24 sierpnia 2015

Pytania bez odpowiedzi: Jak czytać? Cz.1. Tempo

Nim zacznę pisać prawdziwego posta wspomnę tylko o nowym wyglądzie bloga. Kochani, jak się Wam podoba? Ja jestem nim zachwycona! Wreszcie znalazłam idealne rozwiązanie! Za nagłówek serdecznie dziękuję Kasi z bloga Świat Kasiencjusza! ♥ Jest piękny ^^

Źródło
Gdy człowiek siedzi sobie na wsi bez komputera, a więc praktycznie bez możliwości komentowania, pisania i przeglądania przeróżnych stron internetowych, zdaje sobie sprawę, że nagle dostał przypływu weny i teraz, od razu, w tej chwili ma ochotę C O Ś stworzyć. A konkretniej - post. Te słowa piszę niezaostrzonym ołówkiem w kwiatowym notesie, siedząc na schodach przed domem, gdzie jest mi najwygodniej mimo tego, że wyglądam, jakbym została z tego domu wyrzucona. Nic nie szkodzi, tu i tak rzadko kiedy ktoś przechodzi. A wracając do przerwanego wątku...

Do głowy nagle przyszedł mi pomysł na nowy cykl. Tak, wiem, kolejny. Zainspirowałam się postem Kingi, która pisze o tym, czy to, jak szybko czytamy, ma znaczenie (mam nadzieję, że autorka bloga nie ma mi za złe, iż myśl tę rozwinę po swojemu, ale to naprawdę interesujący temat!). Tak więc dziś przedstawiam Wam pierwszą odsłonę serii Pytania bez odpowiedzi. A przed nami pytanie: Jak czytać? Cz.1. Tempo. Porozmawiajmy trochę o tym, czy aby nie czytamy nieco za dużo... (Mam nadzieję, że docenicie ten post i mój podwójny trud, jako że chyba nie wzięłam z domu strugaczki. A nie, jednak jest!).

Źródło
Czasem, "spacerując" sobie po książkowej blogosferze, odnoszę wrażenie, że niektórzy książkoholicy nigdy nie śpią. Nie jedzą. Nie uczą się. Nie pracują! A nawet nie wychodzą z domu. Tylko czytają. Oglądając booktuberów i ich wypełnione po brzegi biblioteczki albo ogromne stosy książek, zastanawiam się, czy to w ogóle możliwe. A potem myślę tak: czy książki to tylko hobby? Przyjemność? Czy może po pewnym czasie - mus? Przyzwyczajenie? I całkiem serio - nałóg? Nie powiem, zazdroszczę wszystkim, którzy pod koniec miesiąca mogą pochwalić się, że przeczytali więcej niż 6, 7 pozycji, ale z drugiej strony, ile z nich zostanie w pamięci? Które z nich były obowiązkiem, który sami sobie nałożyliśmy? Które tylko zajęły nam czas? Ile razy zamiast gdzieś wyjść, spotkać się, pogadać, pomóc, nauczyć się - cokolwiek, wybieraliśmy książkę? Która kiedyś była tylko przerywnikiem, chwilą relaksu, a teraz jak na zawodach próbujemy przeczytać jak najwięcej. Wciąż nowe, kolejne, nieprzeczytane stosy, listy, plany. Mówimy: jakość nie ilość. Akurat! 

I znów patrzę na blogerów, którzy piszą: "15 książek w lipcu. Mogło być lepiej!". I czuję zdziwienie. Łatwo policzyć, że to jedna lektura na dwa dni. A to z kolei znaczy, że czytelnik porzucał przeczytaną, zrecenzowaną pozycję i zaraz brał się za kolejną. 15 pomnóżmy przez 12 miesięcy. 180 książek! 180 książek rocznie! Ile z nich taki człek zapamięta? A teraz załóżmy, że każda powieść miała średnio 200 stron. Czyli codziennie bloger ów musiał przeczytać około 100 stron. Ze średnim tempem czytania daje to, no nie wiem, dwie godziny czytanie bez przerwy. Może więcej.

Jest to oczywiście całkiem nieistotne, jeżeli ta osoba w tym mętliku potrafi na wszystko znaleźć czas, a czytanie to tylko chwila zajęcia myśli w trakcie jazdy autobusem i godzinka z książką przed snem. I jeśli książka nie jest dla czytelnika obowiązkiem - podkreślam to raz jeszcze. Kiedy zauważysz, że czytanie stało się dla ciebie rutyną, kolejną codzienną czynnością, że pochłaniasz kolejne dzieła jak automat, w ogóle nie zastanawiając się nad lekturą, jeśli widzisz, że to nie daje ci frajdy, że zapominasz po kilku dniach imiona głównych bohaterów, że na siłę wciskasz czytanie w swój grafik, że zaniedbujesz przez to swoje obowiązki albo zaczynasz irytować bliskich ciągłym siedzeniem z nosem w książce - Z W O L N I J. 

Źródło
Nic na siłę! Trzeba pamiętać o jednym: książka powinna być tylko zainteresowaniem! Nie sensem życia. Nie przyjacielem - mimo że czasem zwykło się tak mówić, książka przyjacielem. I pozwólcie, że powtórzę to jeszcze raz - nie obowiązkiem. Ok, fajnie jest powiedzieć sobie (lub innym): w tym miesiącu skończyłam 10 powieści. Ale uwierzcie mi, że czytanie dla samego czytania nie ma sensu. Czasem rozkoszowanie się lekturą, choćby miesiąc, jest lepsze, niż bezsensowne pożeranie kolejnych pozycji z listy. Jeśli nie masz ochoty czytać - nie śpiesz się. Każdy ma swoje tempo. Znajdź swoje. I nie próbuj gonić, dorównywać innym - to jest całkiem niepotrzebne, nie jesteś na zawodach! Tylko stracisz zapał i energię do czytania. Do czegoś, co może być wielką pasją i przyjemnością. Czytaj kiedy chcesz i jak długo chcesz. Tylko wtedy poczujesz radość, którą można czerpać z lektury. Bo w nadmiarze i książka może zacząć nużyć. 

Problem pojawia się, gdy M U S I M Y daną książkę przeczytać (lektura, egzemplarz recenzencki, goniący termin w bibliotece, pustki na blogu), a nie mamy na to ochoty. Albo gdy powieść nie jest zbyt porywająca, a chcemy za wszelką cenę ją skończyć. Myślę, że wtedy najlepiej jednak postawić sobie pewien rygor. Na przykład, tak jak ja robię, nie czytać nic innego, dopóki nie skończy się tej konkretnej pozycji. Albo ustalić sobie miejsce i czas i codziennie iść do przodu choćby kilkadziesiąt stron. I tutaj ciocia Marzenka ma dla Was radę, którą prawdopodobnie już wiele razy słyszeliście - nie dajcie sobie na głowę zwalić niezliczonej ilości książek od wydawnictw! Z umiarem! Lepiej wziąć jedną interesującą nas pozycje i solidnie ją przeczytać i zrecenzować, niż mieć ich stos, których przeczytanie będziemy odkładać w nieskończoność lub przeczytamy je z wysiłkiem i na przymus. My będziemy niezadowoleni, wydawnictwa też. Po co to komu? Nie warto. 

Teraz widzę, że post nabrał charakteru poradnika z nutką moich osobistych odczuć, więc niech i tak będzie! Myślę, że cały cykl utrzymam w podobnym klimacie, oczywiście jeśli będę mieć wystarczającą ilość weny do jego kontynuacji (a Wy chęci do czytania moich wypocin). Jaki temat poruszyć następnym razem? Co powiecie na część drugą Jak czytać: Miejsce? Albo Skupienie? Wybór lektury? 

(Po ponownym struganiu ołówka)

Wniosek z tego taki: Każdy ma swoje czytelnicze tempo. Wiele zależy też od nastroju. Grunt to nie zmuszać się do czytania (jeśli nie jest to konieczne). Książka to chwila wytchnienia a nie przykry obowiązek. Nie czytaj hurtowo! Zwolnij! Pod wpływem słów mojej siostry (a raczej jej nauczycielki) dopiszę jeszcze jedno zdanie, które bardzo mi się spodobało: Książka to relaks - a ile można się relaksować? 

Ciocia Marzenka żegna Was. Do napisania! Czekam na Wasze opinie i przemyślenia!

16 komentarzy:

  1. Zacznę od wyglądu, który bardzo mi się podoba. Jest przejrzyście i czysto. :)
    Post przypadł mi do gustu i doceniam Twoje poświęcenie. Jestem osobą, która chyba zwraca wielką uwagę na liczby, mimo że za matematyką nie przepadam. I dlatego cieszę się, gdy uda mi się odhaczyć kolejną pozycję na liście czy przeczytać wymarzoną ilość książek w miesiącu. W tym miesiącu przeczytałam pięć książek i mam straszne wyrzuty sumienia. Choć wiem, że niepotrzebnie. Twój post dał mi sporo do myślenia, ale myślę, że nadal z wielką zazdrością będę patrzyła na podsumowania miesiąców z przeczytanymi piętnastoma pozycjami. :)
    http://biegnij-ze-mna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo się cieszę, że i wygląd i post się podobają! ^^
      Ja też lubię dobić do wymarzonego wyniku, ale ostatnio przestałam na to tak zwracać uwagę i lektura stała się przyjemniejsza :) Pięć w miesiącu to taki mój średni wynik i jestem raczej z niego zadowolona ;)) Ale zawsze zazdrość bierze, jak widzi się u innych lepsze wyniki, to jasne.

      Usuń
  2. Masz rację :) Zaczynając wakacje, miałam bardzo ambitne plany przeczytania nie wiadomo ilu książek w tym okresie, z czasem jednak zauważyłam, że po pierwsze nie dam rady, a po drugie, nie ma to sensu, by czytać gdy nie ma się na to ochoty, i tak miałam nadrobić wszystkie zaległości z półki, a niewiele z tego wyszło, trudno, przynajmniej miałam przyjemność z czytania :D I tak cieszę się, że udało mi się w lipcu przeczytać około 10 książek, w sumie dlatego, że kilka razy nie było prądu, miałam naprawdę dużą ochotę na czytanie, dużo wolnego czasu i wszystkie przeczytane w tym miesiącu książki były naprawdę dobre :) Normalnie taki wynik jest dla mnie nieosiągalny, w czasie roku szkolnego czytam przeciętnie cztery/pięć książek miesięcznie, ale i tak jestem z tego zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja tak samo! Ile to nie miałam przeczytać w wakacje! Ale jednak leń wziął górę ^^ Ja w lipcu za dużo czasu nie miałam i wyszło nędznie, ale nie narzekam. Tak, w ciągu roku szkolnego też rzadko wychodzę poza pięć książek miesięcznie. Chyba że naprawdę mam ochotę czytać.

      Usuń
  3. Wygląd bloga jest ładny. Szczególnie to drzewo po lewej. ;)
    Swoje ostatnie podsumowanie na blogu opublikowałam chyba w maju i od tego czasu nie miałam ani czasu, ani ochoty na to żeby to zrobić. Co prawda dalej zapisuję w zeszycie liczbę przeczytanych stron, ale tylko orientacyjnie. W końcu strona stronie nierówna. :) I też nie mam pojęcia jakim cudem wykonując codzienne obowiązki można przeczytać 15 książek w miesiącu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^.^
      Ja przestałam robić podsumowania miesięczne (żeby się nie dołować) i teraz robię kwartalne. Ale stron nie liczę :) 15 - dla mnie to nieosiągalne. Mój rekord to chyba 10 ;D

      Usuń
  4. Ja oprócz czytania mam mnóstwo innych zainteresowań, którym chcę poświęcić w ciągu dnia chociaż chwilę - o obowiązkach nie wspominając. Dlatego przeważnie czytam 5 książek miesięcznie. Wydaje mi się, że to wynik taki akurat. Taki, żeby się odstresować, mieć co wstawić na bloga, a żeby nie porzucać wszystkiego innego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Mam podobne podejście :) I też czytam średnio 5 książek, całkowicie mi to wystarcza (a jak chcę poprawić sobie ego, myślę sobie, że przeciętny czytelnik i tak nie wychodzi poza jedną miesięcznie).

      Usuń
  5. Wygląd na prawdę jest świetny! Ja nigdy nie potrafiłam zrozumieć, jak ktoś może tyle czytać xD Może źle to ujęłam ale jeżeli ktoś mi mówi, że przeczytał 10 książek w miesiąc z czego nie były to wcale książki krótkie, tylko takie liczące sobie co najmniej 300-400 stron, to ja myślę sobie tylko, jak to jest możliwe? Czy ten człowiek nie ma znajomych, rodziny, domu/pokoju do posprzątania, lekcji czy pracy?
    Osobiście uwielbiam książki ale w małej ilości. Czytam sporadycznie, jedną lub dwie książki w miesiącu, czasami zdarzy się więcej ale to szczególne przypadki jak np. wakacje (w te wakacje przeczytałam 6, mi to wystarcza). Osobiście lubię powoli przeżyć sobie książkę, potem po przeczytaniu żyć jeszcze myślami w jej świecie i dopiero potem zabierać się za nową. Inaczej jest z seriami, jeżeli trafi się jakaś ciekawa, to mogę przeczytać powiedzmy 5 książek w miesiąc, bo tyle liczy sobie dana seria, a wiadomo, czasami trudno się od ciekawej fabuły oderwać ;) Jednak przeczytanie takiej serii w jeden miesiąc niesie też ze sobą kilka wyrzeczeń, przykładowo zaniedbam bloga, ćwiczenia czy trochę nawet przyjaciół. Dlatego osobiście na dłuższą metę bym tak nie mogła.
    Bardzo ciekawy post!
    dreams-lunatyk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejciu, jak mi miło ^^
      Też nigdy nie mogłam tego pojąć. Żeby tyle czytać, trzeba całymi dniami ślęczeć przy lekturze.
      Ja czytam trochę więcej, ale przede wszystkim ze względu na bloga. Znalazłam swój "złoty środek" i tak mi dobrze :)) Ja też lubię sobie powspominać książkę, porozmawiać o niej z kimś, no, chyba że nie ma o czym, bo powieść była beznadziejna. Wtedy się nad nią znęcam ^.^ Ja tak miałam z "Igrzyskami...". Powstrzymywałam się przed czytaniem jednej za drugą. I z Jeżycjadą - całą serię (wtedy to było jeszcze 19 części) pochłonęłam chyba w trzy, cztery miesiące.
      Dziękuję! :))

      Usuń
  6. Zdecydowanie się zgadzam.
    Sama zauważyłam, że gdy czytam książki szybko, to nie wiele z ich wynoszę, a kiedy czytam wolniej i gdy na dodatek autor daje mi okazję do rozkoszowanie się lekturą jestem w niebie. Czytam sobie powoli, analizując każde zdanie, czasami słowo. I co z tego, że w ten sposób czytam 50 stron dziennie, skoro mam z tego ogromną satysfakcję i czuję, że dobrze wykorzystałam swój czas?

    melomol.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi - 50 stron to wcale niezły wynik ;)) Tym bardziej, jeśli czujesz się z ty dobrze! Zgadzam się z Tobą w 100%.

      Usuń
  7. O tak, tak, tak! Nowy wygląd bloga jest przecudny :) Zakochałam się!
    Co do posta - świetnie się go czytało. Ja mam ten sam problem - przeglądając podsumowania miesiąca zaskakuje mnie ilość przeczytanych przez niektórych książek. Żeby tyle mieć na koncie musiałabym chyba siedzieć dzień w dzień nad książkami. A przecież gdyby tak było to pewnie prędzej czy później przejadłoby mi się samo czytanie ! Ja mam swoje tempo i zazwyczaj wolę zrobić sobie przerwę od książki, żeby sięgnąć po jakieś ciekawe filmidło czy nowy serial. Ot, żeby po prostu nie tylko czytać ;P
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj, dziękuję! ^^
      Tak, czasem dobrze jest sobie zrobić przerwę od czytania i porobić coś innego, tak dla odmiany :))

      Usuń
  8. Ja rocznie potrafię przeczytać ok 150 książek i wcale nie czuję, że gonię z tym i nie wgłębiam się w lekturę. Z natury szybko czytam, więc jeśli książka mnie zainteresuje nie potrzebuję 2-3 dni na jej przeczytanie tylko kilku godzinek. ;)
    Poza tym oprócz czytania mam też inne zajęcia i zainteresowania oraz mnóstwo obowiązków, więc to nie jest tak, że poświęcam temu całe dnie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś odbyłam kurs szybkiego czytania, na którym min. nauczyłam się, jak przy szybkim czytaniu zapamiętywać coś z lektury.
    I co z tego wyszło? I tak się nie spieszę przy czytaniu. Przeciętnie w ciągu miesiąca czytam tylko dwie pozycje. Natomiast umiejętność szybszego ogarnięcia tekstu jest na pewno przydatna przy lekturach szkolnych - zwłaszcza takich opasłych tomiskach czy na wypadek, gdyby książka nie przypadła mi do gustu.
    Nie rozumiem tych wszystkich blogerów, którzy nie wiadomo ile przeczytają. Czy to w ogóle jest dla nich przyjemne, czy oni czytają tylko dlatego, że muszą wstawić coś nowego na bloga czy kanał na YouTub'ie? A jakie jest ich życie poza tym "internetowym światem", jeśli istnieje? Zgadzam się z tobą w tej sprawie.
    Pozdrawiam
    zycie-według-horsefana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...