Opowiadają o miłości, o cudach, magii. O przyjaźni, trosce i oddaniu. O szczęściu i niedoli. I co najważniejsze - pokazują nam piękno życia, jego najlepsze strony. I to, że każdy z nas będzie radosny, bo spotka w życiu dobrych ludzi.
Śnieżka, Kopciuszek i Śpiąca Królewna spotkały w swoim życiu księcia i osiadły w zamku. Calineczka dostała skrzydła. Roszpunka uwolniła się z wieży. Prawie wszystkie baśnie kończą się happy endem.
Prawie...
Baśń o dziecku, które urodziło się ze śniegu jest okrutna. Momentami smutna. Przerażająca. Ale piękna na swój dziwny sposób. Mabel i Jack, para już niemłoda, bardzo chcą mieć dziecko. Niestety już jest za późno, nigdy nie będą mieć swojego maleństwa. Na Alasce zamieszkali, aby zacząć nowe życie. W samotności, spokoju i bez ciągłego smutku związanego z utratą dziecka. W chwili euforii i krótkotrwałego szczęścia lepią ze śniegu dziewczynkę. Taką, o jakiej zawsze marzyli. Następnego dnia, zamiast postaci ze śniegu znajdują tylko ślady małych stóp...
Muszę przyznać, że pierwsza myśl, jaka nasuwa mi się, gdy myślę o Dziecku Śniegu, to słowo DZIWNA. Dziwna powieść, dziwna historia, dziwne postacie i dziwny klimat. Dziwne, dziwne, dziwne! Z każdą stroną byłam coraz bardziej zaintrygowana, ale też coraz bardziej zaskoczona. Dlaczego akurat tak, dlaczego nie inaczej? Co pani robi, pani Ivey?
Na początku zapowiadała mi się ciekawa, lekka historia. Z odrobiną magii i goryczy. Nie sądziłam jednak, że autorka będzie nam opisywać patroszenia małych, biednych zwierzątek z lasu. Nie żebym była jakoś bardzo czuła w tym temacie, ale trochę mi to nie pasowało. Dziesięciolatka, która gołymi rękami zabija kunę... to nie jest normalne. Opisy krwi spływającej po rękach, czy wnętrzności wyrzuconych do rzeki - nie dają baśniowego efektu, a wręcz go nieco burzą. Wiem, że autorka chciała w ten sposób pokazać okrutność Alaski, jej groźny charakter - i wyszło jej to, ale według mnie to jakoś nie pasuje do dziewczynki ze śniegu.
Bohaterowie mają charakteru tyle co nic, ale w tym przypadku nie przeszkadzało mi to. Skupiałam się na historii i nie zwracałam uwagi na to, jakie były poszczególne postacie, bo zepsułabym sobie tym najpewniej zdanie na temat całej książki. Mabel była przewrażliwiona i denerwująca. Jedyne o czym myślała, to jaka jest nieszczęśliwa, bo nie ma dzieci. Jack był tchórzem, naiwnym i prostym. Garett był w porządku, ale pod koniec zaczął mnie niezwykle irytować swoim głupim postępowaniem. A główna bohaterka, tajemnicza śnieżna dziewczyna? Nie wiem... Nie miała ani jednej charakterystycznej cechy, nic, co mogłabym zapamiętać. No, nie licząc jej umiejętności do polowania...
Bardzo przeszkadzały mi dialogi, w których brała udział dziewczynka (nazwijmy ją tak). Dlaczego? Bo zamiast od myślników, wypowiedzi były wtedy brane w cudzysłów. Czemu? Nie mam pojęcia, chociaż już książkę skończyłam. Może autorka chciała dodać tym jeszcze więcej tajemnicy? Może chciała pokazać, jak krucha, jak dziwna, jak niezwykła jest owa dziewczynka?
Mimo wszystko historia podobała mi się. Nie zachwyciła, nie oczarowała, ale najzwyczajniej w świecie miło mi się ją czytało. Akcja nie biegnie ani za wolno, ani za szybko. Opisy nie męczą, a nawet są całkiem zgrabne, choć z początku wydawały mi się sztuczne. A opowieść o dwóch ludziach spragnionych dziecka, o Alasce i o wszystkich trudach, które wiążą się z mieszkaniem tam, jest wciągająca, czarująca i w pewien sposób piękna. Postać tajemniczej dziewczynki dziwi i nadaje książce tajemnicy, która jest tak potrzebna każdej baśni. Bo to jest baśń. Tylko w trochę innej wersji.
Więc jeśli kochasz baśnie i magię, jeśli lubisz czytać o rzeczach, które nigdy się nie wyjaśnią, jeśli lubisz zabawy na śniegu i gęste, iglaste lasy, jeśli nie boisz się czytać o polowaniach i o życiu strasznym i ciężkim, jeśli kiedykolwiek marzyłeś o czymś niezwykłym, jeśli dobra powieść, to dla Ciebie smutna i okrutna powieść, jeśli kochasz dzieci i piękne okładki - Dziecko śniegu, baśń, która baśnią nie jest, powinna Ci się spodobać.
Śnieżka, Kopciuszek i Śpiąca Królewna spotkały w swoim życiu księcia i osiadły w zamku. Calineczka dostała skrzydła. Roszpunka uwolniła się z wieży. Prawie wszystkie baśnie kończą się happy endem.
Prawie...
Baśń o dziecku, które urodziło się ze śniegu jest okrutna. Momentami smutna. Przerażająca. Ale piękna na swój dziwny sposób. Mabel i Jack, para już niemłoda, bardzo chcą mieć dziecko. Niestety już jest za późno, nigdy nie będą mieć swojego maleństwa. Na Alasce zamieszkali, aby zacząć nowe życie. W samotności, spokoju i bez ciągłego smutku związanego z utratą dziecka. W chwili euforii i krótkotrwałego szczęścia lepią ze śniegu dziewczynkę. Taką, o jakiej zawsze marzyli. Następnego dnia, zamiast postaci ze śniegu znajdują tylko ślady małych stóp...
"Ale na tym właśnie polega przygoda: nie wiesz, jak to się skończy i jak daleko zajedziesz."
Muszę przyznać, że pierwsza myśl, jaka nasuwa mi się, gdy myślę o Dziecku Śniegu, to słowo DZIWNA. Dziwna powieść, dziwna historia, dziwne postacie i dziwny klimat. Dziwne, dziwne, dziwne! Z każdą stroną byłam coraz bardziej zaintrygowana, ale też coraz bardziej zaskoczona. Dlaczego akurat tak, dlaczego nie inaczej? Co pani robi, pani Ivey?
Na początku zapowiadała mi się ciekawa, lekka historia. Z odrobiną magii i goryczy. Nie sądziłam jednak, że autorka będzie nam opisywać patroszenia małych, biednych zwierzątek z lasu. Nie żebym była jakoś bardzo czuła w tym temacie, ale trochę mi to nie pasowało. Dziesięciolatka, która gołymi rękami zabija kunę... to nie jest normalne. Opisy krwi spływającej po rękach, czy wnętrzności wyrzuconych do rzeki - nie dają baśniowego efektu, a wręcz go nieco burzą. Wiem, że autorka chciała w ten sposób pokazać okrutność Alaski, jej groźny charakter - i wyszło jej to, ale według mnie to jakoś nie pasuje do dziewczynki ze śniegu.
Bohaterowie mają charakteru tyle co nic, ale w tym przypadku nie przeszkadzało mi to. Skupiałam się na historii i nie zwracałam uwagi na to, jakie były poszczególne postacie, bo zepsułabym sobie tym najpewniej zdanie na temat całej książki. Mabel była przewrażliwiona i denerwująca. Jedyne o czym myślała, to jaka jest nieszczęśliwa, bo nie ma dzieci. Jack był tchórzem, naiwnym i prostym. Garett był w porządku, ale pod koniec zaczął mnie niezwykle irytować swoim głupim postępowaniem. A główna bohaterka, tajemnicza śnieżna dziewczyna? Nie wiem... Nie miała ani jednej charakterystycznej cechy, nic, co mogłabym zapamiętać. No, nie licząc jej umiejętności do polowania...
Bardzo przeszkadzały mi dialogi, w których brała udział dziewczynka (nazwijmy ją tak). Dlaczego? Bo zamiast od myślników, wypowiedzi były wtedy brane w cudzysłów. Czemu? Nie mam pojęcia, chociaż już książkę skończyłam. Może autorka chciała dodać tym jeszcze więcej tajemnicy? Może chciała pokazać, jak krucha, jak dziwna, jak niezwykła jest owa dziewczynka?
Mimo wszystko historia podobała mi się. Nie zachwyciła, nie oczarowała, ale najzwyczajniej w świecie miło mi się ją czytało. Akcja nie biegnie ani za wolno, ani za szybko. Opisy nie męczą, a nawet są całkiem zgrabne, choć z początku wydawały mi się sztuczne. A opowieść o dwóch ludziach spragnionych dziecka, o Alasce i o wszystkich trudach, które wiążą się z mieszkaniem tam, jest wciągająca, czarująca i w pewien sposób piękna. Postać tajemniczej dziewczynki dziwi i nadaje książce tajemnicy, która jest tak potrzebna każdej baśni. Bo to jest baśń. Tylko w trochę innej wersji.
Więc jeśli kochasz baśnie i magię, jeśli lubisz czytać o rzeczach, które nigdy się nie wyjaśnią, jeśli lubisz zabawy na śniegu i gęste, iglaste lasy, jeśli nie boisz się czytać o polowaniach i o życiu strasznym i ciężkim, jeśli kiedykolwiek marzyłeś o czymś niezwykłym, jeśli dobra powieść, to dla Ciebie smutna i okrutna powieść, jeśli kochasz dzieci i piękne okładki - Dziecko śniegu, baśń, która baśnią nie jest, powinna Ci się spodobać.
"Dziecko śniegu" Eowyn Ivey, Wyd. Pascal, str. 448
. . .
A na koniec Marzenka chciała się pochwalić, że na jej półce stoi już 19 razy Katherine!!! Na dodatek Marzenka nie musiała kupować książki, bo jej siostra wygrała ją na LC! Marzenka jest szczęśliwa, że w końcu będzie mogła przeczytać tę książkę Johna Greena, który jest najlepszy ^^ Za to już niedługo przyjdą do mnie trzy książeczki z serii miętowej, które wygrałam na LC ♥ Ten rok jest dla mnie niezwykle łaskawy, jeśli chodzi o konkursy.
A już tak normalnie - głupio mi, ale nie mam czasu, aby komentować regularnie Wasze posty, ani też na czytanie czasu nie ma, więc posty na Biblioteczce będą pojawiać się rzadziej. Mam też zamiar w końcu zrobić tę video-recenzję, ale chyba trochę to potrwa, bo jak już mówiłam, nie mam kompletnie czasu. No cóż, pozdrawiam Was cieplutko i życzę wytrwałości w ostatnich tygodniach szkoły!
Jestem zaintrygowana, więc z chęcią sięgnę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Wytrwałość...to jest to, czego mi trzeba :)
OdpowiedzUsuńTobie też tego życzę :)
Co do książki, to sporo o niej słyszałam, jednak po twojej recenzji zastanawiam się czy po nią sięgnąć...
Przeczytaj, przeczytaj ^^ Może akurat Ciebie zachwyci :)
UsuńCzytałam „Dziecko Śniegu", ale już dość dawno temu. Ogólnie książka bardzo mi się podobała, głównie pomysł. Tyle, że te dialogi właśnie były takie inne. Tak na marginesie to jestem miłośniczką dialogów, po prostu uwielbiam je czytać. A takie nawiasowe dialogi średnio rozumiem i odbieram je trochę inaczej niż normalne. Kojarzą mi się raczej z przemyśleniami, a nie rozmową.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dokładnie! Cały czas miałam wrażenie, że czytam czyjeś myśli i przemyślenia, a nie rozmowę. Haha, do dialogów zawsze najczęściej się wraca ^^
UsuńPękam z zazdrości! Też muszę się wybrać do księgarni, KONIECZNIE! A co do książki - brzmi wspaniale i niebanalnie, czyli tak, jak lubię. :)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
Uwielbiam baśnie, a ta książka śledzi mnie już od jakiegoś czasu. Na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytam recenzję tej książki, że treść nie zwaliła z nóg i nie oczarowała. Okładka piękna, jak tylko zobaczyłam od razu nabyłam w ramach urodzin w grudniu. I tak od grudnia sobie stoi i czeka chyba na zimę :) pozdrawiam i gratuluję wygranej :)
OdpowiedzUsuńJa kocham zimę. Kocham. Kocham. Lata nie lubię. (Nie patrz na mnie krzywo, proszę.)
OdpowiedzUsuńKocham magię. Kocham baśnie. Lubię czytać o rzeczach, które nigdy się nie wyjaśnią. I lasy też lubię! Nie boję się czytać o polowaniach i o ciężkim życiu! Dobra powieść to dla mnie smutna i okrutna powieść. Kocham dzieci i kocham piękne okładki.
Widzisz, to książka idealna dla mnie! :D
P.c.
Idę do LOGO.
Odp. będzie wieczorem. ;)
Dziwna książka, nijakie postaci, intrygująca historia. To dopiero książka, jestem jej ciekawa.
OdpowiedzUsuń