29 maja 2015

"Trzeba marzyć o rzeczach, o których nigdy się nie słyszało..."

Lato, 1964 rok, Karolina Południowa. 
Lily jest biała, ma czternaście lat i oschłego ojca, którego nazywa T. Ray, bo "tato" do niego nie pasuje. Matki nie ma. No właśnie, Lily ma czternaście lat, gburowatego ojca i... poczucie winy, bo jako mała dziewczynka przypadkiem strzeliła do swojej mamy, na zawsze ją sobie odbierając. Zostają brzoskwinie, przykre wspomnienia, czarna opiekunka Rosaleen i chęć ucieczki od znienawidzonego ojca. Te wakacje będą jednak zupełnie inne. W poszukiwaniu jakichkolwiek śladów matki, dziewczynka trafia do Tiburon, do trzech murzyńskich sióstr, w miejsce, gdzie pszczoły prowadzą swoje sekretne życie, a kłopoty wydają się odległe.
Historia nie tylko konfliktów na tle rasowym, ale także kobiecej przyjaźni, trudnej przeszłości i miłości.

"Szczególną cechą świata jest to, że kręci się dalej bez względu na to, jakie spotykają nas nieszczęścia."

Nie pamiętam, ile razy przechodziłam koło tej książki w Empiku. Nie mam pojęcia, jak często ta okładka migała mi przed oczami. Tyle recenzji. Opinii. Światowy bestseller. Ekranizacja. Powieść przetłumaczona na ileś tam języków. I wiecie, że ta pozycja w ogóle mnie nie interesowała? Ciągle gdzieś tam ją widziałam, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, aby ją przeczytać. Do czasu pewnej promocji, która obejmowała właśnie Sekretne życie pszczół. Do czasu, kiedy na moim czytniku pojawił się nowy tytuł. Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, jak bardzo jestem ciekawa tej książki. 

Przez długi czas byłam pewna, że dostanę historię dyskryminacji Murzynów, że będzie to opowieść o niesprawiedliwości, która dotykała osoby innego koloru skóry niż biała. To mnie trochę, przyznaję bez bicia, odtrącało. Sama nie wiem, dlaczego. Może przez to, że mam już po dziurki w nosie rozdmuchiwanego w kółko i w kółko tematu nietolerancji (czy jakkolwiek inaczej by to nazwać) i dyskryminacji? Że o niczym innym się nie gada, o niczym innym nie robią filmów.... Poza tym po Zabić drozda, jednej z najlepszych książek, jaką miałam okazję (i przyjemność) czytać, wątpiłam, aby kolejna pozycja o podobnej tematyce miała szansę mi się spodobać. Myliłam się okropnie - bo te dwie książki nie są do siebie podobne. A jednak obydwie są genialne.

"W jakiś niezdrowy sposób pokochałam chyba moją małą kolekcję ran i urazów. Zapewniały mi mnóstwo naprawdę miłego współczucia, kazały wierzyć, że jestem kimś wyjątkowym."

Kadr z filmu nakręconego na podstawie
Sekretnego życia pszczół. Jeszcze przede mną ^^
Byłam pozytywnie zaskoczona, gdy okazało się, że w rzeczywistości temat opisany powyżej jest tylko jednym z wielu wątków opisanych w książce. Tylko cząstką historii Lily. Lily, a nie June, August, May (tak, tak, trzy murzyńskie siostry odziedziczyły imiona po nazwach miesięcy. Urocze, nieprawdaż?), czy Rosaleen. Poznajemy historię dziewczynki praktycznie bez rodziców, która ma dość klęczenia na grochu, ciągłych wrzasków i spojrzeń pełnych odrazy. Tego, że T. Ray nie lubi, jak czyta książki. Że nikt nie pamięta o jej urodzinach. Że na Święta zawsze dostaje to samo. W sumie sama też bym pewnie długo nie wytrzymała. Tak jak Lily pewnie bym uciekła (choć nie wiem, czy z taką klasą i z takim strumieniem kłamstw). Krokami dziewczyny kieruje przeznaczenie, bo jak można nazwać szczęśliwą furgonetkę z melonami i miód z podobizną Czarnej Maryi? Czekajcie, chwila, trochę zboczyłam z tematu. Już wracam.

Na czym to ja... Ach, no tak, Lily. Ciekawa dziewczynka. Najpierw postanawia wyjechać do całkiem nieznanego miasteczka, tylko dlatego, że jego nazwa znalazła się na obrazku jej matki. Po drodze wymyśla coraz to nowsze historie, aby w końcu zatrzymać się na dłużej u sióstr, których całkiem nie zna. Hmm... Co mogę rzec, polubiłam ją. Lily ma sto myśli na minutę, jest sympatyczna, choć czasem trudno ją ogarnąć. Czasem buja w obłokach i marzy o książkowym happy endzie. Co z pozostałymi? Każdy bohater jest barwny i pełen indywidualnych cech. Każdego można polubić, poznać, zrozumieć. Każdy ma własną historię. A całość nie krąży tylko wokół wielkiego ego głównej bohaterki, jak to czasem się zdarza w powieściach pisanych w pierwszej osobie. 

"Czy wiesz, że w jednym z eskimoskich języków są trzydzieści dwa słowa oznaczające miłość? - powiedziała August. - A my mamy tylko to jedno. Jesteśmy tacy ograniczeni."


Musiałam sprawdzić, ekhm, kolor skóry
autorki :)) Z ciekawości.
Sama książka jest bardzo przyjemna i lekka, miła i słodka jak... miód. Pełna rodzinnego ciepła, wciągająca i urocza. Przepraszam za ten nawał przymiotników, ale czy można inaczej? Nie doszukałam się żadnych wad, powieść jak dla mnie idealna w każdym calu. No, może trochę zbyt słodko zrobiło się pod koniec, ale wybaczam to autorce. Dawno nic mnie tak nie pochłonęło. Sekretne życie pszczół przypomniało mi, dlaczego kocham czytać, dlaczego tu jestem. A nie miałam kompletnie żadnych oczekiwań względem tej powieści. Przeczytać. Zrecenzować. Zapomnieć. A guzik! Pochłonąć, zachwycić się, stworzyć nadzwyczaj pozytywną opinię i wracać, wracać, wracać do niej ciągle i ciągle. Miód na serce - oto jak można prostymi słowami tę historię streścić. 


"Uświadomiłam to sobie po raz pierwszy w życiu: świat jest jedną wielką tajemnicą, która kryje się pod osnową naszych powszednich dni, świecąc jasno choć wcale o tym nie wiemy."

W najbliższej przyszłości (czytaj: kiedy przymuszę moją siostrę do przeczytania książki) mam zamiar obejrzeć film nakręcony na podstawie Sekretnego życie pszczół. A potem oczywiście sięgnąć po inne dzieła (czy mogę powiedzieć dzieła?) Sue Monk Kidd. Podsumowując moją nieco poplątaną i odbiegającą od głównego tematu recenzję - powieść polecam każdemu. Tym, którzy chcą odpocząć. Tym, którzy mają ochotę na przyjemną lekturę. Tym, którzy mają ochotę na piękną lekturę. I tym, którzy mają ochotę na mądrą lekturę także. Młodzieży i dorosłym. Kobietom i... ok, przede wszystkim kobietom. Poznajcie sekretne życie pszczół, przenieście się do trzech pozytywnych sióstr, skosztujcie słodkiego miodu, poznajcie historie bohaterów, tak od siebie różnych i tak idealnych. 

"Sekretne życie pszczół" Sue Monk Kidd, Wyd. Literackie, str. 350

8 komentarzy:

  1. Bardzo jestem ciekawa tej powieści, mam nadzieję, że wciągnie mnie tak jak Ciebie wciągnęła :) W ogóle to nawet nie miałam pojęcia, że na podstawie tej książki powstał film, koniecznie muszę go obejrzeć gdy już przeczytam "Sekretne życie pszczół" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiedziałam, ale gdy wpisałam "Sekretne życie pszczół" w googlach, od razu mi kadr z filmu wyskoczył ;P Do książki zachęcam gorąco! ^^

      Usuń
  2. Córka pszczelarza zgłasza obecność! :P
    Książka od dawna za mną chodzi i strasznie bym chciała ją przeczytać, więc kiedy tylko uda mi się zebrać pieniądze to z pewnością ją kupię! Mam nadzieję tylko, że się nie zawiodę, ale skoro nie ma negatywnych opinii to raczej mi też przypadnie do gustu.
    Nawet nie wiedziałam, że jest film, ale po przeczytaniu na pewno obejrzę. :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam, zachęcam, warto ^^ Dobrze wydane pieniądze, haha XD Ja poganiam moją siostrę i z pewnością też sobie film obejrzymy.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. Bardzo jestem ciekawa tej powieści i znajduję się ona na mojej liście do przeczytania mam nadzieję, że już nie długo będę po nią mogła sięgnąć ;)
    W moim świecie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero niedawno zainteresowałam się tą książką, a teraz jestem jej jeszcze bardziej ciekawa. Już nie mogę się doczekać momentu, gdy trafi w moje ręce. ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze się składa. Już wcześniej znajomi blogerzy mnie mocno nakręcili na tą książkę, a teraz ty dodatkowo potwierdziłaś, że jest na co czekać. :) Mam ochotę na taką słodką, uroczą historię, która jednak oscylowałaby wokół poważniejszych tematów, więc ta powieść będzie jak znalazł, zwłaszcza, że już ją mam na półce. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że książka Ci się spodoba, jest naprawdę słodziutka i wciągająca ;)) Mam nadzieję, że Ci się spodoba (i zazdroszczę papierowego egzemplarza!).
      Pozdrawiam ciepło

      Usuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...