Na świecie jest wiele książek. Naprawdę wiele. Powstawały na przestrzeni wieków, jest ich tysiące, miliony. Są tytuły znane mniej lub bardziej. Mamy romanse, obyczajówki, fantastykę, powieści historyczne, nowelki, opowiadania, są też książeczki dla dzieci, biografie i poradniki. Całe mnóstwo tomów, papierowych tworów. I choć nigdy nie poznamy tytułów nawet jednej tysięcznej z tego całego zbioru, zdarzają się przypadki, kiedy zależy nam, aby przeczytać jedną, wybraną powieść. Jedną nic nie znaczącą książkę z milionów innych.
Taką książką był dla mnie "Niezbędnik obserwatorów gwiazd". Byłam na siebie trochę zła, bo gdy napalę się na jakąś powieść, zwykle spotyka mnie zawód. Wewnętrzne przekonanie, że mogło być dużo, dużo lepiej. Jak było w tym przypadku?
Finley McManus jest cichy, nigdy nie odzywa się, gdy nie musi. Jego dziewczyna, a zarazem przyjaciółka, jest dla niego tak ważna, jak jego druga ukochana - koszykówka. Gra, kiedy tylko może, jest jedynym białym zawodnikiem w drużynie. Pewnego dnia jego trener prosi go o dość dziwną przysługę, dzięki której Finley poznaje Numer 21...
"Nie zawsze można wybrać rolę, jaką będzie się odgrywać w życiu, lecz cokolwiek by ci się trafiło, dobrze tę role grać najlepiej, jak się potrafi."
A teraz krótka historia z serii: "Życie poza internetem waszej ulubionej recenzentki", w skrócie "Żpiwur". Chwytliwe, no nie? Wyobraźcie sobie, że w naszej bibliotece co roku organizowana jest akcja pt. "I Ty możesz zostać św. Mikołajem". W całej szkole pojawiły się kartki, na których wypisać można było swoje propozycje książek, które znajdą się w bibliotece. Pierwsze co wpadło mi do głowy? Greeny oraz oczywiście Quick. Jego książki, a przede wszystkim "Niezbędnik..." prześladowały mnie od dawna, więc nie wiecie, jakie było moje szczęście, gdy pan X (nie zdradzę imienia, choć myślę, że pan Szymon by się nie obraził... Ups!) zawiadomił nas o kupnie trzech książek dla gimnazjum. "Złodziej pioruna", "W śnieżną noc" i "Niezbędnik obserwatorów gwiazd". Tak, tak, tak! Czyhałam na nią od tygodni, aż w końcu, gdy stanęła na półce, wypożyczyłam ją jako pierwsza. Zaczęłam czytać w czwartek. Skończyłam w piątek.
Wsiąknęłam. Naprawdę nie mogłam się oderwać. Autor nie bawi się w rozległe opisy, czy barwne środki stylistyczne, pisze prosto, tak, jak powinno się pisać do młodego czytelnika. Osobiście kupuję to. Krótkie rozdziały i szybko płynąca akcja tylko pomagają nam przyjemnie przejść przez te zaledwie trzysta stron. Pan Quick nie ma zbyt wyszukanego języka. Pisze naprawdę prosto i choć czasem aż prosi się, aby napisać coś więcej, jakoś rozwinąć temat, dodać złotą myśl, nieco więcej emocji, to mimo wszystko tak jest idealnie. Czemu? Bo Finley to prosty chłopak. Widzimy jego życie takim, jakim jest naprawdę. Bez upiększeń. Może właśnie o to chodziło autorowi? Żeby wyszło to szczerze, naturalnie, autentycznie? Żeby każdy mógł znaleźć tu coś dla siebie?
"Czujesz czasem, jakbyś nie był wewnątrz tą samą osobą, którą jesteś na zewnątrz?"
Widzimy tu wiele problemów, na jakie natknąć się w małych, mrocznych miasteczkach Stanów (lepiej tam nie wyjeżdżajcie!). Są dilerzy, jest irlandzka mafia, jakkolwiek to brzmi, jest malutki problem rasizmu. Pod tym wszystkim jednak kryją się mniejsze, jednak równie ważne kłopoty tych, którzy chcieliby wydostać się z Bellmont. Dziadek, który stracił obie nogi i jego każdy dzień to wyrzuty sumienia i tęsknota za zmarłą żoną. Russ, który błąkając się gdzieś tam, w kosmosie, próbuje zapomnieć o tym, co dzieje się na Ziemi. Erin, która marzy tylko o tym, aby wyjechać.
No i Finley. Ciągle milczący Finley. Finley, który boi się mówić, Finley, który woli być cicho i nie mówić o tym, co czuje. Finley, któremu została tylko koszykówka. I Erin. I dziwny gość, który zwie siebie Numerem 21, ciągle gada, że jest z kosmosu, a na dodatek prawdopodobnie zajmie jego miejsce w drużynie. Super. Nawet polubiłam Finleya, tak samo zresztą jak innych bohaterów. Nie byli może jakoś szczególnie... barwni, ale z pewnością pasowali do tej historii, odegrali swoje role naprawdę dobrze.
"Pewnego dnia nadarzy się twoja szansa. Pomyśl o Harrym Potterze. Jego życie jest koszmarne, ale pewnego dnia dostaje list, wsiada do pociągu i wszystko się u niego odmienia. Staje się lepsze. Magiczne.
- To tylko fikcja.
- Tak jak my. My też jesteśmy fikcją."
W "Niezbędniku..." jest dużo wartości uniwersalnych, takich banalnych jak przyjaźń i szukanie wolności i trochę bardziej skomplikowanych, jak ucieczka przed samym sobą, swoją przeszłością, uwięzienie w złym mieście, w niepełnej rodzinie. Jest dużo kosza, który, jeśli chcecie, może stać się symbolem życia. Jest to powieść szczera, pełna refleksji i tego, czego każdy z nas chce doświadczyć. Nie ma tu dużo gwiazd, jak sądzić można po oładce i tytule, ale spodoba się Wam.
Cóż dodać mogę jeszcze... Nie jest to może powieść, którą zapamiętam na długo, nie jest też szczególnie przejmująca. Ale ma to coś, czego szukam w książkach. Nie czuję się zawiedziona, wręcz przeciwnie. Cieszę się, że mogłam stać się obserwatorem gwiazd. Że mogłam spotkać Russa, Finleya i Erin i razem z nimi żyć.
"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" Matthew Quick, Wyd. Otwarte, str.320
. . .
Trochę zapuściłam się na blogosferze, ale wierzcie mi na słowo - strasznie dużo zwaliło mi się na głowę. Głupia szkoła! Próbne egzaminy, sprawdziany, wystawianie ocen, kartkówki, no i jeszcze przygotowania do Świąt... Mam nadzieję, że teraz znajdę trochę więcej czasu ^^ Nawiasem mówiąc - czyteliście może "Niezbędnik..."? Dobra, nie przedłużając, pozdrawiam Was cieplutko i do napisania!
Jeszcze nie czytałam, ale koniecznie muszę sięgnąć po którąś z książek Quicka :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki ale zaciekawiła mnie i kiedy zajdę ją w mojej bilbliotece to po nią sięgnę :) Tak próbne egzaminy były jakieś tragiczne najgorzej poszły mi przyrodnicze przez głupią fizykę :/ Ale może wreszcie odpoczniemy przez te 2 tygodnie. Masz jakieś plany czytelnicze na ten czas ja wreszcie wezmę się za Miasto Kości jestem ciekawa tej książki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://karola8399.blogspot.com/
Mam jeden plan czytelniczy - przeczytać wszystko, co zalega mi na półce :)) "Miasto kości" też mam w planach,a le dalszych, dalszych ^^ Dla mnie najtrudniejszy był próbny rozszerzony z anglika. Nie cierpię języków obcych! Wszystkie poszły mi nawet w porządku, ale ten angielski... Szkoda gadać ^^ A do "Niezbędnika..." oczywiście zachęcam!
UsuńKsiążka wydaje się być wręcz idealna dla mnie. Kocham koszykówkę i kocham tego typu powieści. Bardzo chciałabym ją poznać. Czytałam skrajne opinie na jej temat, jednak mimo wszystko czuję, że trafi w mój gust.
OdpowiedzUsuńMiałam tak samo, po prostu czułam, że ta książka do mnie trafi ^^ Oby i Tobie się spodobała.
UsuńKsiążka czeka na półce kiedy to w końcu zdecyduję się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
To naprawdę wciągająca powieść, choć nie ma tu czegoś, za co można by ją było uznać za arcydzieło. Po prostu miłe wartościowe czytadło. Autor rzeczywiście pisze bardzo prosto. Z jednej strony podobało mi się to, z drugiej nie pozwoliło całkowicie zagłębić się w lekturze. Tak czy inaczej, chętnie poznam pozostałe książki Quicka. :)
OdpowiedzUsuńTak, dokładnie, miłe czytadło, ciekawa lektura, ale nic niezwykłego. Mimo wszystko jednak mam ochotę głębiej poznać twórczość Quicka ^^
UsuńNigdy nie słyszałam o tej książce, ale może kiedyś gdzieś ją znajdę. :) W naszej szkolnej bibliotece stoi pudełko, do którego można wrzucać propozycje, a pod koniec każdego miesiąca bibliotekarka jedzie do księgarni i kupuje trzy lub cztery nowe książki. :) Bardzo mi się to podoba. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Aaale macie fajnie! U nas w bibliotece kupują książki dwa, trzy razy do roku, więc trudno znaleźć dobrą książkę wydaną po 2000 r. :P Same starocie... No i lektury ^^
UsuńNie czytałam jeszcze ''Niezbędnika...''. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie w jego stronę. Jednak po twojej recenzji zastanawiam się czy nie przeczytać tej książki :)
OdpowiedzUsuńNie namawiam, nie odradzam, choć jak dla mnie jest to co najmniej ciekawa lektura ^^
UsuńUwielbiam książki Quicka! A szczególnie "Niezbędnik" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
Widzę, że książka typowo w stylu Quicka, czyli masa różnych okazji do refleksji oraz kładzenie nacisku na jakiś element, czy to sport, czy film, czy jeszcze coś innego. ;) Z pewnością po nią sięgnę, bo "Prawie jak gwiazda rocka" oraz "Wybacz mi, Leonardzie" bardzo przypadły mi do gustu, w szczególności ta druga. ;) Ciekawa jestem czym tym razem mnie zaskoczy.
OdpowiedzUsuńMuszę szybko się wziąć za kolejne książki Quicka, "Wybacz mi, Leonardzie wszyscy wychwalają"! ^^
UsuńFajnie, że tobie się podobało, serio, ja po prostu wybrzydzam i dlatego się zawiodłam. ;) Więc zamiast mówić jak bardzo Niezbędnika nie lubię spytam o egzaminy próbne - jak poszły? :) )
OdpowiedzUsuńp.c.
Poszły nawet dobrze, nie licząc oczywiście rozszerzonego anglika... Jak ja nie cierpię języków obcych! :P Poza tym jestem nazywana cyborgiem, więc.. chyba jest w porządku? ^^
UsuńSłyszałam o tym autorze, jednak w planach jego twórczości nie mam.
OdpowiedzUsuńWidzę, że to taka przeciętna książka. Wszyscy o niej mówią, ja miałam okazję się zapoznać, ale tego nie zrobiłam i chyba nie żałuję. Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuń