Harry i Ron się zestarzeli, Ginny przybyły zmarszczki, Hermiona jest zmęczonym życiem ministrem magii. Wszyscy mają już dzieci i tylko tu i tam krążą plotki o tym że Voldemort pozostawił po sobie potomka. Jak toczy się życie czarodziejów po dwudziestu latach od czasów bitwy o Hogwart? Jakim ojcem okazał się być Chłopiec, Który Przeżył? I jakie zagrożenie tym razem czyha na świat magii?
"To pewnie bzdura. To znaczy... no przecież masz nos."
(Jak rozpoznać dziecko Sami Wiecie Kogo...)
Dzisiaj będzie raczej luźny zbiór myśli, opinii i wrażeń po przeczytanej lekturze niż pełnowartościowa, "porządnie" napisana, poprawna recenzja, a to z kilku powodów. 1) Książkę, o której dzisiaj dla Was piszę, skończyłam czytać pod koniec stycznia, więc pierwsze wrażenie diabli wzięli. 2) Nie mam ochoty silić się na ustalone schematy i ściskanie w ciasne kleszcze formy moich niepoukładanych myśli..., 3) bo odwykłam od pisania recenzji. Tak więc w tym nieskładnym monologu (który przerodzić się może oczywiście w dialog, jeśli tylko podzielicie się ze mną swoimi przemyśleniami) chciałabym przedstawić Wam swoje stanowisko w sprawie: Czy powrót Rowling do świata magii był dobrym pomysłem?
Kiedy w internetach pojawiły się wzmianki o tym, że oto na rynek wejść ma Przeklęte dziecko, nie przejęłam się w tym w najmniejszym stopniu. Szczerze? Ta "sztuka" (cudzysłów w pełni uzasadniony) nie wzbudzała we mnie żadnych emocji, może jedynie zdziwienie, że komuś nadal chce się ciągnąć ten potterowy szał i wymyślać kolejne sposoby na to, aby seria nie umarła (a może po prostu chodziło o kasę, kto ich tam wie). Zapewne nigdy bym "ósmej części" serii Rowling nie przeczytała, gdyby nie fakt, że pożyczyła mi ją znajoma. Mając możliwość dowiedzenia się, co też niedobrego uknuli Rowling, Tiffany i Thorne, nagle odkryłam, że wcale nie jest mi tak obojętna ta książka i w sumie chętnie zobaczę, co z tego wszystkiego wynikło.
Warto chyba podkreślić, że swoją przygodę z Harrym skończyłam na tomie piątym i ogromną fanką nie jestem (lektura nawet mnie momentami irytowała, zwłaszcza postać głównego bohatera, który w książce jest chodzącą katastrofą, zadufanym w sobie egoistą i półgłówkiem). Ale za to z przyjemnością obejrzałam wszystkie filmy!
Kiedy w internetach pojawiły się wzmianki o tym, że oto na rynek wejść ma Przeklęte dziecko, nie przejęłam się w tym w najmniejszym stopniu. Szczerze? Ta "sztuka" (cudzysłów w pełni uzasadniony) nie wzbudzała we mnie żadnych emocji, może jedynie zdziwienie, że komuś nadal chce się ciągnąć ten potterowy szał i wymyślać kolejne sposoby na to, aby seria nie umarła (a może po prostu chodziło o kasę, kto ich tam wie). Zapewne nigdy bym "ósmej części" serii Rowling nie przeczytała, gdyby nie fakt, że pożyczyła mi ją znajoma. Mając możliwość dowiedzenia się, co też niedobrego uknuli Rowling, Tiffany i Thorne, nagle odkryłam, że wcale nie jest mi tak obojętna ta książka i w sumie chętnie zobaczę, co z tego wszystkiego wynikło.
Warto chyba podkreślić, że swoją przygodę z Harrym skończyłam na tomie piątym i ogromną fanką nie jestem (lektura nawet mnie momentami irytowała, zwłaszcza postać głównego bohatera, który w książce jest chodzącą katastrofą, zadufanym w sobie egoistą i półgłówkiem). Ale za to z przyjemnością obejrzałam wszystkie filmy!
"Nie da się uchronić młodych ludzi przed krzywdą. Cierpienie musi przyjść i przyjdzie."
Przejdźmy jednak do konkretów. Przeklęte dziecko to niedługi dramat w dwóch aktach. Logicznym więc jest, że siłą tej pozycji powinny być dialogi, na których cała historia się opiera. Ale tak nie jest. Książka kreuje dość banalnych bohaterów całkiem banalnej opowieści. Typowy Hollywood. Niby szokujące zakończenie, wątki typu: trudne relacje ojciec-syn, prześladowania w szkole, "jestem inny, nikt mnie nie rozumie"... Zero oryginalności. Poza tym sporo absurdów i logicznych nieścisłości.
Mimo to Przeklęte dziecko połyka się w mgnieniu oka. Ot, fajna, odmóżdżająca lektura na leniwe popołudnia. Jeśli nie nastawiamy się na ogromną dawkę emocji, szok i zachwyt, to ten dramacik okaże się być może dla nas całkiem przyjemny. Taki okazał się dla mnie. Ani przez chiwlę nie żałowałam decyzji, aby książkę przeczytać.
Ale może niech Rowling nie bierze się już za dramaty.
Jestem w sumie ciekawa, jak ta sztuka wypadła na deskach teatralnych. Gdybym miała możliwość - obejrzałabym. Choć jak na teatralne standardy "ósma część" HP reprezentuje sobą dość niski poziom. No ale spróbować zawsze warto.
"Harry Potter i Przeklęte Dziecko" J. K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany, Wyd. Media Rodzina, str. 355
No, to się powinno oglądać, nie czytać... Dla mnie ta książka to było w sumie jedno wielkie nic. Ani warte zapamiętania, ani szczególnie ciekawe, naciągane i nielogiczne XD
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że udział Rowling był w tym najmniejszym.
OdpowiedzUsuń"Przeklęte dziecko" jako wielka fanka "Harry'ego Pottera" odbieram raczej jako osobne dzieło, alternatywną historię. Podobał mi się jednak wątek żywego Snape'a ;)
Pozdrawiam
Tutti
MÓJ BLOG
Jak dla mnie to Przeklęte dziecko jest tylko i wyłącznie dodatkiem serii, a nie ósmą częścią - przecież to jest nawet innym sposobem napisane, zresztą Harry skończył się na Insygniach. :D
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że za bardzo czuć w tej książce latanie za kasą. Jednak fajnie bylo powrócić do Hogwartu, nawet jeśli bohaterowie dorośli i się zmienili. :)
Pozdrawiam! :)
recenzjeklaudii.blogspot.com
Na razie przeczytałam jedynie cztery tomy HP, więc po sztukę nie sięgam, może po skończeniu serii (co nastąpi pewnie za jakiś czas), ale nie ciągnie mnie za bardzo. Chociaż sam spektakl, gdybym miała możliwość, to może bym obejrzała, bo przeniesienie tego świata na deski teatru, na scenę, musi mieć w sobie coś niemowitego, no i teatr jest super. Lubię Harry'ego Pottera, ale szczególnie nie szaleję, chociaż cztery tomy (zwłaszcza trzeci) mi się podobały, po prostu przyjemna lektura i również lubię filmy (widziałam pięć). Czas nadrobić kolejne filmy i książki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Pola
Ja byłam zawiedziona po przeczytaniu tej książki. Sztuka musiała być ciekawa, ale przeczytanie scenariusza było po prostu dla mnie bolesne. Wszystko było nie tak i to złamało mi serce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Magda z Dwie strony książek
Też zapoznałam się z tą książką dlatego, że została mi pożyczona, inaczej zdecydowanie dałabym sobie spokój. Ostatecznie nie żałuję jednak, że ją przeczytałam. Szału może i nie było, nieścisłości i absurdów aż nadto, ale mimo wszystko miło było jeszcze na trochę wrócić do Hogwartu. I też jestem ciekawa, jak to wszystko wypadło na scenie. ;)
OdpowiedzUsuń