18 kwietnia 2017

Przed ekranem: moje propozycje na rozkoszne zepsucie sobie oczu

Jako że na Zaczarrowanej od PAŹDZIERNIKA (??!!!) nie pojawiały się posty filmowe, postanowiłam w końcu, w chwili nagłego natchnienia i pasji, to naprawić. Tym bardziej że w przeciągu tych kilku miesięcy udało mi się obejrzeć sporo interesujących filmów i tylko o tych pod różnym względem wyjątkowych (także o tych wyjątkowo złych) będę dzisiaj mówić. I jak zwykle przy okazji notki o filmach wyrażam nadzieję, że coś z tej listy dla siebie wyłuskacie i obejrzycie. Zaczniemy od tych filmów, które miała przyjemność oglądać na wielkim ekranie. Gotowi? 
(klikając w tytuły przeniesiemy się do Filmweba, gdzie możemy przeczytać sobie opis i obejrzeć zwiastun, więc polecam zrobić tak w przypadku filmów, które szczególnie Was zainteresują)

Chata (2017)

Sama pewnie nigdy bym tego filmu nie obejrzała, gdyby nie rzucona propozycja wybrania się na niego w gronie znajomków z Oazy. Jako że nie lubię chodzić do kina w ciemno, zaraz obczaiłam sobie zwiastun i... zachwyciłam się! Nie powiem, miałam co do Chaty dość wysokie oczekiwania, zresztą - do większości filmów religijnych podchodzę z dystansem. Tym bardziej, jeśli Boga ma zagrać Murzynka (Ojciec), Arab (Syn) i Azjatka (Duch Święty)... Całość może szokować. Mamy mężczyznę, który traci córkę (i to w sposób bestialski) i nie potrafi się z tym pogodzić (co chyba nie dziwi). Nie potrafi wybaczyć bydlakowi, który odebrał mu dziecko. Wtedy trafia do chaty, gdzie sam Bóg próbuje wytłumaczyć mu kwestie, które nurtują k a ż d e g o człowieka. To odwieczne pytania w stylu: Skąd bierze się cierpienie? Czy można wybaczyć mordercy - i to mordercy własnego dziecka? Czy niewinna istota zasłużyła na śmierć? Czy Bóg jest okrutny? Jak można mówić o Jego miłosierdzi, skoro wokół jest tyle zła...? Film trafia do serducha, choć jedno nie zupełnie mi odpowiadało - nie na wszystkie pytania dostajemy jednoznaczną odpowiedź. Albo dlatego, że Bóg jest odwieczną zagadką, albo dlatego, żebyśmy sami pomyśleli... Ale odkrywanie coraz to nowych symboli pojawiających się na ekranie dawało mi mnóstwo uciechy. No i aktor grający Syna Bożego!! ♥ To zabrzmi dziwnie, ale po prostu z a k o c h a ł a m się w Jezusie. xD Ach... No, ogólnie polecam, choć zdaję sobie sprawę, że niektórych film ten może... oburzyć. Sama zastanawiam się nad przeczytaniem książki.

Jest pies, który powraca sobie ciągle do życia w nowych wcieleniach, jest chłopiec, który się z owym psem (w jednym z jego wcieleń) zaprzyjaźnia - tak oto powstaje typowo familijny, uroczy obrazek, a podczas seansu z gardeł zgromadzonych na sali kinowej wydobywa się tylko śmiech i przeciągłe: Oooo, jak słodko! Był sobie pies to właśnie taki film. Cieplutki, milutki, słodziutki i uroczy. Widz szybko zaczyna czuć pokłady sympatii dla psa, współczuje mu kiedy trzeba, cieszy się razem z nim i ogólnie jest właśnie tak - rodzinnie i miło. Tylko gdyby nie ten dubbing... 

Historia błogosławionej Karoliny Kózkówny, która umarła męczeńską śmiercią podczas I wojny światowej. Tym razem do kina poszłam g ł ó w n i e ze względów towarzyskich i nawet nie próbowałam sprawdzać, o czym ten film jest (a zwykle tak nie robię). Cóż... Nie zachwycił mnie, delikatnie mówiąc. Sztuczna gra aktorska, nieciekawy, banalny scenariusz. Przez niemal cały seans wzdychałam zrezygnowana. Najgorsza była rola Karoliny... Nie do przejścia po prostu, nieznośna. Rozumiem, że film został zrealizowany przez studentów i musiał sobie wręcz wywalczyć miejsce na wielkim ekranie (co zresztą bardzo podziwiam). I szczerze mówiąc, gdy tak na to patrzeć, pozytywnie zaskoczyły mnie zdjęcia, ogólnie obraz, ujęcia itd, itp... Bardzo przyjemnie się na to patrzało. Muzyka też daje radę. No i przesłanie. Nie powiem, końcówka sprawiła, że w oczach stanęło mi kilka łez. Jednak to trochę za mało, żebym mogła się Zerwanym kłosem zachwycić.

(O matko, ale to było dawno...) Jestem szczerą fanką f i l m ó w o Harrym Potterze, gdy więc dowiedziałam się, że oto na ekrany ma wejść kolejna magiczna historia, wiedziałam, że będę musiała to obejrzeć. Mojego rozczarowania nie da się opisać. W tym nie było ani krztyny tej magii, uroku i klimatu HP. Holywoodzkie zagrania, banalna historia... Ech... Oczywiście efekty specjalne (w tym świetnie stworzone magiczne stworzenia) robią wrażenie, ale tylko tyle. Szczególnie na nerwy działała mi Katherine Waterston - dlaczego, nie wiem, ale dawno nie spotkałam się z tak irytującą, bezbarwną bohaterką. Najchętniej wycięłabym ją z filmu. Sytuacji nie poprawił nawet czarujący Newt Scamander zagrany przez Eddiego Redmayne'a - wypadł rzecz jasna świetnie (ten uśmiech!), ale to wciąż za mało. Całe "uniwersum" HP zaczyna się mocno staczać. 

Podaj dalej (2000)
MEEEEGAAA film! Nie myślcie, tylko obejrzyjcie! W skrócie: jest chłopiec, który chce zmienić świat. Buduje teorię, według której jeśli pomoże bezinteresownie trzem osobom, a każda z nich pomoże kolejny trzem itd, to w końcu tak rozpoczęte dobro rozciągnie się na kolejnych ludzi i kolejnych, i kolejnych, aż w końcu świat stanie się lepszy. Grający owego chłopca Haley Joel Osment, jak również genialny Kevin Spacey (polecam genialnego K-Paxa!) i reszta aktorów PERFEKCYJNIE odegrali swoje role! Piękna historia, humor, porządna dawka wzruszeń, pokłady pozytywnej energii oraz ciepła... Naprawdę, naprawdę zachęcam do obejrzenia!

Nerve (2016)
Powiem tak - w całym filmie najbardziej spodobała mi się zielona sukienka głównej bohaterki (zwłaszcza w połączeniu z białymi adidasami). Pomysł wydawał mi się obiecujący - gra, która zmusza jej uczestników do rzeczy nie do końca zgodnych z prawem, rywalizacja, kontrola... I choć w sumie film ogląda się dość przyjemnie, to głupota fabuły powala na łopatki. Zresztą, czego spodziewałam się po filmie młodzieżowym? Raczej nie polecam.

Dawcę pamięci postanowiłam obejrzeć oczywiście przez wzgląd na książkę, która jest rewelacyjna. Spodziewałam się raczej średniawego filmu młodzieżowego jak Niezgodna, gdzie najwięcej jest efektów specjalnych i tanich chwytów. W dużej mierze tak właśnie jest, ale ekranizację Dawcy ogląda się zaskakująco przyjemnie. Fabuła często odbiega od swojego książkowego pierwowzoru (zwłaszcza pod koniec), ale twórcom udało się zachować to, co najważniejsze - klimat świata bez kolorów, emocji, uczuć i pamięci. Bardzo odpowiadali mi aktorzy, choć oczywiście prym wiodło tu starsze pokolenie - Jeff Bridges i Meryl Streep. Ogólnie w porównaniu z powieścią film jest gorszy, ale mimo to myślę, że warto go obejrzeć. Choć, oczywiście, dopiero po przeczytaniu książki...

La La Land (2016)
Szczerze mówiąc, myślałam, że ten film bardziej mi się spodoba. Po obejrzeniu zaś zdziwiłam się ilością nominacji do Oscara. Nie powiem, oglądało mi się bardzo miło. Cała ta muzyczna otoczka (jazz bardzo mi odpowiada), tańce, pewna teatralność, ogólnie klimat filmu zrobił na mnie pozytywne wrażenie (choć scenę w planetarium mogli sobie odpuścić, była strasznie oklepana). Jednak sama fabuła i tematyka były rozczarowujące. Pogoń za marzeniami i sławą? Serio? Podążanie za spełnieniem hollywoodzkiego snu? No błagam! Aktorzy też raczej swoimi rolami mnie nie zachwycili, dodatkowo Emma Stone nie zachwyca wokalem (skąd więc rola w musicalu?). Mimo to doceniam wyczuwalną w tym "widowisku" oryginalność, klimacik i czekam na kolejne filmy tego reżysera (Whiplash, choć niepokojący, też robi wrażenie - na mnie akurat dość nieprzyjemne).

Jeden z n a j l e p s z y c h filmów w tym zestawieniu!!! Świetna francuska komedia o tzw. tolerancji, bez zbędnej "poprawności politycznej" mówiąca o ludzkich uprzedzeniach w sposób bezpośredni, szczery, ujmujący i komiczny. Pozwala śmiać się z nas samych i z tych, którzy z takim oburzeniem mówią o równym traktowaniu wszystkich ras. Film ten wyśmiewa i białych, i czarnych, i Chińczyków, i Żydów, i muzułmanów, ale robi to w sposób tak ciepły, że człowiek ciągle tylko wybucha śmiechem. A o czym jest? O trzech córkach konserwatywnych rodziców, które wyszły za Azjatę, Araba i Żyda i o tej czwartej, która, ku rozpaczy matki i ojca, zaręczyła się z... Murzynem. Absolutnie genialna, absurdalna, rozbrajająca komedia, którą zdecydowanie TRZEBA obejrzeć!

Jako fanka bajek animowanych nie mogłam nie obejrzeć kolejnego filmu Disneya. Vaiana jednak okazała się wybitnie nieciekawa - a serduszko boli mnie, gdy o tym mówię. Już nawet słabo pamiętam, co tam się działo, a oglądałam film chyba miesiąc temu. Nawet nie wiem, jakie miało być tego przesłanie. To już nie jest piękny Mustang z Dzikiej Doliny, czarująca Kraina Skarbów, a nawet nie urocza Kraina Lodu (tak, należę do grupy, której bajka ta bardzo się podobała ♥). Vaiana to... znów pogoń za marzeniami i duża dawka akcji. Jakoś mnie to nie przekonało.

Boks, trauma, powrót do życia, próba odzyskania córki. Oto Do utraty sił w skrócie. Film bardzo, bardzo mi się podobał! Aktorzy (uwielbiam Rachel McAdams, a i Gyllenhaala zaczynam lubić), fabuła... Przepadam za filmami sportowymi (nie mam pojęcia, skąd to się bierze, może gdzieś w środku jestem fanką rywalizacji i przemocy?) i choć Do utraty sił raczej nie odbiega od utartych schematów, to jednak przyjemność z oglądania gwarantowana.

Jak tak chwalą - myślałam - to obejrzę. Skoro zdobył Oscara w 1999 i dziesiątki innych nagród, statuetek i wyróżnień, no to chyba coś MUSI w tym być. No i rzeczywiście - fenomenalna scenografia, kostiumy, gra aktorska, ciekawy scenariusz, wszystko to robi wrażenie. Jednak nie jestem pewna czy aż t a k i e? Ten film jest po prostu dość... przyjemny. W sumie nic niezwykłego. Większych emocji z pewnością we mnie nie wzbudził, w żaden sposób mnie także nie zaskoczył. A w drodze po Oscara zmagał się z takimi dziełami jak Szeregowiec Ryan czy Życie jest piękne... Obydwa oglądałam i są rewelacyjne.

Filmy typowo religijne i bardzo przyjemne w odbiorze. Obydwa zrealizowane przez braci Kendrick, o których nigdy wcześniej nie słyszałam. Próba ogniowa opowiada o mężczyźnie, który za pomocą podarowanych mu przez ojca porad stara się uratować swoje małżeństwo, a War Room o kobiecie, która także pragnie naprawić relacje ze swoją córką i mężem. Dużym plusem tych filmów jest ciekawy pomysł, fabuła i oczywiście przesłanie. Dzieła te w prosty sposób pokazują nam, wierzącym, jak się modlić i jak zaufać Bogu, jak wprowadzać Jego Słowo w życie. I choć przedstawiają to w sposób iście hollywoodzki, a więc często melodramatyczny, patetyczny i co najmniej naiwny, to jednak swoją rolę filmy te spełniają - dają potężnego kopa do działania. Tak więc polecam, zwłaszcza Próbę ogniową (bo jest lepsza).

Ten film jest mocno... psychopatyczny. I to w bardzo niepokojący sposób. Louis Bloom, główny bohater, to mocno pokręcony, zimny świrus pozbawiony moralności i podążający za sławą, a gdy parzy tym swoim dziwnym wzrokiem to człowiekowi robi się jakoś słabo i nieprzyjemnie... Wyższy poziom psychozy. Film ukazuje brutalność mediów, czwartej władzy, podążanie za sensacją, zbrodniami i cierpieniem. Zakończenie zostawiło mnie z uczuciem pustki w  głowie. Za żadne skarby świata nie obejrzałabym tego ponownie! Choć aktorsko (po raz kolejny Gyllenhaal - choć w tej roli to zupełnie ktoś inny) to majstersztyk, akcja trzyma się kupy, a fabuła jest intrygująca i wciągająca. Film oryginalny i ciekawy, warty polecenia.

Emma (1996)
Czytał ktoś z Was może więcej niż jedną książkę Jane Austen? Jeśli tak, to zapewne wiecie, że ich autorka w kółko i w kółko powiela w nich pewien schemat, sprawiając, że kolejne jej powieści wydają się mówić o tym samym. Ja jednak kocham ten stary, angielski klimacik i z ogromną radością oglądam kolejne ekranizacje książek Austen (raz jeszcze polecam Wam serial Duma i uprzedzenie z 1995, bo jest przegenialny!). Emma zapowiadała się ciekawie - sympatyczna główna bohaterka chcąca swatać swoich znajomych i piękne, urocze suknie. Do tego romantyczne miłości, pogawędki przy herbatce i ploteczki. Cóż, ten film jest po prostu urokliwym, sielankowym obrazkiem. Jeśli tak jak ja lubicie takie klimaty, to zapewne i Emma Wam się spodoba.


Tak oto zbliżamy się do końca tego zacnego posta. Niestety nie zmieściłam tu wszystkich filmów, które obejrzałam od października, ale postaram się je umieścić w kolejnym filmowym poście. Tym bardziej, że dzisiaj jakimś trafem wymieniłam niemal same nowe pozycje, a przecież te starsze też zdarza mi się oglądać (rzadko, ale jednak). Dajcie koniecznie znać, które z tych filmów oglądaliście, a które macie zamiar obejrzeć. Ach, byłabym też wdzięczna za jakieś filmowe inspiracje!
Pozdrawiam Was cieplutko i do napisania!

PS. Czy u Was też pada śnieg??
PS2. Zdjęcia pochodzą z Filmweba.

7 komentarzy:

  1. "Zakochany Szekspir" faktycznie wygląda ładnie, ale sam film jest dla mnie bardzo neutralny. W sumie, te filmy, które z tego zestawienia widziałam odebrałam jako "meh". Mówię tu o "La La Landzie, czy filmie z uniwersum Pottera. O większości słyszałam, ale nawet, jeśli coś więce na dany temat wiem to nie bardzo mnie interesują. Ale generalnie wielu filmów nie oglądam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam kiedyś iść z dwoma wspaniałymi kompanami na "Pokot", ale na miejscu dowiedzieliśmy się, że bilety wyprzedano, toteż przez chwilę stanęliśmy wobec trudnego dylematu: "Chata" czy "Moonlight" (oba filmy zaczynały się mniej więcej o tej samej godzinie, a nie zamierzaliśmy marnować tak pięknie rozpoczętego wieczoru). Ostatecznie zwyciężył "Moonlight" (Oscary i te sprawy) - który mnie osobiście nie powalił - ale "Chatę" wciąż mogłabym obejrzeć, zwłaszcza że kumpel proponował mi też pożyczenie książki (to też zresztą znajomek z Oazy. Znaczy on jest z Oazy, a ja nie jestem, o :'D). Myślę, że byłoby to interesujące doświadczenie, bo szczerze mówiąc podchodzę do fabuły tego typu raczej ostrożnie. W ogóle to, że "zakochałaś się w Jezusie" podbiło moje serce po prostu, bo też tak zawsze mam (wczoraj oglądałam "Milczenie" Scorsese, potajemnie crushując pewnego przystojnego jezuitę xd Co prawda co jezuita, to nie Jezus, więc wygrałaś :'D).
    Hej, a mi się podobały "Fantastyczne zwierzęta"! Przede wszystkim Eddie Redmayne, którego rola w "Nędznikach" zostawiła po sobie wielki niesmak, zupełnie mnie do siebie przekonał i wypadł przesympatycznie. Efekty były boskie, ale mi osobiście odpowiadały też ogólnie realia - ta Ameryka, i stroje, i Drudzy Salemianie (chyba tak się zwali), i wszystkie magiczne stworzenia. Nie no. Ja cenię, cenię.
    Obejrzałam "Podaj dalej" we wczesnej podstawówce i pamiętam, że płakałam i to tak całkiem poważnie. Ten film zrobił na mnie wtedy ogromne wrażenie, choć nie wiem, jak byłoby teraz (myślę, że wciąż by zrobił, ale jednak mniejsze).
    Właściwie zgadzam się z Twoim podsumowaniem La La Landu - przyjemne, z klimacikiem, ale bez szału. Na Oscar za najlepszy film moim zdaniem nie zasłużył (a czy wspomniany już Moonlight zasłużył, to też w sumie nie wiem :P), choć takie nagrody jak za ścieżkę dźwiękową uważam za w pełni uzasadnione. Za to "Whiplash" mi się podobał szalenie, mocny był.
    No i "Vaiana" też taka bezszałowa. W sumie trochę nie ogarniałam, co się tam dzieje, jaka rzeczywiście jest puenta, a i oczekiwałam czegoś więcej po samej animacji... Nie wiem. Choć Maui był w porządku. :')
    No i reszty filmów, o których piszesz nie znam, choć oczywiście kilka tytułów o uszy mi się obiło. Nie obił się za to "Wolny strzelec", ale przyznam, że całkiem mnie zainteresował. Ciekawe, kiedy moja Lista Nieobejrzanych Filmów osiągnie te same gargantuiczne rozmiary co Naprawdę Hańbiąca Lista Nieprzeczytanych Książek.
    Kłaniam się i zostaję na dłużej w tym szalenie sympatycznym zakątku,
    B.

    OdpowiedzUsuń
  3. I ta myśl, że nie wiedziałabyś o "Za jakie grzechy, dobry Boże", gdyby nie zajęcia w liceum, na których nauczyciel to włączył ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta nietypowość "Chaty" zainteresowała mnie - jak tylko będę mieć czas, to to obejrzę. mam nadzieję, że jednak nie będzie miało aż tak nachalnego podtekstu religijnego...
    Pozdrawiam
    Tutti

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam iść na ,,Chatę", w końcu nie poszłam, nie wiem, czy grają jeszcze. Czytałam recenzję i była dość niepochlebna, ale i tak ciekawi mnie ten film, od dłuższego czasu też myślę o sięgnięciu po książkę. Chociaż mam pewien dystans, bo bardzo trudno poruszać kwestie religijne nienachalnie, subtelnie, umiejętnie. Dla mnie pomysł na Murzynkę w roli Boga czy Azjatkę w roli Ducha Świętego nie jest szokujący, a bardzo mi się podoba - bo niektórzy często wyobrażają sobie Boga jako białego mężczyznę, a to jest takie uniknięcie stereotypu w sumie :) No i Boga gra aktorka ze ,,Służących" (oglądałaś może? Polecam bardzo ♥), a jej występ w tym filmie bardzo mi się podobał. Zobaczymy, może obejrzę w wolnej chwili :)
    A teraz słówko o filmach z tego zestawienia, które widziałam :)
    Nerve - o patrz, a mi się ten film podobał :) Jasne, fabuła, zwłaszcza pod koniec, była naiwna, ale sam pomysł osobiście wydał mi się taki... niebezpiecznie prawdopodobny. Bo ludzie naprawdę byliby w stanie podejmować takie głupie wyzwania. I osobiście urzekło mnie oświetlenie - te neony, te światła nocnego miasta... do tego przez sporą część seansu czułam ogromną adrenalinę i napięcie. Chociażby jak Sydney, czy jak jej tam było, szła po drabinie. Myślałam, że zejdę, ogromne napięcie. Właśnie ten niepokój, poczucie obserwowania, akcja, adrenalina skacząca w górę, neony, praca kamery, bardzo trafne obserwacje świata mediów, Internetu i żyjących w tym świecie nastolatków, ta głupia, ryzykowna zabawa, w którą, obawiam się, rzeczywiście sporo młodych ludzi mogłoby się wciągnąć - to mnie pozytywnie zaskoczyło. Końcówka jak dla mnie została kiepsko rozegrana, bo zrobiło się już bardzo naiwnie. To na pewno nie jest film wysokich lotów, ma wady, ale pozostawił po sobie pozytywne wrażenie i naprawdę bardzo mnie wciągnął. Więc mi się podobał, miłe zaskoczenie, bo spodziewałam się czegoś niezbyt dobrego.
    Dawca pamięci - byłam na tym w kinie i film mnie rozczarował. Spodziewałam się czegoś bardziej niepokojącego, coś co utkwi mi w pamięci, otrzymałam dość prostą, taką trochę pretensjonalną i mało subtelną historyjkę, o której bardzo szybko zapomniałam. Takie przynajmniej były moje odczucia. Może miałam po prostu za duże oczekiwania. Za to książkę wszyscy zachwalają, więc chętnie sięgną.
    La la land - byłam na tym jeszcze przed, a w każdym razie na początku szału na ten film, więc nie miałam aż takich oczekiwań i tych wszystkich peanów aż tak w głowie (chociaż już wtedy wszyscy się zachwycali) i mnie ten film zauroczył. Bo dla mnie to nie opowieść o pogoni za sławą, ale przepiękna historia o ludziach z pasją, miłością do sztuki i marzeniami. O ,,fools who dream, crazy as they may seem". Romantyczna, lekka, ale z nutą goryczy. Do tego film jest przepiękny wizualnie, te ujęcia, ta praca kamery, te światła, ta feeria barw, te kostiumy... muzycznie też mnie urzekło, zwłaszcza od strony instrumentalnej, mam soundtrack na płycie i często słucham. Zgadzam się - to nie jest może coś wybitnego, fabuła nie jest oryginalna (bo to nie o fabułę tak naprawdę w tym filmie chodzi), tyle nominacji do Oscara rzeczywiście aż trochę dziwi i pewnie zawyża oczekiwania, ale mnie ,,La la land" urzekł, wyszłam z kina oczarowana i bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Za jakie grzechy, dobry Boże? - ooo, bardzo lubię ten film. Bo w fajny sposób opowiada o stereotypach, o uprzedzeniach, a zarazem nie jest drwiący czy złośliwy, tylko właśnie taki ciepły, pełen humoru i absurdu. Świetna komedia.
    Vaiana. Skarb Oceanu - podobało mi się od strony wizualnej, no bo ten ocean, przepiękna animacja wody, włosy Moany (dla mnie to zawsze będzie Moana, tak jak w oryginale) ale od strony fabularnej... eee. Bardzo standardowe, niezapadające w pamięć. Z kina wyszłam z dość pozytywnymi odczuciami, bo stanowczo nie jest zły film, tylko... bardzo szybko się o nim zapomina. Jest po prostu... przeciętny. Plusem na pewno jest to wplecenie kultury polinezyjskiej, mało znanej raczej, a bardzo ciekawej, jak się okazuje, ale dla mnie sama historia mogłaby być ciekawsza, mniej przeciętna. Po prostu Disney ma lepsze filmy - na przykład ,,Zwierzogród", który uwielbiam :)
    Pozdrawiam ciepło!
    P.

    Komentarz był za długi, musiałam go podzielić :') Wybacz monolog!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie oglądałam nic z wymienionych filmów. Kilka pozycji zamierzam i bardzo chcę obejrzeć, ale zawsze jakoś oglądam coś innego, no więc będą musiały jeszcze trochę poczekać :D

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♥
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...