Ma dwie starsze siostry, które się nad nią znęcają.
Mieszka we wspaniałej rezydencji Buckshaw.
Zazwyczaj podróżuje na Gladys - to jej rower.
Często jeździ na niej do pobliskiej wioski.
Pyta tam ludzi o przeróżne rzeczy.
Znalazła trupa w ogrodzie.
Więc pyta ludzi o tego trupa.
Lubi też eksperymenty.
Chemiczne.
Przeprowadza je w swoim laboratorium.
Jej pasją są trucizny.
Ostatnio zainteresowała się także filatelistyką.
Bo znalazła pewien znaczek.
W dziobie zdechłego bekasa.
Flavia de Luce jest zdecydowanie ciekawą dziewczynką. A odkąd znalazła w swoim ogrodzie trupa, który umierając wydyszał w jej stronę ciche Vale, ma wspaniałą okazję, żeby popisać się swoimi umiejętnościami detektywistycznymi oraz wiedzą na temat chemii. Kim jest nieżywy nieznajomy? Kto go zabił? Jakie znaczenie w tym wszystkim mają znaczki pocztowe? Czy Flavii, działającej na przekór policji, uda się rozwiązać tę zagadkę?
Do książki Alana Bradleya zachęciła mnie siostra. Cały czas ględziła mi, jak dobra to książka, jak ciekawy język, a Flavia to, a Flavia tamto... No cóż, podziałało. Wypożyczyłam z biblioteki, przeczytałam i muszę przyznać, że się nie rozczarowałam. Nie wiem, czy kiedyś natknęliście się na "Zatrute ciasteczko", ale jest to powieść dość znana i doceniana. Sam Alan Bradley przypomina mi jakąś postać z bajki, jakiegoś czarodzieja... Nie uważacie? Muszę przyznać, że czytając jego powieść rzeczywiście czułam się, jakbym przeniosła się do jakiegoś innego świata.
Może wrócę jeszcze raz do Flavii. Ta jedenastolatka jest zdecydowanie najciekawszą i najdziwniejszą postacią w całym Bishop's Lacey. Już w pierwszej scenie, kiedy to próbuje wydostać się z szafy, w której zamknęły ją jej siostry - Dafne i Ofelia, można wywnioskować, że jest to osóbka niebanalna i bardzo inteligentna. W końcu nie każda dziewczynka w jej wieku pała tak wielką miłością do chemii. No i nikt na widok trupa nie czuje... zainteresowania. Nikt także nie ma tak specyficznego myślenia. Oczywiście widzimy tu narrację pierwszoosobową, z punktu widzenia Flavii i muszę przyznać, że autor naprawdę wczuł się w postać. Inni bohaterowie książki nie są już może tak fascynujący jak nasza chemiczka, ale trzymają poziom. Szczególnie upodobałam sobie Doggera, ogrodnika w Buckshaw, dosyć tajemniczego człowieka, który miewał ataki.
Co jest charakterystyczne jeszcze dla tej powieści? Wiele wplecionych w nią nawiązań do angielskiej kultury i literatury. Dowiedziałam się, że Alan Bradley jest anglofilem (zresztą akacja książki umieszczona jest oczywiście w małym miasteczku w Anglii, w połowie XX wieku), co można było łatwo zauważyć. Przykładem jest chociażby sam tytuł, tłumacząc z oryginału byłoby to "Ciasteczko słodkie u dna", ale tłumacz zdecydował się nazwać książkę inaczej. Zresztą, tytuł nawiązuje do pewnego wierszyka (widoczny powyżej). Nie mam pojęcia jednak, co on znaczy, może mnie olśnicie? Tłumacz, pan Jędrzej Polak, musiał mieć trudny orzech do zgryzienia. Nie tak łatwo znowu przetłumaczyć książkę z jednej kultury, z jednego języka, na inny, prawda?
Sama historia - zagadka kryminalna, trup w ogrodzie - wydawały się dosyć proste. Cała zbrodnia nie była znów taka skomplikowana, choć oczywiście nie udało mi się zgadnąć, kto był sprawcą. Przykro mi, ale nie jestem Flavią de Luce. Wydarzenia sobie szybciutko lecą, Flavia odkrywa nowe poszlaki, miewa pewne olśnienia, powoli dochodzi do rozwiązania - a my razem z nią. Tyle. Zanim się obejrzysz, będziesz czytał ostatnią stronę, słowo daję. Nawet nie wiem, kiedy ja skończyłam czytać "Zatrute ciasteczko".
Na koniec mogę Wam polecić dwa króciutkie filmiki o całej serii Alana Bradleya. Jeśli macie ochotę, to kliknijcie TUTAJ i TUTAJ. Właśnie z nich dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy o "Zatrutym ciasteczku".
Więc jeśli kochacie opowieści z klimatem, o morderstwach, dziwnych wydarzeniach, czy znaczkach pocztowy, jeśli chcecie się dowiedzieć, kim jest wspomniany wcześniej bekas (dobra, powiem - to ptak), jeśli lubicie czytać o niezwykłych dziewczynkach i jesteście fanami chemii, jeśli lubujesz się w angielskiej literaturze, jeśli masz ochotę na coś innego - to książka stworzona dla Ciebie.
"Czasem chwytanie ulatującej myśli przypomina ściganie ptaka, który wpadł do pokoju. Człowiek się skrada na paluszkach, wyciąga rękę... i fruuu! Ptaszka nie ma, umknął w ostatniej chwili, machając skrzydełkami..."
Do książki Alana Bradleya zachęciła mnie siostra. Cały czas ględziła mi, jak dobra to książka, jak ciekawy język, a Flavia to, a Flavia tamto... No cóż, podziałało. Wypożyczyłam z biblioteki, przeczytałam i muszę przyznać, że się nie rozczarowałam. Nie wiem, czy kiedyś natknęliście się na "Zatrute ciasteczko", ale jest to powieść dość znana i doceniana. Sam Alan Bradley przypomina mi jakąś postać z bajki, jakiegoś czarodzieja... Nie uważacie? Muszę przyznać, że czytając jego powieść rzeczywiście czułam się, jakbym przeniosła się do jakiegoś innego świata.
Może wrócę jeszcze raz do Flavii. Ta jedenastolatka jest zdecydowanie najciekawszą i najdziwniejszą postacią w całym Bishop's Lacey. Już w pierwszej scenie, kiedy to próbuje wydostać się z szafy, w której zamknęły ją jej siostry - Dafne i Ofelia, można wywnioskować, że jest to osóbka niebanalna i bardzo inteligentna. W końcu nie każda dziewczynka w jej wieku pała tak wielką miłością do chemii. No i nikt na widok trupa nie czuje... zainteresowania. Nikt także nie ma tak specyficznego myślenia. Oczywiście widzimy tu narrację pierwszoosobową, z punktu widzenia Flavii i muszę przyznać, że autor naprawdę wczuł się w postać. Inni bohaterowie książki nie są już może tak fascynujący jak nasza chemiczka, ale trzymają poziom. Szczególnie upodobałam sobie Doggera, ogrodnika w Buckshaw, dosyć tajemniczego człowieka, który miewał ataki.
"Jeśli ciasteczko nie słodkie u dna,Cóż po tym, że kryzy ma?"William King, Sztuka gotowania
Co jest charakterystyczne jeszcze dla tej powieści? Wiele wplecionych w nią nawiązań do angielskiej kultury i literatury. Dowiedziałam się, że Alan Bradley jest anglofilem (zresztą akacja książki umieszczona jest oczywiście w małym miasteczku w Anglii, w połowie XX wieku), co można było łatwo zauważyć. Przykładem jest chociażby sam tytuł, tłumacząc z oryginału byłoby to "Ciasteczko słodkie u dna", ale tłumacz zdecydował się nazwać książkę inaczej. Zresztą, tytuł nawiązuje do pewnego wierszyka (widoczny powyżej). Nie mam pojęcia jednak, co on znaczy, może mnie olśnicie? Tłumacz, pan Jędrzej Polak, musiał mieć trudny orzech do zgryzienia. Nie tak łatwo znowu przetłumaczyć książkę z jednej kultury, z jednego języka, na inny, prawda?
Sama historia - zagadka kryminalna, trup w ogrodzie - wydawały się dosyć proste. Cała zbrodnia nie była znów taka skomplikowana, choć oczywiście nie udało mi się zgadnąć, kto był sprawcą. Przykro mi, ale nie jestem Flavią de Luce. Wydarzenia sobie szybciutko lecą, Flavia odkrywa nowe poszlaki, miewa pewne olśnienia, powoli dochodzi do rozwiązania - a my razem z nią. Tyle. Zanim się obejrzysz, będziesz czytał ostatnią stronę, słowo daję. Nawet nie wiem, kiedy ja skończyłam czytać "Zatrute ciasteczko".
Na koniec mogę Wam polecić dwa króciutkie filmiki o całej serii Alana Bradleya. Jeśli macie ochotę, to kliknijcie TUTAJ i TUTAJ. Właśnie z nich dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy o "Zatrutym ciasteczku".
Więc jeśli kochacie opowieści z klimatem, o morderstwach, dziwnych wydarzeniach, czy znaczkach pocztowy, jeśli chcecie się dowiedzieć, kim jest wspomniany wcześniej bekas (dobra, powiem - to ptak), jeśli lubicie czytać o niezwykłych dziewczynkach i jesteście fanami chemii, jeśli lubujesz się w angielskiej literaturze, jeśli masz ochotę na coś innego - to książka stworzona dla Ciebie.
"Zatrute ciasteczko" Alan Bradley, Wyd. Vesper, str. 366
. . .
Ostatnio czytanie idzie mi raczej wolno, dlatego recenzje będą pojawiać się... no, rzadziej ^^ Dalej próbuję skończyć "Krzyżaków" i to na razie zajmuje mój czas. Ze zdziwieniem muszę stwierdzić, że ta lektura wcale nie jest tak zła, jak wszyscy mówią. Mnie się nawet podoba :)
Chciałabym się Wam jeszcze pochwalić - niedawno dostałam drugie miejsce w konkursie na recenzje swojej ulubionej książki! Zrecenzowałam "Magiczne lata" i choć nie byłam z tego tekstu zbyt zadowolona, dostałam w nagrodę książkę "Fantastyczny Kraków" Pawła Dunina-Wąsowicza. Jest o literaturze fantastycznej z tłem w Krakowie. No, zobaczymy.
Zapowiada się interesująco :) Możliwe, ze kiedyś ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńGratuluję wygranej! Ach, Kraków. Wspaniałe miasto z urokiem(przemilczę te zanieczyszczenia, codzienne korki no i specyfikę MPK)
A mi ''Krzyżacy'' się podobali! Najbardziej od drugiej części :)
Nie spotkałam tej książki nigdy, a szkoda, bo wydaje się być ciekawą pozycją :)
OdpowiedzUsuńJa "Krzyżaków" uwielbiam... :D Bardzo podobała mi się ta książka :)
Ooo, nie słyszałam nigdy o tej książce, a brzmi naprawdę ciekawie i tak jakoś... magicznie. Od razu mi się przypomniała młodociana geniuszka Matylda :D Co do "Krzyżaków"... początek był straszny, ale potem już ciekawiej. Chociaż osobiście wolę "Quo vadis" i "Ogniem i mieczem" (Bohun, Bohun! <3) - mam zamiar przeczytać całą trylogię :)
OdpowiedzUsuńFajny tytuł ;D
OdpowiedzUsuńCHEMIA <3 Jej... i to jedno słowa sprawia, że muszę koniecznie przeczytać tę książkę! <3
OdpowiedzUsuńMmm... Gratki! :D
P.c.
PS> Wbrew pozorom, ja naprawdę jestem podobna do Scarlett.
Lubisz chemię? A jednak jesteś trochę ścisłowcem, ach.
UsuńPozdrawiam ciepło ^^
PS. Tak, oczywiiiiiiście... :)
TROCHĘ? Marzenko, ja naprawdę jestem umysłem ścisłym. Matmę kocham od pierwszej klasy, zawsze uwielbiałam rozwiązywać zadania i poznawać nowe. Swój podręcznik od chemii przeczytałam już jakieś 5 razy. Serio. Czytam te same tematy kilkakrotnie i rozwiązuję te same zadania cały czas. Ociupinkę mniej lubię fizykę, ale pan Nabiałek to najlepszy nauczyciel na świecie, więc wiesz... ^.^ A jeśli chodzi o polski z którego myślisz, że mam dobre oceny to muszę Cię zawieść.... aktualnie modlę się o czwórkę, a jeśli będę ją miała to będzie to prawdziwy cud, bo z żadnej klasówki nie mam żadnej czwórki, jedynie same tróje. Ach, ostatnio jeszcze dostałam na lekcji jedynkę, ale mama podpisała i nie wstawiła do dziennika. :D
UsuńDobra, dobra, niech Ci będzie ^^ Powiedzmy, że Ci wierzę ;P Przeczytałaś podręcznik do chemii ile razy?! Teraz jest ten moment, kiedy z niedowierzania przechodzę w fazę strachu.
UsuńJa też bardzo lubię matmę i chemię (choć może nie w takim stopniu jak Ty...), ale tylko, jak jest coś do obliczania. Nie przepadam za wkuwaniem regułek. Dlatego też nie lubię zbytnio fizyki (no, a nasz pani nie potrafi zbytnio tłumaczyć, choć jest w porządku). Na serio grozi Ci trója z polskiego? Ale jak? Przecież lubisz literaturę i dawne epoki... czy nie? No... i trochę z matmą związku ma. Na przykład takie wykresy zdań, albo... litery można liczyć, albo rozwiązywać zadania... gramatyczne. Trzeba podstawiać równania do wzoru (czytaj: "h" bądź "ch" do wyrazu). No i można też... liczyć wersy i sylaby w wierszu :P
Czytałam dawno temu, ale dobrze wspominam :) Ta książka ma to coś.
OdpowiedzUsuńWow. Trochę dziwna ta Favia. Może nie tyle dziwna, co bardzo specyficzna. Nie słyszałam o tym opowiadaniu, ale autor faktycznie wygląda jak jakiś dobry czarodziej! Mógłby grać Dumbledore'a albo Gandalfa! ^^
OdpowiedzUsuńU mnie w bibliotece niestety nie ma tej pozycji (Ola odkryła coś takiego jak katalog internetowy!).
Gratuluję! ^^ Recenzja faktycznie była genialna, spokojnie mogliby Ci dać pierwsze miejsce.
A tak w ogóle, to co słychać z Twoją video recenzją?
Pozdrawiam serdecznie!
Z video recenzją? Dobre pytanie... Nagrywałam ją już chyba z pięć razy, ale z żadnego filmiku zadowolona nie byłam... Ale postaram się spróbować (jak ja kocham maślane masła!) jeszcze raz. Prawdopodobnie z książką Johna Greena.
UsuńKatalogi internetowe są niezastąpione - to fakt. Ułatwiają życie ^^
Ach, a tą recenzję napisałam inną, na blogu jej nie ma... Może kiedyś ją opublikuję ^^
Pozdrawiam ciepło