8 maja 2016

Pytania bez odpowiedzi: Ile książek czytać na raz? - a więc o czytelniczej rutynie i niemocy.

grafika book
Nie powinno mnie tu być. W tej chwili powinna grzecznie pisać esej na polski albo uczyć się do sprawdzianu z WOSu, ewentualnie szykować projekt na historię, przygotowywać prasówkę, uczyć się do "matury ustnej" z polskiego albo odrabiać prace domowe. Ale nie, mądrą Marzenkę akurat wtedy bierze chętka na pisanie, kiedy nie ma na to absolutnie czasu. Jestem na siebie tak zła i tak bardzo czuję się zrezygnowana jutrzejszym powrotem do szkoły (no wiecie, majówka i matury dały mi trochę wolnego), że wyleję to wszystko na Was, drodzy czytelnicy, tworząc notkę inspirowaną moimi ostatnimi czytelniczymi wahaniami nastroju, jeśli coś takiego w ogóle istnieje. 

Od grudnia aż do maja towarzyszyło mi niezwykle przyjemne uczucie ogromnej chęci czytania. Każda książka sprawiała mi mnóstwo frajdy, dawała całe tony uciechy. Na blogu miałam okres "rozkwitu", ciągle coś tam pisałam i publikowałam, zorganizowałam nawet rozdawajkę, nawiązałam nowe współprace recenzenckie. Wciągnęłam się w książkowy świat tak jak na początku mojej blogowej kariery. I to było naprawdę, naprawdę niesamowite! Każdemu blogerowi życzę takiego zapału do pisania i czytania. Niestety po czasie książkowej euforii przyszło znużenie, zniechęcenie, nawał obowiązków, a wszystkie chęci uleciały niczym bańka mydlana czy coś w tym stylu. Co zabiło we mnie pasję? Co sprawiło, że znów ciągnie mnie bardziej do odmóżdżania się przed telewizorem i malowania paznokci? Pozwólcie, że Wam o tym opowiem. 

Zaczęło się od egzemplarzy recenzenckich. Przyszło do mnie kilka naprawdę fenomenalnych pozycji, które bardzo, bardzo chciałam przeczytać. No i zrecenzowałam pierwszą, drugą, trzecią książkę, a potem złapałam się na tym, że nie mam ochoty czytać teraz kolejnej pozycji od wydawnictwa - na półce w końcu czeka od dawien dawna Wiedźmin, którego zdążyłam jedynie zacząć, jest też Czerwona Królowa, którą tak chciałam poznać i chęć odświeżenia sobie Dziecka piątku i Cyrku nocy, później Zakon mimów, drugi tom Łabędziego śpiewu i Z otchłani Kossak-Szczuckiej. Zaczęłam czytać kilka książek na raz i przestałam wyrabiać na zakrętach. Typowy przypadek - czytanie z obowiązku a nie z przyjemności, byle szybko skończyć, byle zacząć kolejną książkę. W ten oto sposób straciłam zapał do czytania. "Pomogły" mi w tym także liczne obowiązki szkolne... 

Wiecie, jak to jest - czym więcej mamy do zrobienia, tym bardziej próbujemy wszystko zbagatelizować. odłożyć na bok do zrobienia na "później", na "kiedyś". Ile ja miałam planów na majówkę! Tyle nauki, sprawdzianów, projektów, a ja co? Niemal cały tydzień zmarnowałam na doskonałe nicnierobienie (blogger mi nie poprawił! To takie słowo istnieje?!). A potem w czwartek nagłe olśnienie - dziewczyno, ty się nie wyrobisz! I panika, planowanie i... eee tam, zdążę, luzik arbuzik. Bloga też nieco olałam, o czytaniu już nie mówiąc. Czuję się taka (chciałam napisać beznadziejna, ale to by brzmiało jak użalanie się, a ja nie chcę się użalać, bo potrafię się tylko z siebie śmiać. Takim organizatorskim antytalentem trzeba się po prostu urodzić!) zrezygnowana i rozleniwiona, że chyba powrót do szkoły, naprawdę, nie wierzę, że to piszę, mi się przyda. Plask w jeden policzek, drugi, tu kartkóweczka, tu jedyneczka i od razu się otrząsnę! 

A tak serio, kończąc gadaninę o sobie i wracają do tematu, pamiętajcie o jednym - nie zmuszajcie się do czytania (chyba że to lektura), bo nie wyjdziecie na tym korzystnie. Nie zaczynajcie też czytać zbyt wielkiej ilości książek na raz, bo się nie wyrobicie, zaczniecie zapominać, co się gdzie działo, jakie imiona mieli bohaterowie. I ograniczajcie, jak się tylko da, egzemplarze recenzenckie, wybierajcie tylko takie, która najbardziej Was interesują. Z prostego powodu - nic tak nie zniechęca do czytania jak przymus. A mówię to wszystko z własnego doświadczenia, bo choć przywitałam naprawdę dobre książki od wydawnictw (została mi tylko jedna, ale i tak...), to najzwyczajniej w świecie nie mam ochoty ich czytać. Taka smutna prawda. 

Jeszcze jedno - ustalanie sobie kolejności czytania nie ma najmniejszego sensu. Nie dość, że prawdopodobnie nic z tego nie wyjdzie, to jeszcze bardziej zniechęci Was do książek. Nie możemy przewidzieć, na co w danej chwili będziemy mieć ochotę - na kryminał, romans, czy fantastykę. Porzućmy plany! Najlepiej zdać się na instynkt, sięgać po książki, na które właśnie teraz mamy ochotę. Masz na półce tuzin nieprzeczytanych pozycji, ale jakoś do żadnej Cię nie ciągnie? Idź do biblioteki albo księgarni i weź coś, co akurat Cię ciekawi! 

Myślę, że gdy minie ten tydzień, zacznę powoli wychodzić na prostą - i w szkole, i na blogu, a przede wszystkim w kwestii czytania. Tylko chęci tak bardzo brakuje! Jakiejś inspiracji! Zostaje mi tylko spiąć poślady i wziąć się do roboty. Trzymajcie kciuki! Żegnam się z Wami z przestrogą na ustach - nie zostawiajcie niczego na ostatnią chwilę, bo skończycie jak ja. Na blogu mogą być teraz zastoje, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Do napisania! 

8 komentarzy:

  1. Zgadzam się z wieloma stwierdzeniami, a najbardziej z tym, że totalnie zmarnowałam ten wolny tydzień :P Coś mi się wydaje, że mnóstwo rzeczy było na ten długi weekend (ta kartka z matmy...), ale nawet do tego nie zajrzałam. Choć, w przeciwieństwie do ciebie, trochę sobie poczytałam ;)

    Jeśli chodzi o czytanie kilku książek naraz, to kiedyś tak miałam. Teraz są to zazwyczaj dwie: gruba w domu, cieńsza do plecaka. Albo lektura i wówczas 50 str. dziennie lektury i 50 czegoś swojego. Również potwierdzam, że kolejki nic nie dają - sama, gdy skończę książkę, podchodzę do regału i zastanawiam się, na co mam ochotę. Chociaż nie mam takiego problemu z egzemplarzami recenzenckimi, bo dwa w miesiącu to dla mnie dużo ;)

    Pozdrawiam,
    Między sklejonymi kartkami

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety znam to. To znaczy, czytanie z przymusu. Czasem mam tak, że zmuszam się do czytania, bo przecież tak mało przeczytałam w zeszłym miesiącu, żeby więcej, żeby zdążyć... masakra. Po co ta presja? Wtedy to przestaje być przyjemnością.
    Och, kolejki... znam! I potwierdzam, że nie ma sensu. I tak zawsze robię inaczej, bo akurat mam chęć na coś innego:)
    Zwykle nie czytam kilku książek naraz, wolę skupić się na jednej, w pełni się nią delektować:)
    Heh, też miałam plany na ten ponad tydzień wolnego. Że nareszcie przysiądę do fizyki i chemii, że w końcu się ogarnę, że coś napiszę... wyszło jak zwykle. Wprawdzie naładowałam akumulatory, ale jednak mogłam lepiej wykorzystać ten czas, zamiast tylko się lenić.
    Pozdrawiam ciepło!
    P.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wpis i ile prawd zawiera! :) Niestety tak to jest, że zapał do czytania często maleje w miarę, jak rośnie stos recenzencki! :) Taki mus, przymus.
    Mam nadzieję, że wszystko szybko minie i wrócisz rozanielona i chętna do blogowania :)


    www.zksiazkadolozka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Marnowanie wolnego czasu to typowy problem - też na niego cierpię, ostatnio z braku wolnego czasu trochę mniej, haha ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie dlatego nie ciągnie mnie do współpracy - jak chce coś przeczytać, to czytam i już :D Ja np. obecnie mam zastój bo matury i zmęczenie tym wszystkim. Później też może nie być zbyt kolorowo, jeśli zacznie się praca, czy coś.
    drewniany-most.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z tobą. Ja nigdy nie planowałam co, w jakiej kolejności będę czytać. Wiem, że to się i tak nie uda. Często mam tak, że jak zacznę jakąś książkę, myślę sobie ''przeczytałabym teraz na przykład fantastykę. Zabiorę się za nią po obecnej). Nic z tego, i tak zabieram się później za coś innego. Mam tyle książek na półce, na które teraz nie mam ochoty, ale wiem, że kiedyś będę miała i je przeczytam! Nie mam współprac z wydawnictwami, bo po pierwsze uważam , że mój blog jest za mało rozwinięty, po drugie bałabym się przymusu czytania w wyznaczonym terminie. Może kiedyś. Podobnie jest z Book Tourem. Nie raz już miałam się zgłosić, bo akurat krążyła książka, którą pragnę przeczytać. Jednak nigdy też nie wzięłam udziały, bo podobnie jak z współpracą - tylko tu gorzej, bo jest mniej czasu i książkę trzeba podać dalej - bałabym się, że będę musiała czytać na siłę, a wtedy żadnej przyjemności by nie było.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj tak, czytanie na siłę, z obowiązku do najprzyjemniejszych rzeczy nie należy, a do tego ucierpieć może na tym nawet najlepsza książka. Temat książek recenzenckich od wydawnictw mnie nie dotyczy i choć czasami żałuję, że nie mam żadnych tego typu współprac, to jednak zawsze pozostaje myśl, że przynajmniej mogę czytać to, na co akurat mam ochotę, bez żadnych zobowiązań. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja czytam tempem jaki sama sobie wybieram. Nikt mnie nie pogania ani nie zwalnia. Mam harmonogram i spokojnie się w nim mieszczę;)
    http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...