19 września 2015

Potomkowie największych b a ś n i o w y c h złoczyńców

Niemal każdy z nas mógłby powiedzieć, że wychował się na bajkach Disneya. Wszyscy znamy filmowe adaptacje baśni takich jak Kopciuszek, Królewna śnieżka czy Śpiąca Królewna. Na pewno też nie raz obejrzeliśmy Aladyna, 101 dalmatyńczyków, Piękną i Bestię, widzieliśmy Księżniczkę i żabę, Piotrusia Pana, Małą Syrenkę... Animacje te czasem bawią, czasem wzruszają i co najważniejsze - zawsze kończą się happy endem. Dobrzy wygrywają ze złymi. Księżniczka wychodzi za księcia. Wszyscy żyją długo i szczęśliwie. No, prawie wszyscy.

Czy ktoś w ogóle pomyślał o czarnych charakterach? Czy ktoś zastanowił się, co musi czuć Zła Królowa bez magicznego zwierciadła, Dżafar boleśnie obdarty z władzy, Kapitan Hak połknięty przez aligatora albo Cruella, której nie udało się spełnić marzenia? Czy ktoś choć przez chwilę wczuł się w ich sytuację? Nie. Wszystkich ich skazano na wieczną karę, zesłano na Wyspę Potępionych, gdzie żywią się resztkami z Auradońskich stołów. Bez magii, bez siły, bez chwały. Zmieszani z błotem. Potępieni.

Jednak na horyzoncie pojawia się cień szansy. Dzieci wielkich przestępców, Mal, Evie, Jay i Carlos, odkrywają coś bardzo ciekawego, coś, co być może jest w stanie ponownie wrócić magię na wyspę. A nawet stać się ucieczką z przeklętej Wyspy Potępionych otoczonej nieprzeniknionym kloszem. Uczniowie Smoczego Dworu są od zawsze wychowywani na złoczyńców godnych rodziców. Dowiadują się, jak knuć intrygi, kłamać, kraść i gnębić wrogów. Czy możliwym jest, aby w ich ciemne, przepełnione mrokiem serca wdarła się iskierka... dobroci?

ZŁO ŻYJE!

Książka dostała się w moje ręce całkiem przypadkiem. Po przeczytaniu opisu stwierdziłam, że, no kurczę, ciekawy pomysł, czemu by nie zobaczyć, co z tego wyszło? Czemu by nie przeczytać? Tak oto zabrałam się za Wyspę Potępionych, powieść o dzieciach złoczyńców prosto z bajek Disney'a. Intrygujące, prawda?

Z początku uderzył mnie bardzo prosty, żeby nie powiedzieć prymitywny czy banalny, język, którym posługuje się autorka. Potem jednak to jakoś przestaje przeszkadzać, a poza tym nie zapominajmy, dla jakiej grupy wiekowej książka ta jest skierowana. Nie dla nastolatków czy dorosłych, ale dla dzieci, więc nie powinnam mieć zbyt wielkich wymagań. W czasie lektury przymykałam więc swoje krytyczne oko, tak przywykłe do znajdowania w tekście wszystkich niedoskonałości i wad. Otworzyłam się na zalety, ciągle pamiętając o tym, że mam się dobrze bawić. Nie zwracałam uwagi na schematy, charaktery głównych bohaterów, wypowiedzi od czapy, czy przejaskrawienie niektórych kwestii i sytuacji. Kompletnie mi to nie przeszkadzało. Po prostu się odprężyłam. I wydaje mi się, że dobrze na tym wyszłam.

LEPIEJ NIGDY NIE KOCHAĆ, NIŻ BYĆ KOCHANYM!

Wiecie, jak miło poznać swoje ulubione filmy animowane na nowo? Jak fajnie (przepraszam za to wyrażenie, ale jak inaczej to określić?) poczytać o dalszych poczynaniach bohaterów Disney'a? Naprawdę świetnie poznaje się ten inny świat, Wyspę Potępionych i Zjednoczone Stany Auradonu. Mal, córka Diaboliny (jak się okazuje, najgroźniejszej osobistości rządzącej złym światkiem przestępców), Evie, córka Złej Królowej, Carlos, syn Cruelli de Mon i Jay, syn Dżafara (króla złodziei) tworzą sympatyczną paczkę (nie)przyjaciół (wiecie, u tych złych nie ma żadnych więzi). Poza tym, na marginesie, widzicie podobieństwo ich imion do imion ich rodziców? Mal - Maleficent, Evie - Evil Queen. Urocze!

Autorka stworzyła naprawdę ciekawy świat i, co najważniejsze, interesującą fabułę i szybko płynącą akcję. Książka jest niezwykle lekka i przyjemna, spokojnie można ją przeczytać w dwa dni. Odpręża, czasem bawi. Ciekawa też jest kwestia kontynuacji powieści. Wyspa potępionych kończy się w martwym punkcie. Jeśli chcemy się dowiedzieć, co było dalej, musimy...

Obejrzeć film. Przyznam, że pierwszy raz spotykam się z takim zabiegiem. Następcy mieli swoją premierę wczoraj, 18 września o 18:00 na Disney Channel, oczywiście obejrzałam i muszę przyznać, że mi się podobało. Taka urocza bajeczka. Typowo diney'owska. Od zawsze byłam fanką tych naiwnych produkcji, więc i tym razem oglądanie dało mi mnóstwo szalonej uciechy. No, usunęłabym może te nędzne piosenki i te stroje były nieco dobijające, ale naprawdę miło się na to patrzyło. Kocham te szczęśliwe zakończenia i nieścisłości, i to przeciągłe "Oooo", które wydobywa mi się z gardła wtedy, kiedy chcą tego reżyserzy. Ogólnie polecam tym, którzy lubią takie dające radochę produkcje, może nie jakiś wysokich lotów, ale czy to coś złego?

Tym razem rzeczywiście zasada najpierw książka potem film ma sens - powieść i ekranizacja wzajemnie się dopełniają, więc warto poznać obydwie wersje Następców. Polecam wszystkim młodym duchem, fanom Disney'a i miłośnikom szczęśliwych zakończeń.

8 komentarzy:

  1. Jeśli lubisz takie historię to polecam (jeśli jeszcze nie czytałaś) "Akademię Dobra i Zła". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o niej, ale jak na razie mam przesyt bajkami, więc może w dalszej przyszłości sięgnę ^.^

      Usuń
  2. Kurcze, ciągle widzę tę książkę i film. Przez to mam wielką ochotę poznać tę historię. :)
    pozdrawiam :)
    czytaniewekrwii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście sporo się o tym teraz mówi ;))

      Usuń
  3. Oglądałam film, ale tylko mi częściowo spodobał. Czułam, że czegoś mi w nim brakuje. Książkę jednak z chęcią przeczytam, jeśli wpadnie mi w ręce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny pomysł na książkę. Przeczytam i obejrzę:) Do dziś pamiętam jak zasiadałam przed tv co sobotę o godzinie 14:20 - czekałam na program Disney przedstawia, czy jakoś tak - ulubiony program mojego dzieciństwa. Dawno to było - czasy prekambru, tak myślę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie kojarzę Disney przedstawia, ale też już za bardzo nie oglądam Disney Channel ^.^ Ludzie się starzeją, haha ;)

      Usuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...