5 maja 2016

Grimm City - miasto, które wbrew pozorom z baśnią niewiele ma wspólnego

Dawno, dawno temu, nie za górami i lasami, ale w szarym, brudnym mieście, zasilanym przez czarną, smolistą krew olbrzyma, żył sobie policjant Wolf - obrońca sprawiedliwości, ale tylko teoretycznie. Pewnego razu do miastu przyjechała piękna dziewczyna, która ze względu na to, że nosiła czerwony płaszcz, została nazwana Czerwonym Kapturkiem. I wtedy okazało się, że policjant Wolf nie żyje, brutalnie zamordowany w wynajmowanym mieszkaniu. Ta bajka potoczy się nieco inaczej, niż w Świętej Księdze...

Grimm City to miejsce, w którym religia ma zupełnie inne znaczenie niż w świecie, który znamy. Tu historie, które my określamy mianem baśni, zebrane w zbiór tworzą swoistą Biblię. Tu wykrzykuje się "Na Święty Wątek!", tu powołuje się na imię Bajarza, tu kwestią pobożności jest dokończenie pewnych niezakończonych spraw, tu świętymi obrazkami są ilustracje okruszków znikających w głębi lasu... Alfie jest niespełnionym muzykiem. Pewnego dnia, gdy nielegalnie kursuje taksówką w zamian swojego współlokatora, spotyka nieznajomą ubraną w czerwień. W mieście od jakiegoś czasu giną taksówkarze i członkowie mafii, a niedługo i on sam zostanie wciągnięty w sieć intryg. Kto jest mordercą? Czy sprawa śmierci Wolfa ma zabarwienie religijne? 

"Ale wiesz, jak to jest na tym świecie. Czasem Bóg zsyła nam nagłe zwroty akcji."

Po książki Ćwieka zamierzałam już sięgnąć od czasu, kiedy kilka lat temu w szkole mieliśmy z owym pisarzem spotkanie. Autor serii takich jak Kłamca czy Dreszcz ujął mnie swoją barwną osobowością, stwierdziłam, że jeśli jego powieści są choć w połowie tak ciekawe i oryginalne jak on, to warto coś z jego twórczości przeczytać. Pierwsza okazja natrafiła się, gdy wydawnictwo Sine Qua Non zapowiedziało premierę nowej książki Jakuba Ćwieka, która zaintrygowała mnie okładką, opisem i zapowiedzią baśniowej atmosfery. I choć pomyliłam się co do tego ostatniego, mogę śmiało powiedzieć - było warto. 

Jestem pod wrażeniem zręczności, z jaką autor porusza się po wykreowanym przez siebie świecie. Czytelnik dostaje istną mieszankę smaków - tu odwołania do Czerwonego Kapturka, tu do innych baśni braci Grimm, tam znów do samego przesłania owych opowieści. Czy można ze zbioru historyjek dla dzieci stworzyć religię? Czy mieszkając w obrzydliwie ponurym, czarnym, smolistym mieście, gdzie władzę ma światek przestępcy i szeroko pojęta brutalność, gdzie nie obowiązują niemal żadne zasady gry, a pompujący krew olbrzyma górnicy codziennie umierają na fossilię (chorobę, która zamienia każdy fragment ciała w kamień) - czy w takim miejscu można wierzyć w bajki? I to tak całkiem dosłownie, tak an serio? Cóż, Ćwiek sprawił, że po pewnym czasie to może brzmieć nawet dość realistycznie. 

Autor powoli, stopniowo wprowadza do swojego świata nowe elementy, co tym bardziej sprawia wrażenie, jakby to wszystko - Grimm City, Bajarz, Święta Księga i olbrzym, na którym zbudowane jest miasto - było prawdziwe, naturalne, codzienne. Owszem, czasem czytelnik może się w tym zaplątać, zgubić, ale zaraz znów podejmuje właściwy trop, coraz bardziej zaintrygowany, coraz bardziej ciekawy. Klimat tej książki jest niesamowity. Ćwiek pokazuje, że potrafi pisać, że Grimm City to starannie dopracowana rzeczywistość, w której nic nie jest przypadkowo i w której on sam czuje się jak w domu. 

Mam pewne trudności z napisaniem o akcji, bo w sumie... co tu się właściwie działo? Zagadka kryminalna, historia wojny gangów, policyjne śledztwo, czy po prostu opowieść normalnego człowieka, który z jakiś przyczyn wpadł w niezłe bagno? Co tu się właściwie działo? Czy naprawdę wątkiem głównym było morderstwo Wolfa i nieznajoma w czerwieni, a może perypetie Evansa, Alfiego i McShane'a? A może wszystkiego po trochu? Co tu się właściwie działo? I dlaczego nie czułam się znudzona, skoro nie mogę nawet dokładnie określić, na czym skupiała się historia? 

Bohaterowie zasługują na ogromne brawa. Sama Alfie jest dość niepozorny, ale kryje się w nim coś takiego, co nie pozwala czytelnikowi go nie lubić. Jest to postać skomplikowana, ale interesująca. Ktoś, kogo trudno rozgryźć. McShane to typowy "zły glina", twardy koleś z barwną przeszłością. Dragosavalij, wpływowy bogacz, któremu nie chciałoby się podpaść. Nasz Kapturek, kobieta tajemnica. Ambitna Palla di Neve. I wiele innych, tych rzadziej lub częściej występujących, ale równie interesujących i odmiennych.

Podsumowując, jestem pod wrażeniem pomysłowości i kunsztu autora. Z pewnością jeszcze sięgnę po jego książki, choćby po Chłopców, których mam w planach od dawien dawna. Grimm City. Wilk! może pochwalić się oryginalnością, niesamowitym klimatem i barwnymi bohaterami. No i oczywiście cudną okładką, która wręcz idealnie wkomponowuje się w tę historię. Ogólnie szata graficzna, także ilustracje, które możemy znaleźć w środku, zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Jestem tylko ciekaw, czy to już koniec opowieści o mrocznym mieście? Czy Ćwiek ma zamiar zamienić Grimm City w serię? Bo jeśli tak, to zdecydowanie sięgnęłabym po kontynuację.

"Grimm City. Wilk!" Jakub Ćwiek, Wyd. Sine Qua Non, str. 375

6 komentarzy:

  1. Zastanawiałam się czy poprosić o egzemplarz recenzencki tej książki, jednak niestety brak czasu przeważył. Jednak gdy tylko nadarzy się jakakolwiek okazja i wolna chwila, to na pewno sięgnę po coś Ćwieka, już od długiego czasu się mijamy. Czas to zmienić!

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie Ćwiek się nawet wypowiadał, że w tym typie kryminału zagadka nie jest tak ważna, jak tło całej historii :)
    http://drewniany-most.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. To dopiero druga książka tego autora jaką czytałam, a jestem zachwycona. "Chłopcy" czekają na półce! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie akurat sama fabuła tak nie oczarowała (choć zła nie była), ale za to cała reszta - miodzio :3

    Pozdrawiam,
    Między sklejonymi kartkami

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno nietuzinkowe ujęcie baśni i mam na nią chęć. Gdy tylko spotkam w swojej bibliotece, to z pewnością po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam ,,Kłamcę" tego samego autora i pamiętam, że wtedy nie urzekł mnie jakoś bardzo, ale wrażenia były bardzo pozytywne, niesamowicie podobał mi się miks mitologii. A gdy usłyszałam o ,,Grimm City", to od razu zapragnęłam po to sięgnąć. Uwielbiam baśnie, a jak jeszcze tak świetnie i oryginalnie wykorzystane... naprawdę mnie zachęciłaś, chciałabym przeczytać:)
    Pozdrawiam ciepło!
    P.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...