4 marca 2015

O książce pełnej SMAKU i SŁODYCZY

Czekolada!
Z pewnością jedno z najpiękniejszych słów świata. Przed oczami staje mi stos tabliczek, ach, czekolada mleczna, czekolada z nadzieniem, biała czekolada, czekolada na gorąca, czekolada z orzechami, lody czekoladowe, polane czekoladą batony i czekoladowe ciasta! Ach, gdyby tak można było żywić się tylko czekoladą... 

Rodzina Charlie'ego Bucketa przymiera głodem. W małym domu na obrzeżach miasta jedynym posiłkiem jest wodnisty kapuśniak, a na jedynym łóżku śpią seniorzy - dwie babcie i dwóch dziadków. W dodatku pan Bucket, żywiciel rodziny, traci pracę w fabryce pasty do zębów, przez co ledwo wiążą koniec z końcem. Nagle w świat rusza wiadomość - pięcioro dzieci będzie mogło zwiedzić sławną fabrykę czekolady słynnego Willy'ego Wonki, najlepszego producenta słodyczy. Wystarczy tylko znaleźć Złoty Kupon ukryty w tabliczce czekolady. Kto będzie mieć na tyle szczęścia, aby zobaczyć fabrykę i dostać zapas słodyczy na całe życie?

Przyznać mi się - kto nie przeczytał książki, a obejrzał film? Hm? Ja jeszcze tydzień temu podniosłabym łapkę do góry, teraz, pełna wewnętrznego zadowolenia, ogłaszam, że wszystkim doskonale znany "Charlie i Fabryka Czekolady" trafia na moją półkę pozycji przeczytanych! Jak każdy "profesjonalny" czytelnik i miłośnik spojlerów, zaczęłam od końca. Znajdują się tu króciutkie ciekawostki z życia autora, genialnego Roalda Dalha i ilustratora, Quentina Blake'a. I co? Obydwoje spisali się na medal. Powieść jest naprawdę pięknie wydania, tyle ilustracji w jednej, malutkiej, cieniutkiej książeczce! Coś pięknego.

Autor jest naprawdę niezwykle pomysłowy. Zlizywane tapety do żłobków? Baryłki z koniakiem i krowiakiem? Cukierki, które nie są okrągłe, a wyglądają? Umpa-Lumpasi? Toffi-włoffi? Fabryka pana Wonki jest cudowna, czytając, miałam wrażenie, jakbym znowu była dzieckiem, które pragnie przejść się przy czekoladowej rzecze, zwiedzić czekoladową telewizję, porzuć gumę obiadową, czy popatrzeć na skubiące orzechy wiewiórki. Ślinka prawie ciekła mi po brodzie (lepiej nie czytać tej książki przed obiadem). Poza tym nie brakuje tu także zwariowanych rymowanek człowieczków z Lumpalandii, czy zbzikowanych osobowości, takich jak na przykład Willy Wonka.

Słuchajcie, drodzy przyjaciele, 
gorszych widoków znam niewiele
Niż ten, gdy jakieś głupie cielę
Szczękami, żując gumę, miele. 
(Gorsze jest jeszcze może prosię,
Co siedzi w kącie, dłubiąc w nosie.)


Właśnie, bohaterowie. Ten, kto film oglądał, wie, że mamy tu pewnego grubaska, który nic, tylko je, rozpuszczoną Verukę, żującą wiecznie Violet, nałogowego fana telewizji i... Charlie'ego właśnie. Nikogo raczej nie zaskoczę, gdy powiem (a raczej napiszę), że jak to bywa w powiastkach dla dzieci, pełno tu zbiegów okoliczności i szczęśliwych zakończeń, ale to tak urocze, że... że czytałam tę książkę aż dwa dni. Magiczna książeczka! 

Podsumowując, nie można odmówić powieści pomysłowości, oryginalności i dawki humoru. Autor pisze prosto, ale zgrabnie i bardzo, bardzo przyjemnie. Ilustracje są świetne i zdecydowanie umilają lekturę. Wspaniałe czytadełko na nudne wieczorki, czy chwile smutku. Jedno zastrzeżenie - nie radzę czytać na diecie! Gwarantuję, że zaraz pobiegniecie do sklepu po zapas słodkości na kolejne dwa miesiące! 

"Charlie i Fabryka Czekolady" Roald Dalh, Wyd. Znak Emotikon, str. 220

6 komentarzy:

  1. Z racji tego, że na diecie jestem z przykrością muszę odłożyć tą książkę (i film bo go nigdy nie oglądnęłam) na potem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam sentyment do tego autora, bo jego "Matyldę" czytałam jakieś miliard razy będąc dziewczynką :) Recenzowanej przez Ciebie nie czytałam, natomiast uwielbiam ekranizację z Deppem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam film, ale jakoś nie przypadł mi do gustu. Może jednak kiedyś sięgnę po książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam film, chyba nawet kilka razy. :D A o książce szczerze mówiąc do tej pory nawet nie wiedziałam... Ekranizacja bardzo mi się podobała, więc mam nadzieję, że książkę również uda mi się niedługo znaleźć. :)
    Moja kuzynka ma taką śmieszną grę na telewizor (nie wiem jak to nazwać :P), w której uczy się tańczyć ten taniec ludzików z Lumpalandii, z filmu znaczy się. :D
    Pozdrawiam serdecznie! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam tę historię, niesamowita :)

    Na marginesie dodam, że szalenie podoba mi sie wygląd Twojego bloga. Boski! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja muszę powiedzieć nie czytałam ani nie oglądałam filmu ale może sięgnę a Twoja książka ma świetne rysunki ;)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...