Chyba każdy choć raz słyszał o tej książce (dobra, kogo ja oszukuję, raczej wszyscy słyszeli o filmie nakręconym na jej podstawie). "Trzy metry nad niebem"... Intrygujący tytuł i jeszcze ta okładka. Opis zapewnia nas, że mamy do czynienia z niezwykle romantyczną i piękną historią dwóch zupełnie odmiennych charakterów. W tle za to niezwykle klimatyczne Włochy, ze swoimi malowniczymi krajobrazami, wycieczkami motorowymi, różnorakimi pizzeriami i kawiarniami... Któż nie chciałby zatonąć w tak... idealnej opowieści?
Babi to dziewczyna z dobrego domu. Poukładana, posłuszna, z dobrymi ocenami i nienagannym zachowaniem. Nie miesza się w nic, co jest po prostu złe. Trzyma się z dala od bijatyk, kradzieży i nieodpowiedniego towarzystwa. Nie miesza się w nic, co może przynieść kłopoty.
Step jest wszystkim, czego Babi nienawidzi. Jego życie to ciągłe bójki, ćwiczenia na siłowni, jazda na motorze... Robi wszystko, na co ma ochotę, nie bacząc na nic, ani na nikogo. Jest brutalny i zawsze stawia na swoim. Jedni się go boją, drudzy darzą szacunkiem. A jeszcze inni po prostu patrzą na niego ze wstrętem.
Co takiego ich do siebie zbliży?
"- Jestem szczęśliwa. Nigdy w całym moim życiu nie czułam się tak dobrze. A ty? - Ja? – przytula ją do siebie – ja czuję się znakomicie. - Tak, że mógłbyś palcem dotknąć nieba? - Nie, nie tak. - Jak to, nie tak? - O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem."
Na początku byłam naprawdę zaintrygowana. Już od miesięcy chciałam sięgnąć po "Trzy metry nad niebem", które jest popularne już od kilku lat. Najpierw przeczytała ją moja koleżanka, potem siostra, aż w końcu... przyszła kolej na mnie. Chyba jest ze mną coś nie tak, bo czuję się oszukana, zawiedziona i zezłoszczona. To tylko tyle?! To miało być coś cudownego, zachwycającego i pełnego uroku. A znalazłam w niej tanią książkę romantyczną, raczej niewartą takiego rozgłosu. Musi być ze mną coś nie tak. Musi. Czeka Was dłuuuga recenzja...
Co rzuciło mi się w oczy na wstępie - autorem nie jest kobieta! Szczerze mówiąc to mnie nawet ucieszyło. Facet raczej nie będzie starać się opisać ckliwej historyjki, no, i nigdy nie czytałam tego typu romansu napisanego właśnie przez mężczyznę. Styl pisania autora od razu przypadł mi do gustu. Był prosty, owszem, ale niebanalny. Choć z początku nie mogłam przyzwyczaić się zbytnio do dialogów (nigdy nie wiadomo było, kto co mówi), ale z czasem zaczęłam to oswajać. Tak więc na samym początku zapowiadało się ciekawie.
Bohaterowie. Mówię od razu, że Stepa nienawidzę całym swym sercem i naprawdę nie wiem, czemu był pokazany jako postać pozytywna. Jak dla mnie był brutalnym, nieokrzesanym egoistą i chuliganem, który nie wie co to kultura i inny człowiek. Nie mogłam go po prostu znieść. Więc jaka była moja radość, że Babi (z która już na początku się utożsamiłam) ma co do niego podobne odczucia. Niestety tylko przez jakiś czas, bo zaraz po wzajemnej niechęci, przyszła pora na gorącą miłość. Nie mam pojęcia, kiedy ta zmiana nastąpiła i z jakiego powodu, ale wydało mi się to co najmniej nienaturalne.
Tak więc zaraz gdy Babi i Step zaczęli się spotykać, jakoś ta książka zaczęła mi się mniej podobać. Całkowicie nie zgadzam się z opisem na okładce, gdzie jest napisane, że... "Pod wpływem tej miłości zmieniają się oboje. Babi otwiera się na świat, dojrzewa, a Step łagodnieje. Babi jest jedyną osobą, której Step powierza swój mroczny sekret...". Nic mi się tutaj nie zgadza. Owszem, Babi się nieco zmieniła, ale według mnie jedynie na gorsze. Step pociągnął ją na dno, a ona szczęśliwa i zaślepiona się na to zgodziła. Step nic, a nic się nie zmienił. Tyle tylko, że przy Babi nieco hamował swoje "zainteresowania".
Akcja się nie zatrzymywała i muszę przyznać, że książka mnie wciągnęła, ale... czegoś mi w niej brakowało. Czułam, jakby przez cały czas autor próbował nas zachęcić do tego wszystkiego, co przecież wiadomo - jest egoistyczne. Ucieczki z domu, szantaże, kradzieże, ciągłe kłamstwa... Nie mówcie mi, że do tego mam w życiu dążyć. Ale "Trzy metry nad niebem" udowadniają, że to wszystko to nic! Trzeba zawsze stawiać na swoim, nawet jeśli miałoby to komuś sprawić przykrość. Dobra, dobra, trochę przesadzam. Końcówka powieści jest rewelacyjna! Pokazuje wszystkie błędy głównych bohaterów, podsumowuje nam ich wady, podsuwa nam pod nos pewne wartości. Tylko przez tą końcówkę (i z sympatii do Polla), mogę postawić tej książce ocenę wyższą niż pięć.
Tak więc streszczając w kilku słowach moją długaśną i pokręconą nieco recenzję. Choć zachowanie bohaterów i ich podejście cały czas wydawało mi się egoistyczne, to za czasem widać pewne zmiany. Historia nie powaliła mnie niestety na kolana, a postać Stepa jest wszystkim, czego nienawidzę w ludziach. Styl autora bardzo przypadł mi do gustu, a akcja się nie zatrzymywała. I cudowne Włochy! Ten klimat, kawiarnie, noce i blask Księżyca! Cudowne. I wiecie co? Z chęcią przeczytam drugą część choćby po to, aby dowiedzieć się, co było dalej.
"Trzy metry na niebem" Federico Moccia, Wyd. MUZA SA, str. 335
Książkę przeczytałam do wyzwań: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu oraz Wyzwanie biblioteczne
Słyszałam o tej książce, ale zabiorę się za nią dopiero gdy będę miała jak to zrobić. Nie ciągnie mnie specjalnie do filmu, więc mogę poczekać :D
OdpowiedzUsuńA ja o filmie nie słyszałam :P
OdpowiedzUsuńChyba raczej sobie odpuszczę. Jest wiele ciekawszych książek ;)
Ooo. Wielkie zaskoczenie. Raczej chwalą tę książkę, niż ganią. Ale to dobrze, że pozostajesz przy swoim - już kiedyś zawiodłam się na "powszechnie chwalonej powieści". Także tym razem się nie skuszę,. Czuję, że wytknięte przez ciebie błędy raziłyby i mnie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: www.nieidentyczne-polki.blogspot.com
Ja zakochałam się zarówno w książce, jak i w filmie. Nie przeszkadzało mnie, że Step był tym, kim był, a wręcz bardzo intrygowało. Twoja opinia bardzo mnie zaskoczyła. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiespecjalnie mam ochotę to czytać, nie wydaje mi się, aby "Trzy metry nad niebem" przypadły mi do gustu, choć może kiedyś... jeśli nie będę miała nic innego pod ręką... :)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu ciągle słyszy się o tej książce, i przez to ja też chciałabym ją przeczytać:) O filmie wiem, że jest dobry, choć sama jeszcze nie oglądałam. Mam nadzieję, że mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
O filmie mozliwe, że nie słyszałam, a o ksiażce tak. Nawet widziałam w Biedronce, ale nie zainteresowała mnie.
OdpowiedzUsuńKojarzę film. O książce trochę słyszałam. Ale te opinie były raczej... no pozytywne. Sama nigdy nie czytałam, może kiedyś się zdecyduję. Ale okładka jest naprawdę genialna *o*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Książkę czyałam dośc dawno i wtedy byla dla mnie ona przecudowna <3- nie dziwota gdy było się tą malutką niepoprawną romantyczką. Z perspektywy czasu, dochodzę do wniosku, że jest dużo książek znacznie lepszych. Jeśli chodzi o film, no cóż powzdychać można patrząc na bohaterów, jednak czy nad ogólnym zarysem można robić to samo ? Bez przesady :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
No gdzieś mi tam mignęła, ale prawdę mówiąc przed przeczytaniem recenzji nie wiedziałem o czym jest :P Jednak niezbyt mnie interesuje ta historia, za jakiś czas znowu zapomnę o czym jest ta książka :P
OdpowiedzUsuńOglądałam film i bardzo mi się podobał. Teraz czas na książkę, mam nadzieję, że spodoba mi się ona bardziej niż Tobie. ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że uczucia dość mieszane ; ) Film jest taki sobie, ckliwe romansidło jak dla mnie, ale wielu go uwielbia, na przykład moja koleżanka. Kupiłam jej więc książkę na urodziny i jest zachwycona. Ja sama nie miałam jeszcze okazji przeczytać, ale zamierzam. Chociaż mam stracha po Twojej recenzji ;d
OdpowiedzUsuń