17 stycznia 2017

Miedzy światem żywych i umarłych - gdzieś w odmętach świadomości [przedpremierowo]

Człowiek był, jest i najprawdopodobniej zawsze będzie nieodkrytą zagadką, istotą, której w żaden sposób nie można zrozumieć za pomocą umysłu. Co chowa się w naszych głowach? Czym są emocje, sny, ulotne wyobrażenia, myśli? Czy istnieją pomiędzy nami jakieś tajemnicze więzi, działające poza naszą kontrolą, a nawet poza świadomością? Co odczuwa osoba w śpiączce i gdzie się znajduje? Na te i inne pytania próbują znaleźć odpowiedź Henri, Eddie i Sam, których losy nagle silnie się ze sobą splatają - a wszystko przez pewien wypadek i historie z przeszłości, pełne błędów, smutku, rozczarowań i oczywiście miłości.

Zaczęło się od wiadomości. Sam napisał do Henriego, swojego ojca, którego nigdy nie poznał, aby się spotkali. Jednak po drodze do syna Henri skoczył, ratując tonącą dziewczynkę, a siebie skazując na dni przepełnione milczeniem, nie wiedząc już, co jest prawdą, a co fikcją. W szpitalu poza Samem odwiedza go ktoś jeszcze - kobieta z przeszłości, Eddie, która musi zdecydować, czy chce trwać przy swojej dawnej miłości, która już prawdopodobnie nigdy się nie obudzi.

"Słowa są jak papier ścierny, tak długo szlifują każde uczucie, aż wreszcie znika." 

O pani George słyszałam już od dawna na blogach i vlogach oraz różnorakich stronach internetowych ciągle natykałam się na coraz to liczniejsze wzmianki i recenzje na temat Lawendowego pokoju czy, nieco rzadziej, Księżyca nad Bretanią. Autorka tych książek mnie intrygowała, interesowały mnie skrajne opinie dotyczące jej twórczości. Gdy więc trafiła mi się możliwość przeczytania najnowszej powieści Niny George, Księgi snów, nie wahałam się ani chwili. Musiałam na własnej skórze doświadczyć, czym tak recenzencki świat się zachwyca a równocześnie co mu się tak nie podoba.

Księga snów jest, na co wskazuje tytuł, lekturą niezwykle senną, mglistą, refleksyjną, powolną. Opowiadana przez autorkę historia jest jakby rozmyta, nie ma wyraźnych konturów i zanim zapytacie, o co mi chodzi, powiem tak - fikcja miesza się tu z rzeczywistością, prawda z obłędem, a wszystko to osnute jest gęstą mgłą emocjonalnych rozterek i uczuć. Autorka prowadzi nas w głąb świadomości głównych bohaterów, próbując wzbudzić w nas empatię, zrozumienie ich sytuacji. Stawia nas gdzieś pomiędzy jawą a snem. To, o czym pisze, nie jest zbyt odkrywcze. Księga snów opowiada o miłości, ten niespełnionej, a może nawet w porę nierozpoznanej. Mówi o odpowiedzialności, ojcostwie i macierzyństwie, o podejmowaniu decyzji, o woli życia. Jednak sposób, w jaki Nina George porusza te tematy, jakaś subtelność i tajemniczość jej pióra... urzeka.

Nie jest to książka, która zapada w pamięć. Księga snów nie powoduje psychicznego i emocjonalnego "rozedrgania", nie zostawia czytelnika z uczuciem pustki w głowie. Mimo to coś w tej powieści przyciąga, czaruje, angażuje. Może jest to poetyckość, jaką posługuje się pani George, która niestety często niebezpiecznie zbliża się ku melodramatyzmowi i banalności. A może to żalący się nam bohaterowie, których w jakiś niepojęty sposób się lubi, zaczyna się z nimi współczuć, przeżywać razem z nimi kolejne trudności i niepewności.

Z naszej trójki najbardziej chyba polubiłam Eddie, mimo iż jest to istota na wskroś naiwna, zupełnie niedbająca o własny interes, poświęcająca swoje życie dla innych. Jest to kobieta bardzo emocjonalna, sympatyczna i oczywiście kochająca literaturę fantastyczną (kiedy w książce pojawił się tytuł: Czas żniw, myślałam, że twarz rozpłynie mi się w uśmiechu!). Zaimponowała mi jej wewnętrzna siła, to, że na nic się nie skarżyła i potrafiła wybaczać. Sam, trzynastolatek o ponadprzeciętnej wrażliwości, irytował mnie. Był nijaki - taka ciepła klucha, która obnosi się ze swoimi uczuciami i widzi to, czego inni nie dostrzegają. Nie rozumiałam jego uczucia do Madelyn. Ani wszystkich idiotyzmów, które wyczyniał. Henri za to jest człowiekiem zagadką. Chociaż jest osią, wokół której kręci się cała fabuła, czytelnik ma wrażenie, jakby bohater ten był nieobecny, jakby w ogóle go nie było. Poznajemy go przez pryzmat jego myśli, historii, wspomnień. W sposób niebezpośredni.

"Dopiero teraz zyskałam wewnętrzną wolność i po przeżyciu czterdziestu lat czuję się gotowa na rozpoczęcie kolejnego cyklu. Jego tematem będzie życie."
- Posłowie, Nina George

Nie wiem, co myśleć o tej książce. To opowieść o ludziach, którym nie brakuje wrażliwości, empatii, chęci zrozumienia, otwartych na to, co zsyła im los. To refleksyjny pamiętnik, zapis wspomnieć, wyobrażenia na temat tego, co kryje się wewnątrz naszego umysłu. To rzeczywistość umieszczona gdzieś pomiędzy życiem a śmiercią. To jakiś niezidentyfikowany twór, który w sumie nie wiadomo, o czym mówi, a mimo to chce się czytać dalej i dalej, przez który się przepływa, spokojnie, łagodnie i lekko. To książka, która pokazuje, że można, a nawet należy, być człowiekiem myślącym, refleksyjnym, uczuciowym, współczującym. To książka, która sprawia, że chce się spojrzeć na świat inaczej, w jaśniejszych barwach. 

"Księga snów" Nina George, Wyd. Otwarte, str. 424

. . .
W dalszym ciągu zapraszam do rozdwajki na blogu - więcej informacji po kliknięciu w baner znajdujący się w prawej kolumnie! 

3 komentarze:

  1. Nie czytałam żadnej książki tej autorki, chociaż ta brzmi interesująco. Może zwrócę na nią uwagę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie czytałam nic takiego refleksyjnego także przymierzam się do KSIĘGI SNÓW :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam autorki, ostatnio znowu wróciłam do książek Christie.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...