Dziś przeniesiemy się w czasie. Staniemy twarzą w twarz sami ze sobą - z nami sprzed lat. Zobaczymy siebie koślawo stawiających pierwsze litery, z trudem składających ze sobą słowa i zdania. Nasze niewielkie jeszcze ciałka i malutkie rączki trzymające z trudem książkę. Popatrzmy w tył, przypomnijmy sobie, jakie były nasze pierwsze przeczytane pozycje, kto wspierał nas w naszym pierwszych czytelniczych mękach? Czy na Twojej półce stały stosy kolorowych książeczek, tomy baśni, a może jakieś gazetki? Wspomnienie książeczek pełnych barwnych ilustracji, może już rozmyte i niewyraźne, sprawia, że się uśmiechamy. Dziś recenzja takich właśnie dwóch dziecięcych powiastek - przyjemnych, pozytywnych, prostych i wspierających najmłodszych w ich czytelniczych próbach.
"O chłopcu, który wpadł do książki" Peter Carnavas
Nie wiem dlaczego, ale rozczula mnie myśl o tym, że książkę, którą ja czytałam może pięć minut, takiemu brzdącowi może zająć kilka razy więcej. I że może mu równocześnie dać o wiele więcej radości, spełnienia i przyjemności. W pozycji Carnavasa jest w sumie więcej obrazków niż tekstu, a mimo to autor wplata w nią morał. Poprzez te kilkanaście zdań i ilustracje mówi młodemu czytelnikowi o życiu. Bezimienny chłopiec, który wpadł do książki, zadaje sobie to samo pytanie, które nurtuje ludzkość od wieków: po co tu jestem? Dlaczego się tu znajduję? I czym jest świat? Szukając odpowiedzi, odkrywa, że są ludzie, którzy go potrzebują, patrzy na wszystko, co kiedykolwiek stworzył i znajduje sens swojego istnienia. Autor obrazowo przedstawia ludzkie życie - od dziecka, aż do dojrzałości. Pokazuje, jakie intensywne, interesujące i pożyteczne może być. Jak wiele można zrobić, jaka wiele można dokonać!
Opowiastka jest może naiwna, może króciutka, ale w swojej prostocie pouczająca i ciekawa. Poza tym zachwyca mnie piękne wydanie książki oraz nieprzekombinowane, radosne, sympatyczne ilustracje. Duże litery i mała ilość tekstu na każdej stronie z pewnością będą motywacją dla dopiero dojrzewających czytelników. Pozycja idealnie nada się na prezent dla jakiegoś małego członka rodziny - ślicznie wygląda i z pewnością wesprze w nauce czytania.
"Ostatnie drzewo w mieście" Peter Carnavas
Kolejna pozycja Carnavasa opowiada o chłopcu żyjącym w ogromnym mieście, w którym rośnie tylko jedno drzewo. Jednak i to zostaje ścięte, pozbawiając mieszkańców zieleni. Chociaż niezupełnie - chłopiec postanawia przywrócić ciut przyrody do miasta. W tej krótkiej powiastce autor zawarł bardzo prostu morał - potrzebę chronienia natury. Równocześnie jednak historią o drzewie Carnavas mówi nam o czymś jeszcze, że to my zmieniamy świat i jesteśmy zdolni do wielkich czynów. Ostatnie drzewo w mieście, tak jak i książka opisana przeze mnie powyżej, jest zdecydowanie lekturą idealną dla dzieci rozpoczynających dopiero swoją przygodę z książką. Autor tworząc historie oderwane od rzeczywistości, mocno przecież do niej nawiązuje, pozwalając tym najmniejszym wyciągać wnioski i uczyć się nie tylko trudnej sztuki czytania, ale także poznawać świat. Szata graficzna po raz kolejny wspaniała, urocza i miła dla oka. Myślę, że idealnie sprawdzi się do samodzielnego czytania, jak również czytania wspólnie z dzieckiem. Obydwie pozycje z pewnością będą świetną alternatywą na prezent na zbliżające się wielkimi krokami Święta.
Poza tym zobaczcie na okładkę! Właśnie uświadomiłam sobie jeszcze jedną ważną radę, którą Carnavas zawarł w swojej książce. Dzieci, pamiętajcie! Trzeba zawsze nosić kask, gdy się jeździ na rowerze.
Za egzemplarze recenzenckie dziękuję wydawnictwu Adamada!
Ojej, to byłby idealny prezent dla mojego siostrzeńca :D
OdpowiedzUsuń