5 października 2016

Czerwoni, srebrni... i dziewuszka od błyskawic. Inna. Potężniejsza od jednych i drugich.




W świecie, w którym przyszło egzystować siedemnastoletniej Mare Barrow, o życiu obywateli decyduje kolor krwi. Srebrni to ludzie obdarzeni nadprzyrodzonymi umiejętnościami, takimi jak panowanie nad żywiołami, nadludzka szybkość czy siła. To arystokraci, elita, która może pozwolić sobie na luksusy i dostatek. Czerwoni nie mają tyle szczęścia. Są wykorzystywani jako siła robocza, egzystują w strasznych warunkach, głodują, są posyłani na wojny. Tylko dlatego, że są zwyczajni. I nie mają jak postawić się "półbogom".

Na horyzoncie jednak zaczyna majaczyć nadzieja. Czerwona Gwardia próbuje zburzyć dotychczasowy porządek panujący w Norcie, dokonując zamachów. No i jest jeszcze Mare. Czerwona, która odkrywa w sobie niepokojącą umiejętność. Niepokojącą dlatego, że nie powinna jej posiadać. Gdy pod wpływem nieszczęśliwych zawirowań losu nasza bohaterka trafia na królewski dwór jako służąca, a później (o zgrozo!) zostaje k s i ę ż n i c z k ą Norty, nie potrafi zrozumieć, co się wokół niej dzieje. Ląduje w samym centrum politycznych intryg i kłamstw, w których każdy może okazać się wrogiem. "Każdy może zdradzić każdego". Pozostaje kilka pytań... Kto tak naprawdę ma rację? I kto wygra?

"Ten świat jest równie piękny, co niebezpieczny. Ludzi, którzy popełniają błędy, po prostu się eliminuje."

Rozmawiałam ostatnio z moją siostrą. Obydwie miałyśmy (może dalej mamy) od początku wakacji zastój czytelniczy. Doszłyśmy do wspólnych wniosków - powieści przestały dawać nam tak wielką radość. Przestały być konieczne do życia, ich miejsce zajęli znajomi, filmy, rodzina, obowiązki i wyjścia tu czy tam. Książka straciła w naszych oczach na atrakcyjności. Wtedy objawiło mi się kilka rewelacyjnych klasyków. I powiedziałam siostrze, parafrazując: "Młodzieżówki to lipa. Przestało mnie to bawić. Wolę bardziej ambitną literaturę, ckliwe historyjki mnie już nie interesują". Chyba wtedy w to wierzyłam. Serio. Potem jednak stęskniłam się za książkami - zawsze w końcu zaczynam tęsknić. I pojawił się problem. Musiałam znaleźć nie za grubą, lekką opowieść idealną do szkoły. Z braku laku wzięłam Czerwoną Królową - no bo czemu nie. Długo po prostu ją ze sobą nosiłam. A gdy zaczęłam czytać, przepadłam. Lektura zajęła mi trzy dni.

Czy jest w tej powieści coś, co odróżnia ją od innych młodzieżówek? Chciałabym z całą mocą i przekonaniem wykrzyknąć: "Tak, oczywiście!", ale nie jestem pewna, czy nie byłoby to kłamstwo albo chociaż mocno przesadzona hiperbola. Bo w Czerwonej Królowej wcale nie brakuje schematów. Bo główna bohaterka jest głupia jak but, ale mimo to według innych bohaterów powieści jest także niezwykła. Bo jest tu wiele logicznych nieścisłości. Bo trójkąty miłosne. Bo niezwykłe zbiegi okoliczności. Bo Cal i Maven są przeuroczy. Bo Mare wszystko uchodzi płazem. Bo świat podzielony jest na tych silnych i na tych biednych. Ale co z tego?

Co z tego?

Skoro mnie ta powieść porwała, pochłonęła, wciągnęła, odurzyła, z a s k o c z y ł a i po prostu zachwyciła? Łudziłam się, że dojrzałam do poważniejszej literatury. I może rzeczywiście, ale to nie wyklucza mojej miłości do lekkich, ciekawie skonstruowanych (choć często ogłupiających) powieści dla młodzieży. Mnie się to podoba. Te inne światy. Intrygi. Nieco mniej - banalne bohaterki-rewolucjonistki (czyt. Katniss z Igrzysk śmierci, Tris z Niezgodnej, Paige z Czasu Żniw, Saba z Krwawego szlaku, wstaw, co chcesz). Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że te książki wiele się od siebie nie różnią, ale Czerwona Królowa ma w sobie jednak coś innego. Serio!

"Czas biegnie. Życie toczy się dalej, niezależnie od tego, jak bardzo chciałabym, żeby się nie zmieniło."

W powieści Victorii Aveyard nic nie jest pewne. Nikt nie jest nieomylny. Nikt tak naprawdę nie ma r a c j i. Nikt nie jest w pełni dobry, czy w pełni zły. Każdy może okazać się zdrajcą. Każdego można pochopnie osądzić. Autorka zaciera ślady, prowadzi nas po krętych ścieżkach, myli, oszukuje, mami i... intryguje. Z każdą stroną moja ciekawość rosła. Dawno tak bardzo nie wsiąknęłam w książkę. Dawno też nie miałam takiego kaca po skończonej lekturze. Przeczytawszy ostatnie linijki tekstu marzyłam tylko o jednym - aby mieć już w łapkach drugą część. Chcę więcej, więcej, więcej... Gdy myślę o Czerwonej Królowej, rośnie we mnie podekscytowanie i ogromny entuzjazm. Z powrotem czuję się jak taka dziewczynka rozpoczynająca swoją przygodę z książkami!

Pomysł, pędząca do przodu akcja, lekki styl pisania, zaskoczenie - na plus!

Strasznie więc boli mnie, że nadeszła pora na wskazanie również wad powieści. Bo, jak już wspominałam, nie brakowało ich tu. (Serduszko mi pęka, oj pęka...)

Na pierwszy ogień posyłam naszą dziewuszkę od błyskawic - Mare Barrow (a może raczej Mareena Tytaniusz?). Jest to postać wręcz tragiczna - żyje w cieniu uzdolnionej siostry, poza złodziejstwem nie posiada żadnych umiejętności, niszczy wszystko, czego się dotknie. Chce dobrze, wychodzi na odwrót. W całej książce nie zrobiła NIC, co by nie przemieniło się w katastrofę. Krzywdzi swoich najbliższych. Jest wręcz niewyobrażalnie głupia (czasem miałam ochotę walić głową w ścianę, takie głupoty wymyślała). Do tego jest strasznie naiwna. Mimo to ukazana została jako prawdziwa bohaterka, wzór wręcz, idealistka, ktoś niezwykły. (Nie muszę chyba oddawać, że wszyscy na nią lecą) Chociaż w sumie... Nie, Mare sama siebie krytykuje. Beszta się na każdym kroku. I to jest ciekawe. To zasługuje na uwagę.

"Ale może przez cały czas skrywał właśnie to... swoje serce."

Wątek romantyczny z jednej strony jest typowy, a z drugiej zaskakuje. Mimo wszystko jednak - to tylko banalny trójkąt (kwadrat?), który później zaczyna niezwykle irytować. Śmierć wszystkim facetom!

Poza Mare mamy oczywiście wielu innych bohaterów, ale... Żaden nie wydał mi się zbyt oryginalny. W sumie polubiłam Cala. I Mavena też. (Podpowiedź: to ci, do których się wzdycha) No ogólnie słabo na tej płaszczyźnie to wygląda. Niby postacie nie są totalnie płaskie, ale... nie ma nikogo do lubienia. Czy do nienawidzenia.

Wrócę może jeszcze raz do fabuły, a raczej wątku rewolucji i ustroju państwa. Mamy więc uciskanych Czerwonych oraz wielkich, potężnych, pięknych, wspaniałych, ale często nieczułych i bezwzględnych Srebrnych. No i wiadomo, co pierwsi postanawiają się w końcu zbuntować. I o tym jest ta książka. O próbie zmiany. O przemianach. O tym, czy to na pewno jest słuszne. Autorka nie mówi nam, jak mamy myśleć. Pokazuje nam wiele punktów widzenia, wiele różnych zdań i poglądów. Wady i zalety rewolucji. Nie mówi: to jest dobre, tak trzeba, to jest słuszne. Może nawet wręcz przeciwnie. Czerwona Gwardia często popełnia błędy, a Srebrni czasem są bardziej ludzcy od Czerwonych.

Dziwna ta moja recenzja, a jeszcze dziwniejsze są moje przemyślenia na temat książki i moich własnych przeżyć. Czerwona Królowa zrobiła na mnie p i o r u n u j ą c e wrażenie! Naprawdę! Nie mogłam się oderwać. A jednak pisząc recenzję, znalazłam więcej wad niż zalet tej powieści. Najlepsze jest jednak to, że i tak myśląc o utworze Victorii Aveyard, czuję przyjemny dreszczyk emocji i falę zachwytu podchodzącą mi aż po samo gardło! O co chodzi? Jak to możliwe? Co ze mną nie tak?

Co jest nie tak z tą książką? Nie wiem, ale musicie ją przeczytać.

"Czerwona Królowa" Victoria Aveyard, Wyd. Otwarte, str. 485

9 komentarzy:

  1. Zdecydowanie popieram Twoją opinię na temat "Czerwonej Królowej". Ta powieść, podobnie jak na Tobie, na mnie też zrobiła wielkie wrażenie. I tak, to prawda już dawno wyrosłam z młodzieżówek, jednak nie żałuję ani sekundy poświęconej tej książce. Jestem już po lekturze drugiej części i nie mogę się doczekać, kiedy ukaże się kolejny! Wręcz przebieram nóżkami w miejscu. A tu przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać :(
    A jeszcze na koniec dodam, że według mnie "Szklany miecz" jest jeszcze lepszy!
    Nie mogę się doczekać Twojej recenzji drugiego tomu!
    Pozdrawiam
    Ivka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naczytałam się mnóstwa skrajnych opinii "Szklanego miecza" i nie wiem, czy mam się bać, czy czuć podekscytowanie. ^.^ Ale na pewno przeczytam i zrecenzuję, tylko kiedy - nie wiem. xD
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  2. Podobnie jak Ty po przeczytaniu tej książki byłam zachwycona, szczególnie Mavenem <3 część ludzi ją krytykowało, a ja uwielbiałam. Niestety drugi tom był beznadziejny, nie mogłam znieść Mare, więc moje emocje zamieniły się na negatywne, jeśli chodzi o tę trylogię :( Może finałowy tom mnie zaskoczy, ale na pewno podejdę do niego z dystansem

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem przeciwko bojkotowi młodzieżówek. Lekka literatura też jest potrzebna. Pewnie, można się uprzeć i czytać tylko ambitne dzieła, ale z czasem staje się to męczące, nieważne, jak świetne by nie były. W ,,Nowej Fantastyce" niedawno o tym było, we wstępie redaktora. To trochę jak z pracą i wakacjami. Wakacje (czyli rozrywkowa literatura) też są potrzebne. Odświeżające. Relaksujące. Przerwa na oddech, na przyjemność. Inne trafne porównanie - między degustowaniem wykwintnych win płucze się usta wodą.
    Szalenie mi się ten krótki tekst podobał. Bo nie ma sensu bojkotowania literatury czysto rozrywkowej. Ja tam ją bardzo lubię, bo jest ona potrzebna. Ważne, żeby dobrze bawić się przy książce. Pewnie, warto sięgać po ambitne tytuły, ale przecież nie cały czas. Weźmy tego łyka wody, zróbmy sobie wakacje :)
    No i nie ukrywam - lubię młodzieżówki. Dobrze się bawię i w ogóle. Poza tym, jestem młodzieżą. Kiedy mam je czytać, jeśli nie teraz? Znaczy, czytam różne gatunki, zachwycają mnie klasyki. Ale ten gatunek jest naprawdę spoko, można wyłowić wiele perełek.
    No i patrz. Do tej pory czytałam same negatywne opinie o ,,Czerwonej królowej", a tu nagle pozytywna:D Ale wady wymieniasz podobne, co wszyscy. Chyba nie ciągnie mnie do tej książki, chociaż może spróbuję kiedyś, dla wyrobienia sobie własnej opinii. Ale nie mam jakiegoś wielkiego parcia.
    W ogóle okładka jest przepiękna ♥
    Pozdrawiam ciepło!
    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwne, ja do tej pory czytałam właśnie same pozytywne opinie o tej książce ;-)

      Usuń
    2. Hah, no widzisz:D Ile ludzi, tyle opinii, ja trafiłam akurat w większości na tych, którym się nie podobało;)

      Usuń
    3. Polu, rewelacyjnie to napisałaś i zgadzam się z Tobą oczywiście w 100%!!! Pewnie przestanę się zgadzać za miesiąc lub dwa, bo mój stosunek do młodzieżówek co rusz się zmienia (raz je kocham, raz nienawidzę...), ale jak na razie potrzebuję solidnego odmóżdżenia, więc taki rodzaj literatury jak najbardziej mi odpowiada. xD Młodzieżówek samych w sobie w sumie chyba (CHYBA, bo nie jestem pewna) nigdy nie bojkotowałam - raczej użalałam się nad sobą i swoją głupotą, bo jestem "taka mega dorosła" (ekhm, co 17 lat robi z człowiekiem...), że powinnam czytać coś "poważniejszego",a nie zmierzchopodobne twory.
      Ok, schodzę z tego tematu, bo zaraz się powieszę zrozpaczona zbyt niskim poziomem swojego intelektu. ;P
      Jedna z największych zalet "Czerwonej królowej"? Okładka! Jest rewelacyjna, w dużej mierze to ona mnie do książki zachęciła. xD Teraz żałuję, że mam wydanie w miękkiej oprawie, bo to w obwolutą... Jest. Takie. Piękne. Ach...
      Zaryzykuj i przeczytaj! Jestem ciekawa Twojego zdania. ^.^

      Usuń
  4. Słyszałam dużo, dużo i jeszcze więcej o tej książce, ale na razie nie mam sposobności jej przeczytać, może kiedyś:P

    OdpowiedzUsuń
  5. Za wiele tutaj nie napiszę, bo "Czerwoną królową" mam dopiero w planach czytelniczych. No cóż, teraz trudno znaleźć na rynku książkę, która definitywnie łamałaby utarte przez te kilka lat schematy. Ale zostawiając ten temat, jeśli historia napisana jest z głową i emocjami - to schematy nie przeszkadzają. Po prostu musi ona mieć "to coś" co nas zachwyci. A to kolejna bardzo pozytywna recenzja tej książki, z jaką się zaznajomiłam.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...