William Crimsworth zbuntowawszy się swoim wysoko położonym wujom, wyjeżdża do hrabstwa X, aby tam szukać pracy i szczęścia. Jednak jego chlebodawca, będący równocześnie jego bratem, jest dla niego surowy, niesprawiedliwy i oschły, i nie daje mu zbyt wysokiego wynagrodzenia. Niezaspokojony William postanawia wyruszyć w świat, by tam szukać dla siebie miejsca. Trafia do Brukseli, malowniczej Belgii, gdzie otrzymuje posadę nauczyciela języka angielskiego w szkole dla chłopców, a następnie w szkole dla dziewcząt. Tam dopiero zaznaje spokoju i... miłości. Dzięki ciężkiej pracy i dążeniu do celu, jego życie powoli nabiera kolorów.
Ostatnio okropnie ciągnie mnie do literatury z innych epok. Zwłaszcza do (a jakże by inaczej) romantyzmu. Przeczytałam wszystkie ballady Mickiewicza, kilka dramatów i oczywiście nie mogłam ominąć powieści z wiktoriańskiej Anglii. Najpierw "Jane Eyre", potem "Ruth"... I znowu wracam do sióstr Brontë. Tym razem wybór padł na "Profesora", pierwszą książkę Charlotte Brontë.
Już na samym początku można rozpoznać niepowtarzalny styl pisania autorki. Jej wnikliwość, zdolność obserwacji, dokładność w opisywaniu bohaterów. Bardzo cenię te cechy. Charlotte Brontë nie bawi się w zbyt rozległe opisy przyrody, czy pogody. Skupia się raczej na samej historii, ludzkich cechach, sytuacji bohaterów. Cieszę się z tego bardzo, bo zawsze męczą mnie nudne i niepotrzebne opisy.
Jak już wspomniałam, bohaterowie są niezwykle dopieszczeni, ich różnorakie cechy, skłonności, przyzwyczajenia, sposób mówienie, czy poruszania - wszystko to jest przedstawiony w sposób naturalny. Główny bohater jest niezwykle spostrzegawczym dżentelmenem, o spokojnym usposobieniu. Myślę, że autorka w jakiś sposób się z nim utożsamiła i tak naprawdę przez Williama poznajemy ją. Chatlotte Brontë. Poza "Profesorem" przeczytałam również "Jane Eyre" tej pisarki i znalazłam pewną ciekawą rzecz. Główni bohaterowie są do sobie niezwykle podobni. Mają podobne spojrzenie na świat, podobne poglądy, charakter, ten sam spokój i spostrzegawczość. Czy właśnie taka była najstarsza z sióstr Brontë? Mocno w to wierzę.
Sama historia, opowieść Williama, specjalnie mnie nie zachwyciła. Nie, nie była nudna, ani błaha. Ale po prostu niezupełnie w moim stylu. Gonitwa Williama za... godnym życiem, za pracą, za dobrą żoną... No, jakoś mnie to do siebie nie przekonało. Owszem, podobało mi się to, że głównym bohaterem był mężczyzna. Że pokazał nam swój punkt widzenia. Ale czasem mnie najzwyczajniej w świecie irytował, głównie pod koniec, kiedy wszystko jakoś zaczęło mu się tam układać. Nie podobało mi się jego podejście do ludzi, zwłaszcza do pewnej pani, której nazwiska nie zdradzę, ale która miała duży wpływ na naszego bohatera. Spodziewałam się pełnej emocji historii, która mnie pochłonie, a może nawet wzruszy. Cóż, widocznie mężczyzn nie stać na tak wzniosłe uczucia (oczywiście nie mówię na serio!).
Mimo wszystko książka mi się podobała. Świetnie pokazuje nam tamte czasy, obyczaje, ludzi. Bohaterowie są barwni, naturalni i odmienni. Historia może i nie zachwyca, ale na pewno jest warta poznania. Jak wszystkie powieście Charlotte Brontë.
"Profesor" Charlotte Brontë, Wyd. MG, str. 312
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu MG!
Książkę przeczytałam do wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
Mam podobnie, ostatnimi czasy przyciągają mnie historie osadzone w dawno minionych latach :-) "Profesora" już sobie jakiś czas temu upatrzyłem, czekam tylko na cenową okazję ;-)
OdpowiedzUsuńMi P podobał się o wiele bardziej, bo widać w tej książce samą Charlotte (wiadomo, nie tak jak w Villette, ale widać), widać jej prawdziwą, niespełnioną miłość, jak wiadomo autorka wszystkie swoje powieści wzorowała na własnych doświadczeniach, ukazywała w nich samą siebie lub to jaka chciałaby być... Ale zmieniała koniec, zawsze zmieniała koniec. :> No i ogólnie sama Charlotte Brontë stała się dla mnie, jakby to powiedzieć, bardzo ważna, bardzo mnie jej osoba zafascynowała, zaintrygowała odkąd przeczytałam biografię, także w jej książkach zawsze doszukuję się czegoś więcej, jakiegoś niezapisanego krzyku...
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo się cieszę, że poznajesz twórczość sióstr, oby tak dalej!! :D
Ja również jak Kinga mam inne odczucia co do Profosora. Chociaż jego postać momentami mnie irytowała bo jego arogancja przeszła wszelkie możliwe granicę to nadal daże bohatera sympatią :) Zgadzam się z Kinga, w książce widać Charlotte. Pomimo iż starała się przekazać uczucia mężczyzny czuć w nich było kobiece emocje ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej ksiażki i póki co mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńBallady Mickiewicza są fenomenalne!
Nie czytałam 'profesora' i jakoś nie mam zamiaru czytać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
to nie do końca moje klimaty, ale autorkę na pewno poznam w innym dziele
OdpowiedzUsuńAh te Bronte! :) Bardzo lubię te siostry! :)
OdpowiedzUsuń