Miłość. To słowo tak pięknie komponuje się z najnowszą powieścią Małgorzaty Musierowicz (o jakże zacnym tytule oznaczającym, jak tłumaczy nam sama autorka, słabostkę lub, jak mówi dalej ustami Ignacego Grzegorza, od łacińskiego flebilis - opłakany). Miłość jest nie tylko wątkiem przewodnim tej uroczej historii, ale też powodem przemyśleń jej bohaterów, a tym samym czytelników. Miłość jest też efektem reakcji zachodzącej w czytelniku podczas czytania tej jakże wspaniałej opowieści, a przynajmniej ja tę książkę obdarzyłam miłością. Zresztą jak całą cudowną Jeżycjadę, serię niepodobną do żadnej innej, piękną, prawdziwą, pełną domowego ciepła i humoru. To seria, która wywołuje uśmiech i westchnięcia, seria, o której można gadać godzinami i godzinami o niej myśleć. To seria niezastąpiona i absolutnie magiczna. A Feblik... Cóż, Feblik jest tylko kolejną arcygenialną jej częścią.
Niezwykle upalne lato. 10 sierpnia 2013 roku. Sobota.
Tym razem na pierwszy plan wychodzi student historii sztuki i erudyta - Ignacy Grzegorz Stryba, syn Gabrysi i Grzegorza. Wracając autobusem ze wsi do Poznania otrzymuje nieprzyjemny telefon od ukochanej Magduni. Świadkiem sceny porzucenia zostaje pechowo jego stara koleżanka ze szkoły, Agnieszka Żyra. W efekcie skomplikowanego splotu wydarzeń Ignacy postanawia pomóc Agnieszce dostarczyć dzban autorstwa jej siostry bogaczowi z Sołacza... Co w tym czasie dzieje się z Józinkiem (przepraszam - Józefem) i Dorotką? Jak biegną leniwe dni Borejkom kryjącym się w cieniu domu Florków? No i, oczywiście, gdzie w tym wszystkim miłość?
"Boisz się mówić o uczuciach? O miłości? (...) Bo są ludzie, którzy się boją. Myślę, że to oni używają słowa "feblik". Zamiast słowa "miłość"."
Pisząc tę recenzję, wzbiera we mnie jakiś niepowstrzymany sentyment, wręcz czuję, jak moje serducho rozpuszcza się momentalnie, a na twarzy wykwita uśmiech. Czytając o Pulpecji, przypominam sobie część ósmą i równie gorące lato nad jeziorem, gdzie siedziała sobie razem z Florkiem, ponad dwadzieścia lat wcześniej! Potem widzę Grzegorza Strybę i jego pierwszą kolację u Bojerków - w części siódmej. I zakręconą Idę w okresie dojrzewania, gotową pomalować nieznośnych bliźniaków zieloną farbą - część czwarta. A teraz? Patrycja, Gabrysi, Ida i Nutria mają już dzieci, ba, nawet wnuki! Józinek z malucha zagadywanego przez matkę wyrósł na młodzieńca przeżywającego pierwsze miłości. Tygrysek i Róża są już od dawna mężatkami. A Ignaś?
Powiem szczerze, że zawsze większą sympatią darzyłam Józinka. Ignacy był tym nieco irytującym mądralą piszącym wiersze i sonety, obdarzonym nadmierną ilością przemyśleń i emocji oraz czerwonymi uszyskami i którego wieczorną rozrywką było czytanie słownika. Całkowite przeciwieństwo małomównego, poczciwego dryblasa. I jestem niezmiernie wdzięczna Małgorzacie Musierowicz za to, że postanowiła w sąsiadujących ze sobą tomach (i w dodatku umieszczonych w tym samym czasie) umieścić historię tych dwóch zupełnie odmiennych od siebie kuzynów! Magia, po prostu magia! Podobają mi się zmiany, jakie w nich zaszły. I to, że Ignacy zdołał podbić mi serce. Dziewczyny, morał z tego taki, że trzeba przeprowadzić się do Poznania i tam szukać swojej drugiej połówki.
"Milu? Szukałem cię. Musisz to zobaczyć! Co za księżyc!"
(Może nie zrozumiecie dlaczego, ale ten cytat niezwykle mnie rozczula...)
Historia poprowadzona przez Musierowicz jest f e n o m e n a l n a!!! Genialna, niezwykła, czarująca, prawdziwa, nieziemska, obłędna, kochana, najlepsza, świetna, boska, idealna w każdym calu! Wciągnęłam ją w siebie jak gąbka wodę, nie mogąc oderwać się od stron przez cały niemal dzień. Zacność nad zacnościami i wszystko zacność (Polu, to Twoje powiedzonko, prawda? Przepraszam za plagiat!). Bohaterowie wkradają się do serc, inteligencja ścieka ze stron, a złote myśli wysypują się niczym czarodziejski pył. Nic dodać, nic ująć. Czytajcie, kochani, czytajcie, czytajcie Musierowicz! Jeżycjada lekiem na całe zło.
Ktoś mógłby zarzucić pewnie Feblikowi, że jest przesłodzony albo totalnie fałszywy. Dla mnie jednak jest to opowieść niezwykle prawdziwa i przemawiająca do najgłębszych zakamarków duszy (jeśli pozwolicie, że tak "poetycko" to ujmę). Między idealną rodziną Borejków i uroczą historią miłości kryje się dużo więcej. Kryją się wskazówki. Jak żyć? Jak uczynić siebie i swoich bliskich szczęśliwymi? Co zrobić, aby nie wpaść w wir zalegającej nasz świat głupoty i komercji? W końcu - czym jest miłość i jak ja rozpoznać? Pokazuje, że istnieje jeszcze wartości takie jak inteligencja i szczerość oraz otwartość na drugiego człowieka. I że to my decydujemy o swoim losie. Daje też nadzieję na piękną miłość. I na cudowne życie. Czy o takiej książce można więc powiedzieć, że jest fałszywa lub przekombinowana? Czy można powiedzieć coś takiego o powieści tak pięknej i trafiającej do serca? Przedstawiającej człowieka w tak dobrym świetle?
"-Ech, rudy, rudy. (...)
-Nie cmokaj tak, przecież go kochasz.
A Ignacy aż zamarł ze zdziwienia (...), bo zdał sobie sprawę, że ona ma rację."
Mogłabym godzinami rozprawiać o tym, jak ubóstwiam Jeżycjadę i jej bohaterów, a także o tym, ile radości daje mi poznawanie kolejnych części. Tak jak od Żaby aż do McDusi coś mnie w tej serii zaczęło uwierać i nie pasować, tak Wnuczka do orzechów i Feblik wracają na odpowiednie tory i po prostu - czarują. Nutka świeżości w postaci dwóch absolutnie niezwykłych bohaterek - realistki Doroty i malarki Agnieszki - była widocznie konieczna, aby Jeżycjada zaczęła znowu zachwycać.
Próbuje być obiektywna, ale jak widzicie... kompletnie mi to nie wychodzi. Uniesienie i podziw kierują moimi palcami postukującymi sobie po klawiaturze i nie mogę ich w żaden sposób powstrzymać! Boli mnie, gdy zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy muszą odbierać Jeżycjadę tak jak ja. Bo dla mnie to przykład bratania się autora z czytelnikiem, przykład geniuszu polskiej literatury i przykład literatury młodzieżowej, którą równie dobrze czytać mogą dorośli. Seria w nieco staroświeckim klimacie, ale wzbudzająca uznanie w kolejnych pokoleniach. Z całego mojego roztopionego serducha polecam Wam (jeśli jeszcze tego nie zrobiliście) sięgnięcie po Jeżycjadę, obojętnie po którą z dwudziestu jeden części. Dajcie się oczarować. Nie stawiajcie na niej krzyżyka.
"Feblik" Małgorzata Musierowicz, Wyd. Akapit Press, str. 260
Jakoś do książek Musierowicz nigdy mnie nie ciągnęło i raczej nie przeczytam już. ;P
OdpowiedzUsuńJa też kocham Jeżycjadę, od kilku lat tylko czekam na kolejne tomy, a gdy tylko się pojawią biegnę do biblioteki, żeby zdobyć książkę jako pierwsza :D Sporo osób mówi, że teraz Jeżycjada to już nie to samo, ale ja ciągle, niezmiennie, wiernie kocham i nigdy nie opuszczę! "Wnuczka do orzechów" co prawda spodobała mi się zdecydowanie bardziej, ale "Feblik" też jest fenomenalny! I zdecydowanie bardziej lubię Józinka, chociaż w tych ostatnich tomach Ignaś już tak bardzo nie gra mi na nerwach :) Mogłabym się tak rozwodzić nad Jeżycjadą, nad każdym jej aspektem.. ale nie, nie będę robić spamu :D Chyba, że jest gdzieś jakiś klub dyskusji o Jeżycjadzie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam fankę Jeżycjady <3
Apteka Literacka
Haha, co Jeżycjada robi z człowiekiem. ^^ Ja też dalej trzymam z Józinkiem, ale Ignacy jest przecież czarujący! O tak, klub dyskusyjny zdecydowanie by się przydał :)
UsuńUwielbiam Jeżycjadę! Najbardziej lubię chyba, co ciekawe (bo rzadko spotykane), Brulion Bebe B., ale każda z tych książek jest nieodmiennie czarująca :-)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam "Brulion...", czytałam go dwa razy ♥ Jedna z najlepszych części :)
UsuńPięknie piszesz o tej części, naprawdę, Twoje teksty na tym blogu ą coraz cudowniejsze ;o
OdpowiedzUsuńA tak odnośnie ksiązki.. wiesz co mówiłam o Jeżycjadzie, więc dzisiaj chyba po raz pierwszy nabrałam takiej prawdziwej z głebi serca ochoty żeby poznać te serię lepiej niż na podstawie jednego tomu który przeczytałam, zwłaszcza Feblik mnie zainteresował :D tak naprawdę wszystko przez to jedno zdanie "Daje też nadzieję na piękną miłość. I na cudowne życie." przeczytam ten tom żeby się przekonać czy i mi ta ksiązka da nadzieję na.. cokolwiek :)
Ojej, dziękuję pięknie ^.^ Też odczułam ostatnio pozytywne zmiany w swoich recenzjach i cieszę się, że ktoś to dostrzega :) No i udało mi się Ciebie zachęcić! Tak! Przeczytaj "Feblik", przeczytaj (choć może najpierw "Wnuczkę...", o te części stanowią integralną część)!
UsuńCzytałam dwa tomy Jeżycjady i trochę żałuję, że nie czytałam ich wcześniej bardziej systematycznie, bo myślę, że naprawdę mogłyby mi się podobać, może jednak jeszcze kiedyś to nadrobię :)
OdpowiedzUsuńGd zaczęłam czytać Jeżycjadę jakieś trzy lata temu, to wszystkie części nadgoniłam w rok ^.^ Zachęcam z całego serducha do czytania! :)
UsuńPowiem szczerze, że jakoś nie ciagnie mnie do tej książki, więc raczej jej nie przeczytam :(
OdpowiedzUsuń+ śliczny blog!
Pozdrawiam,
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/01/chopak-nikt.html
Feblik! O rajciu, Feblik. Strasznie kochana i niesamowicie zacna (ha, ha, nawet nie wiesz jak fajnie zobaczyć ,,zacność nad zacnościami i wszystko zacność" w czyimś poście:D) książka, należąca do cudownej serii (notabene nie wszystkie książki z niej czytałam, muszę nadrobić. Jejku, ta Jeżycjada ciągnie się w nieskończoność, ciekawe, ile książek jeszcze powstanie:D). Przyznaję, dla mnie czasami, ale naprawdę rzadko, bywa trochę przerysowana i przesłodzona, jednak i tak ją uwielbiam. Jest niesamowicie ciepła, zabawna (humor absolutnie w moim guście), do tego wypełniona wspaniałymi bohaterami, łaciną, sztuką, naturą, złotymi myślami... no i wspaniale napisana. Pani Musierowicz ma wspaniały styl, taki lekki, bogaty, wzbogacony o humor. Uwielbiam taki sposób pisania. Dlatego po książki z Jeżycjady zawsze chętnie sięgam. No i to takie fajne, jak Ci bohaterowie się rozwijają, dorastają, zakochują się... jejku. Aż mi się na serduchu cieplej zrobiło ♥ Żywię bardzo gorące uczucia do tej serii, mimo tego, że w gruncie rzeczy nie należy do moich ścisłych książkowych faworytów. Ma w sobie jednak taki czar i wdzięk, taki humor i... oj, powtarzam się. Ale coś w tym jest, naprawdę:D
OdpowiedzUsuńIgnaś czy Józinek... hm trudny wybór:D Ignacy momentami działa mi na nerwy, miągwa z niego w istocie, ale rzeczywiście jest bardzo sympatyczny i inteligentny. No a Józef również bardzo kochany i w ogóle, złoty chłopak:D Naprawdę go lubię, jest przecudowny. Chociaż w prawdziwym życiu chyba bardziej miałabym o czym rozmawiać z Ignacym, bo literatura i w ogóle, to jednocześnie strasznie by mnie wnerwiał. No i jak tu wybrać??? A zresztą, oboje są świetni, no i zupełnie różni:D
"Milu? Szukałem cię. Musisz to zobaczyć! Co za księżyc!"
Rzeczywiście, wyjątkowo rozczulający cytat, dla mnie również:)
Pozdrawiam ciepło!
P.
Haha, to jest po prostu niezwykle zacne powiedzonko. ^.^
UsuńMam nadzieję, że jeszcze trochę tych części będzie! Przynajmniej do czasu, aż siostry Borejko się nie zestarzeją ;) No tak, bywa ta Jeżycjada nieco przesłodzona, ale taki jej urok.
Taki wachlarz cudownych męskich bohaterów, że aż nie wiadomo, kogo wybrać. Gdyby Florek i Dambo byli wiecznie młodzi to... chyba przebiliby Ignacego i Józinka. ^^
Pozdrawiam równie ciepło!
Jak najbardziej się zgadzam. Książka, jak i cała seria, jest świetna, ma w sobie coś pokrzepiającego, a do tego tylu sympatycznych, inteligentnych bohaterów. Poza tym bardzo podobało mi się to, że autorka dodała sporo wzmianek o innych, poznanych już wcześniej postaciach. I naprawdę jestem pod wrażeniem, że tak dobrze pamiętasz, co działo się w poprzednich częściach.
OdpowiedzUsuńTamten cytat rozczula nie tylko Ciebie. ;)
Jak się tyle rozprawia o Jeżycjadzie, to się pamięta ^^ Moja siostra jest taką samą fanką serii, więc mam kogo zamęczać pogawędkami, haha :)
UsuńJej, cieszę się, że nie tylko ja zwróciłam na niego uwagę!