27 sierpnia 2015

Filmowo, wyprawa do kina razy dwa: "Mały Książę" i "Papierowe miasta"

P A P I E R O W E  M I A S T A


Reżyseria: Jake Schreier
Główne role: Nat Wolff, Cara Delevigne
Data premiery: 31 lipca 2015

Musiałam obejrzeć ten film. Papierowe miasta Johna Greena nie zachwyciły mnie. Pomysł ciekawy, główni bohaterowie świetnie wykreowani, ale historia strasznie się ciągnęła, a Margo niesamowicie mnie irytowała. Ekranizacja zapowiadała się obiecująco. Intrygujący zwiastun i aktorzy, który moim zdaniem idealnie pasują do książkowych postaci. Gdy oglądałam Gwiazd naszych wina, dotrzymałam tylko do 27 minuty i przerwałam seans. Bo tam aktorzy kompletnie mi nie przypasowali. Woodley z tymi przyciętymi włosami w ogóle nie pasowała mi do Hazel a do filmowego Gusa po prostu brakuje mi słów. On wygląda jak piętnastolatek, a nie jak pewny siebie, zabójczo przystojny (jak sam siebie oceniał) Augustus. Jakiś koszmar. Na szczęście Papierowe miasta zapowiadały się zupełnie inaczej, bo i książka jest zupełnie inna. Duża dawka humoru, genialna historia drogi, przyjaźń i tajemnicza Margo. Nie mogłam się doczekać. 

Do kina poszłam z grupą znajomych. Akurat ostatniego dnia, w którym film był wyświetlany (wcześniej jakoś nie było okazji się wybrać). Kupiliśmy popcorn, tradycyjnie, i zajęliśmy miejsca. Na sali było łącznie może dziesięć osób. I uwierzcie - śmiali się wszyscy. Pamiętam, że czytając powieść, dostawałam nagłych napadów głupawki, bo niektóre sceny były tak absurdalne, tak rozbrajające, że nie można było inaczej. W filmie, choć sceny te zostały przedstawione nieraz zupełnie inaczej, to i tak wywoływały wybuchy śmiechu. Tu po raz kolejny kłaniam się aktorom. To byli prawdziwi Q, Ben, Radar i Margo. Dziękuję za to! Teraz czas przejść do kwestii, która na pewno najbardziej interesuje książkoholika - czy ekranizacja bardzo odbiega od powieści? Odpowiedź brzmi - tak. Zarys historii jest podobny, Margo przychodzi w środku nocy, wyprawa, potem szukanie jej itd., ale twórcy wiele pozmieniali. Przede wszystkim poskracali wiele momentów i, co za tym idzie, aby przyśpieszyć fabułę, kilka szczegółów musieli całkiem przekręcić. A zakończenie? Całkiem inne! Całkiem! Nie będę mówić, co dokładnie się różniło, bo przecież nie chcę Wam spojlerować, ale naprawdę byłam zdziwiona. Czy na minus? Chyba nie. Obydwie wersje mi się podobały,tylko w inny sposób i w sumie cieszę się, że poznałam tą filmową. 


Podsumowując, film jest naprawdę warty obejrzenia. Nie przynudza, aktorzy świetnie się spisali, poczucie humoru niemal dorównuję temu z książki. Nie sądziłam, że ekranizacja, a może raczej adaptacja, powieści Greena tak przypadnie mi do gustu. Na pewno jeszcze kiedyś film obejrzę, z siostrą. 


M A Ł Y  K S I Ą Ż Ę


Reżyseria: Mark Osborne
Dubbing polski: Bernard Lewandowski (Mały Książę), Aleksandra Kowalicka (dziewczynka), Małgorzata Kożuchowska (matka), Włodzimierz Press (pilot)
Data premiery: 7 sierpnia 2015

Jak pewnie większość z nas jestem od dawna zauroczona Małym Księciem Exupery'ego. Ta mała książeczka jest tak magiczna i piękna, że trudno jej nie pokochać. Gdy zobaczyłam pierwsze wzmianki o filmie, wytrzeszczyłam tylko oczy i od razu obejrzałam wszystkie zwiastuny i wywiady z polskimi aktorami podkładającymi głos do animacji i z twórcami filmu. I już wtedy czułam się niemal wzruszona. Musiałam, musiałam, musiałam iść na ekranizację, więc powiadomiłam o nim siostrę, młodszego kuzyna i poszliśmy. Wiecie, że w filmie wykorzystano animację nie tylko komputerową, ale też poklatkową? Cudo! Wszystko dopracowane, dopięte na ostatni guzik. Polski dubbing jak zwykle genialny. Całość zapiera dech w piersiach. Twórcy połączyli historię dziewczynki, która musi odkryć w sobie dziecko z oryginalną opowieścią o Małym Księciu. Moim zdaniem jest to bardzo dobre posunięcie, bo nie tylko przedstawia kropka w kropkę książkę, ale też pokazuje coś nowego, coś, co na pewno zachwyci najmłodszych widzów. 

Muszę przyznać, że momentami nawet stawały mi łzy w oczach. Taka stara krowa a wzrusza się na animacji dla dzieci! Patrzyłam na ekran jak zaczarowana, czekając, co będzie dalej. Ciągle się uśmiechałam albo otwierałam szeroko oczyska i towarzyszyła mi cała gama innych emocji. Co tu więcej mówić - majstersztyk. Nawet nie ma się do czego przyczepić. To magiczna opowieść o dzieciństwie i dorastaniu, i miłości, i przyjaźni, a tematu przewodniego na pewno się domyślacie: "Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu". Film gorąco polecam, a jeśli wstydzicie się oglądania samemu animacji dla dzieci, obejrzyjcie z jakimś młodszym członkiem rodziny :)) 


Zaliczyłam już Małego Księcia w wersji książkowej, teatralnej i filmowej. Jednak nic tej pierwszej nie przebija. Polecam Wam też obejrzeć te filmiki: dubbing, który sięgnął gwiazd i kulisy produkcji

6 komentarzy:

  1. Czytałam "Papierowe miasta" i miałam mieszane uczucia co do tej powieści zaraz po przeczytaniu, a potem poczułam niesamowity klimat tej książki. Film chcę zobaczyć koniecznie, ale niestety w moim mieście jeszcze w kinach go nie było, i nie wiem czy się zapowiada żeby był..

    OdpowiedzUsuń
  2. Makły książe jest cudowny ;)
    A co do papierowych miast to Cara jako Margo jest idealna, może nie pod względem wizualnym, ale ma w sobie cos z Margo ;)
    Musze się z tobą zgodzić jeśli chodzi o GNW, fatalna obsada, Hanzel, pół biedy, przy Augustusie ;(

    http://secondlife-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie widziałam żadnego z tych filmow, ale wiem, że to nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi niestety nie spodobało się zakończenie filmu " Papierowe Miasta " . Chciałam sobie rwać włosy z głowy, w sumie sama nie wiem, czemu, skoro niezbyt przepadam za J.Greenem . xD Jednak książka zdecydowanie jedna z jego lepszych !
    http://pogadanki-plepleple.blogspot.com/ http://tworczoscgabrielaanastazji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie udało mi się zobaczyć "Papierowych miast" niestety. Ale byłam na "Małym Księciu" - dużo płaczu, ale spodziewałam się czegoś lepszego. Dość nierówna, chwilami było przepięknie, szczególnie ciekawie wykonana animacja opowiadająca o przygodach Małego Księcia. Tak jak wspomniałaś - ta poklatkowa. Dla mnie jednak za dosadnie przedstawiona dorosłość, tak jakby wszyscy pracowali w korporacjach :p Ale ogólnie przyjemny seans !
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. "Papierowe miasta" to w miarę dobra ekranizacja. Naprawdę świetnie mi się oglądało ją w kinie. Były momenty, kiedy cała cala wybuchała śmiechem (szczególnie przy sikającym Benie) :D No śmiechu było, małe różnice z książką, pominięcie kilku rzeczy ale nie szczególnie istotnych, więc uważam, że jak najbardziej okej ^^
    Małego księcia niestety nie widziałam :/

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...