Magiczne lata... Rzeczywiście, czasy dzieciństwa zdecydowanie są magiczne. Pełne uroku, tajemnicy i ciekawości. Czy pamiętacie jeszcze, jak patrzyło się wtedy na świat? Gdy każdy dzień zapowiadał coś pasjonującego i niezwykłego? Gdy każda opowieść, legenda, historia wydawała się prawdziwa? Gdy największym szczęściem było wyjście na dwór z przyjaciółmi? A największym marzeniem było... przeżycie czegoś niesamowitego? Pamiętacie? Raczej nie. Każdy z nas w końcu dorośleje. Zapomina. Miejsce magii zastępuje nauka i rozsądek. W miejsce zaczarowanych miejsc i stworzeń wchodzi praca i obowiązek. Nie ma czasu na marzenia i wspominanie dziecięcych wygłupów. A przecież w każdym z nas powinno zostać choć trochę dziecka. Choć trochę tamtej wolności, beztroski i marzeń.
Ale ta książka to nie tylko opowieść o magicznym świecie dzieciństwie i kryjącym się za nim przygodach. Pewnego marcowego dnia Cory i jego tata są świadkami tajemniczego wypadku. W otchłań głębokiego jeziora Saksońskie stoczył się samochód. Ze zmasakrowanymi zwłokami w środku. Kto posunął się tak daleko? Który mieszkaniec spokojnego Zephyr mógłby dokonać morderstwa? A może to ktoś spoza miasta?
Piękna, tajemnicza okładka... Ciekawy opis... Pozytywne recenzje... To wystarczyło, a bym po tę książkę sięgnęła z niemałym zainteresowaniem. Co kryje się za tym jasnym księżycem i głębokim jeziorem? Jaką treść ukrywa ta cudna okładka? No cóż... Zaprzyjaźnialiśmy się z "Magicznymi latami" powoli. One przemawiały do mnie cichym, chłopięcym głosem, pełnym ekscytacji i przygody, ale także spokoju. Opowiadały mi o Zephyr i jego mieszkańcach. Pokazywały mi, jacy są ludzie. Ja za to chwaliłam, jak pięknie są napisane. Jak cudownie gawędzą. Jak realistycznie budują przede mną obraz magicznego dzieciństwa. Mięliśmy dużo czasu, aby się zaprzyjaźnić. Ponad sześćset stron. Tyle nam wystarczyło. Ale jeszcze kiedyś wrócę do mojego starego przyjaciela. Na pewno.
Bohaterowie książki są cudowni. Namacalni, prawdziwi i barwni. Ciekawski Cory, nasz główny bohater, bezwstydny i nieci szalony Vernon, ponad stuletnia czarnoskóra Dama, rzucający barwnymi przezwiskami doktor Lezander... Nazwisk i imion jest pełno i każdy z pewnością znajdzie swoją ulubioną postać. Moim ulubieńcem jest chyba... bujający w obłokach Davy Ray. Ale nie tylko z ciekawymi ludźmi mamy tutaj do czynienia. Jest też Stary Mojżesz śpiący spokojnie w pobliskiej rzece, Rakieta, dzielny towarzysz wypraw, dinozaur, który uciekł do lasu, Zbój, który powstał z martwych.
Historia jest niesamowita. Chyba nigdy nie czytałam książki, która mieściła by w sobie tyle odmiennych historii i bohaterów. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik, a autor po prostu czaruje słowami. Idealna opowieść mówiąca o dojrzewaniu, tych magicznych latach, o tajemnicy, której potem nie dostrzegamy, o życiu, które tak szybko się kończy. To po prostu trzeba przeczytać. Nie doszukałam się żadnej wady, żadnej! To powinna być lektura szkolna, dzieci pokochałyby czytanie.
Nic więcej dodawać nie muszę. Przeczytajcie - ta książka sama się wybroni.
"Mogą wyglądać dorośle - mówiła pani Neville - ale to tylko pozory. To glina, która oblepia ich z biegiem czasu. Mężczyźni i kobiety w głębi serca są wciąż dziećmi. Nadal chcieliby się bawić i skakać, ale ciężka glina im na to nie pozwala."
Piękna, tajemnicza okładka... Ciekawy opis... Pozytywne recenzje... To wystarczyło, a bym po tę książkę sięgnęła z niemałym zainteresowaniem. Co kryje się za tym jasnym księżycem i głębokim jeziorem? Jaką treść ukrywa ta cudna okładka? No cóż... Zaprzyjaźnialiśmy się z "Magicznymi latami" powoli. One przemawiały do mnie cichym, chłopięcym głosem, pełnym ekscytacji i przygody, ale także spokoju. Opowiadały mi o Zephyr i jego mieszkańcach. Pokazywały mi, jacy są ludzie. Ja za to chwaliłam, jak pięknie są napisane. Jak cudownie gawędzą. Jak realistycznie budują przede mną obraz magicznego dzieciństwa. Mięliśmy dużo czasu, aby się zaprzyjaźnić. Ponad sześćset stron. Tyle nam wystarczyło. Ale jeszcze kiedyś wrócę do mojego starego przyjaciela. Na pewno.
"Może jestem jak mój tata - naiwny. Ale lepiej być naiwnym niż zupełnie pozbawionym zdolności współczucia."
Bohaterowie książki są cudowni. Namacalni, prawdziwi i barwni. Ciekawski Cory, nasz główny bohater, bezwstydny i nieci szalony Vernon, ponad stuletnia czarnoskóra Dama, rzucający barwnymi przezwiskami doktor Lezander... Nazwisk i imion jest pełno i każdy z pewnością znajdzie swoją ulubioną postać. Moim ulubieńcem jest chyba... bujający w obłokach Davy Ray. Ale nie tylko z ciekawymi ludźmi mamy tutaj do czynienia. Jest też Stary Mojżesz śpiący spokojnie w pobliskiej rzece, Rakieta, dzielny towarzysz wypraw, dinozaur, który uciekł do lasu, Zbój, który powstał z martwych.
Historia jest niesamowita. Chyba nigdy nie czytałam książki, która mieściła by w sobie tyle odmiennych historii i bohaterów. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik, a autor po prostu czaruje słowami. Idealna opowieść mówiąca o dojrzewaniu, tych magicznych latach, o tajemnicy, której potem nie dostrzegamy, o życiu, które tak szybko się kończy. To po prostu trzeba przeczytać. Nie doszukałam się żadnej wady, żadnej! To powinna być lektura szkolna, dzieci pokochałyby czytanie.
Nic więcej dodawać nie muszę. Przeczytajcie - ta książka sama się wybroni.
"Nie śpiesz się do dorosłości. Staraj się pozostać chłopcem tak długo, jak to możliwe, bo gdy raz stracisz moc magii, na zawsze pozostaniesz żebrakiem szukających jej okruchów."
"Magiczne lata" Robert McCammon, Wyd. Papierowy Księżyc, str. 648
Książkę przeczytałam do wyzwań: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu oraz Wyzwanie biblioteczne
. . .
Dobrze, to teraz szybciutkie ogłoszenia. Mam niemałe problemy z internetem i komputerem, więc niestety przez jakiś czas nie mogę odpowiadać na Wasze komentarze, a na Wasze blogi... będę zaglądać nieco rzadziej. Posty mimo wszystko postaram się pisać regularnie, ale zobaczymy, jak to wyjdzie. Po prostu mój staruszek szwankuje i wyłącza się co chwilę. Nie daje mi w spokoju nic zrobić ^^ No, to tyle. Pozdrawiam Was wszystkich cieplutko i wpadajcie tu czasem. Za sześć dni mój blog kończy roczek!
Dużo dobrego słyszałam o tej książce. Czas w końcu ją przeczytać :D
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze :D Ból z komputerem - znam to :/
Z tego co widać, książka genialna :D
OdpowiedzUsuńPani Neville ^^ W Harrym Potterze był chłopak o takim imieniu :D
Jakby z komputerem coś się polepszyło, to możesz powiedzieć Stasi, że zrobiłam podsumowanie wcześniej ;)
Niech Moc będzie z Tobą!
Ja o tej ksiażce nie slyszałam, ale bardzo mnie zaciekawiłaś :)
OdpowiedzUsuńCzytałem, dosłownie wczoraj napisałem i opublikowałem recenzję, tak więc po więcej szczegółów odnośnie mojego zdania o niej zapraszam na bloga - o, i reklama przy okazji wyszła ;-)
OdpowiedzUsuńNa te książkę mam ochotę od dawna, mam nadzieje że w końcu wpadnie w moje ręce.
OdpowiedzUsuńTo też trzeba będzie dodać na listę...
OdpowiedzUsuń