. I miłość jest dziwna.
Czemu uwzięłam się myśli, że tym razem będzie inaczej? Że romans głównych bohaterów nie będzie jak żywcem wyjęty z telenoweli? Że będzie subtelny, prawdziwy, pełen delikatności, czułych gestów i godzin spędzonych po prostu razem? Że zakończenie nie będzie tak błahe? Że ktoś, kto tak pięknie operuje słowem, nie zejdzie z tej ścieżki niewinnego młodzieńczego uczucia? Czuję taki dołek w środku, smutek. Bo oczekiwała czegoś... wybitnego. A dostałam książkę dobrą, nawet bardzo dobrą, genialną, ale nie niezwykłą. Często się irytowałam. Często miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno, krzycząc: "Co to ma być?!". Jednego nie mogę odmówić tej powieści - wywołuje emocje. Pozwala nam wczuć się w bohaterów. Ale cóż z tego, skoro kończy się... jak zwykle? Jak kolejna młodzieżówka? Albo dramat obyczajowy?
Książka dla młodzieży? Czy o młodzieży?
Na obydwa pytania muszę odpowiedzieć: tak.
Trochę mi przykro, że nie było tak idealnie, jak bym chciała, ale i tak cieszę się, że przeczytałam Zabłądziłam. Oczekiwałam czegoś nieco innego, ale zdarza się, trudno. Może Wy będziecie zachwyceni. Może to ja jestem jakaś dziwna. Ale zrozumcie - choć raz chciałabym sięgnąć po powieść, która zgadzałaby się z moimi poglądami. Tyle. Czy to tak wiele?
PS. Niech mi nikt nie waży się teraz mówi, że polskie książki są do bani! Niektóre są świetne! W niczym nie są gorsze od zagranicznych. Kocham polskie imiona i to, że mogę czytać o kulturze, jaką znam. O ludziach, których znam. O Polakach, choćby nawet zmyślonych.
PS2. Teraz muszę zabrać się za inne książki autorki, bo urzekł mnie jej styl, mimo wszystko. W planach Dante na tropie. Słyszeliście, czytaliście?
"Zabłądziłam" Agnieszka Olejnik, Wyd. Literackie, str.310
Ja jednak i tak sobie tą pozycję odpuszczę; jeszcze nie jestem przekonana do polskiej literatury.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio złapałam w łapki Bransoletkę - Ewy Nowak opis zachęcał pisało na nim że nie będziemy żałować czasu którego z tą książką spędzimy, wszyscy się zachwycali myślałam że trafiłam na ideał. A wyszło inaczej książka dobra ale akcja za bardzo nie porywa i niby coś uczy ale to tylko dobra książka a tak się na paliłam że znajdę kolejną perełkę.
OdpowiedzUsuńCo do Zbłąkanej na początku twojej recenzji myślałam idealna dla mnie ale im dalej czytałam to teraz sama nie wiem czy sięgać czy nie :/
Nominowałam Cię do tagu jeśli będziesz miła ochotę odpowiedz na niego ;)
Usuńhttp://karola8399.blogspot.com/2015/04/clothes-book-tag.html
Przymierzam się do przeczytania tej książki, choć teraz już chyba podejdę do niej trochę sceptycznie. Zobaczymy, w każdym razie przeczytam na pewno! :)
OdpowiedzUsuń