Stoisz na szczycie urwiska. Chłodna bryza łagodnie owiewa twoją twarz i włosy. Zamykasz oczy, rozkładasz ręce. Uśmiechasz się pod nosem. Wiatr przybiera na sile, na wodzie tworzą się fale. Rozkoszujesz się ich szumem. Na niebie pojawiają się nagle ciemne chmury, w dali słychać pierwsze grzmoty. Zbliża się burza, a ty bez zastanowienia skaczesz. Z pluskiem trafiasz do zimnego oceanu, ze wszystkich stron napiera na ciebie woda. Wynurzasz się i powoli podpływasz do brzegu. Rozpiera cię szczęście. Zrobiłeś to. I wtedy je słyszysz. Dookoła rozlega się jęk, dziwna, mistyczna pieśń. Siadasz na piasku, ból rozsadza ci głowę. Kątem oka zauważasz, że coś się do ciebie zbliża. Nie, ktoś. Mężczyzna z szerokim uśmiechem na twarzy. Martwy.
Vanessa i Justine miały spędzić spokojne wakacje w Winter Harbor. Jak co roku. Coś się jednak zmienia. Niepokojące warunki pogodowe, seria tajemniczych wypadków... To z pewnością będą wakacje, które zapamiętają, przepraszam, zapamięta (tylko jedna z nich przeżyje pierwsze rozdziały) na długo. Coś zbliża się do sennego i malowniczego miasteczka.
Tajemnicza, romantyczna, pełna grozy
Nie wiem, dlaczego ciągle sięgam po paranormale. Przecież ja ich nawet nie lubię. Mimo to ciągle sięgam po kolejne. Ciągle i ciągle, i ciągle, sama nie wiem po co. Może głupiutkie młodzieżówki mnie odprężają? Może lubię pośmiać się z naiwnych bohaterów? Może to sztuczny wątek miłosny? Albo szybko płynąca akcja? Górnolotne opisy? Przewidywalność? Pomysł? A może wszystko po trochu? Nie wiem, ale z bibliotecznej półki bez wahania wzięłam Syrenę, pomyślałam, że potrzeba mi czegoś lekkiego.
Tę rolę, niewymagającego czytadła, Syrena spełniła wyśmienicie. Zajęła mi może dwa dni i muszę stwierdzić, że przeczytałam ją z chęcią. Odprężyłam się, odpoczęłam od cięższych lektur. Po prostu się odmóżdżyłam, w końcu są wakacje. Gdy wymęczyłam w końcu pierwsze sto pięćdziesiąt stron (które były, nawiasem mówiąc, nudne jak flaki z olejem) akcja się nie zatrzymywała i biegła szybciutka aż do ostatniego zdania.
Na plus mogę zaliczyć też pomysł, który to właśnie zachęcił mnie do lektury. Mistyczne syreny, które zwabiają mężczyzn w głębiny oceanu, seria wypadków, ciągłe burze - coś takiego na pewno przyciąga naszą uwagę. Jestem więc zawiedziona, że autorka tak brutalnie go zmarnowała. Mógł być z tego ciekawy, wciągający thriller, wywołujący dreszczyk emocji. Autorka, rzecz jasna, poszła w odwrotnym kierunku, postawiła wszystko na wątek miłosny i "problemy" głównych bohaterów, co było decyzją raczej złą.
W ten właśnie sposób przechodzimy do najbardziej drażniącej mnie kwestii - głównych bohaterów. Rzadko zdarza mi się czytać o tak s t r a s z l i w i e kiepsko wykreowanych postaciach. Nikt, kompletnie nikt, nie ma nawet ciutki charakteru. Nawet odrobinki, nic. Zacznijmy od naszej ukochanej Vanessy. Postać wręcz tragiczna, jej życie jest pasmem nieszczęść, płaczu i rozczarowania. Wyobraźcie sobie tylko - jest cichą, szarą myszką, wszystkiego się boi, a jej beautiful sister jest popularna, piękna i odważna. Ach, żyć w cieniu siostry, co za koszmar! A potem ona umiera - jeszcze gorzej! Potem nagle okazuje się, że nasza Vanessa wcale nie jest taka brzydka i wszyscy za nią szaleje (jakże to naturalne) i ona jest jeszcze bardziej nieszczęśliwa z tego powodu. Oczywiście wcześniej nie zdawała sobie sprawy z tego, jaka jest wyjątkowa. Podejrzewa, że jej jakże wielka miłość (nad tym poznęcam się za momencik), Simon, kocha ją nie za to kim jest, ale za to, jak wygląda. Och, ja nieszczęśliwa, jestem za piękna!
Dochodzimy do wątku miłosnego. Simona opisywać nie będę, ale on i Vanessa byli przyjaciółmi. Jednak wiemy, że znajomość damsko męska nie istnieje i to musiało przerodzić się w coś więcej. Dodać trzeba, że wcześniej rozmawiali ze sobą tylko monosylabami, ale to drobiazg. Nie trzeba rozmawiać, żeby kogoś pokochać, co nie? Miłość od pierwszego wejrzenia i te sprawy... Tak, więc później wielka miłość, trata ta, kochajmy się, nikt nas nie rozdzieli, zawsze będę cię kochać, bla, bla, bla...
Język autorki jest znośny, ale dosyć przeciętny. Akcja jest niesamowicie przewidywalna. Może by i taka nie była, gdyby nie za wiele mówiący tytuł. Wyobraźcie sobie, że przez dwie trzecie książki bohaterowie nie wiedzieli, kto jest odpowiedzialny za wypadki, a my wiemy, bo tytuł wyraźnie nam mówi, że to Syrena. Brak mi słów. Co jeszcze? Vanessa i reszta to oczywiście banda bohaterków, wszystko załatwiają na własną rękę i postanawiają uratować świat! Sami! Jej...
Więc jeśli masz ochotę na niewymagającą, luźną lekturę, z bandą głupich bohaterów-naiwniaków, jeśli interesuje cię watek syren i chcesz poznać je z trochę innej strony, jeśli pociąga cię woda, ocean i skoki z urwiska, jeśli lubisz drętwe i przesłodzone historie miłosne - ta powieść jest dla ciebie stworzona.
Jeśli ktoś mi napiszę pod postem, że w takim razie chętnie Syrenę przeczyta, to go zamorduję. Znajdę i zamorduję.
"Syrena" Tricia Rayburn, Wyd. Dolnośląskie, str. 360
. . .
Udało mi się zdobyć internet! Dalej przesiaduję na wsi, ale recenzje powinny się pojawiać regularnie, no, jeśli nie będzie żadnych komplikacji. Wracam do blogowego świata! Powyższą recenzję napisałam chyba tydzień temu, ale no cóż, teraz dopiero mam okazję ją wstawić :)) Pozdrawiam ciepło i do napisania.
Właśnie, masz rację - to takie czytadło na gorące wakacje, kiedy nie wiemy, co z sobą zrobić. Dałam jej mniej więcej taką samą ocenę :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Czytałam jedną powieść z tej serii, sama już jednak nie wiem czy była to pierwsza, czy też druga część - niemniej jednak było gorzej niż przeciętnie, a motywy, które w pierwotnym zamierzeniu miały mrozić krew - raczej bawiły.
OdpowiedzUsuńW takim razie nie przeczytam chętnie Syreny ;) Widzisz? I już nie masz powodu, żeby mnie zamordować :) A tak serio to książka raczej dla mojej siostry, nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńJest lato, słońce grzeje i ledwo da się oddychać więc ciężkie i trudne książki są po prostu ciężko przyswajane;P
OdpowiedzUsuńMimo to nie znalazłam nic co mogłoby mnie zaciekawić w tej książce. Mogłabym darować autorce naprawdę wiele jeśli bohaterowie,a w szczególności główna bohaterka miałaby charakter albo choć ciut ciut. A z twojej recenzji widzę, że musiałabym znaleźć się sama z tą książką na bezludnej wyspie, żeby się do niej przekonać i ją przeczytać.
Będę zaglądać! I pozdrawiam!
(http://pokolenie-zaczytanych.blogspot.com)
Przeczytałam tę książkę i nie wywarła na mnie żadnego wrażenie, w zasadzie mogłabym ją podsumować wzruszeniem ramion, bo była dla mnie całkowicie nijaka. Przeczytałam całą serię, ale to była dla mnie mała męka. Gdybym wiedziała, to pewnie nie zabrałabym się za nią.
OdpowiedzUsuńTo nie będę jej chętnie czytała bo wolę żyć dalej :D
OdpowiedzUsuńCieszę się że jednak zdobyłaś internet :)
http://karola8399.blogspot.com/
Ach, no to ja w takim razie chętnie Syrenę przeczytam. Hahahah <3
OdpowiedzUsuńA tak już całkiem serio... książka całkowicie nie dla mnie. Dobra, kiedyś miałam na nią ochotę, ale to było lata świetlne temu, kiedy mój czytelniczy gust był.. hm, taki jaki był. Ufff, dobrze, że uległ zmianie. :D
I powiem Ci szczerze, że tak trochę nie rozumiem Twojej oceny syreny, bo ocena 4 to ocena dobra, a po przeczytaniu Twojej recenzji na pewno nie można odnieść wrażenia, że to dobra książka (powtórzenia, ach!). :)
No i co do tej znajomości damsko męskiej, która musi przerodzić się w coś więcej - ja bym się kłóciła. :>
Dobra, bo mimo wszystko miło spędziłam z nią czas. Nie umiem książek zbyt nisko oceniać ^^ Dobra, bo mogłam się pośmiać, dobra, bo fajnie się i niej gada. Dobra,bo czytałam wiele gorsze paranormale.
UsuńAch, to była ironia! :P
Hahaha :D Ostatnie zdanie recenzji jest świetne ;) Nie mam zamiaru się zabierać za tę książkę :)
OdpowiedzUsuńGdy czytałam początek recenzji przypomniało mi się to-Rozłożył ręce, chyba tego chce
OdpowiedzUsuńI jego oczy mówią "leć". I teraz będzie chodzić mi to po głowie(przynajmniej nie ryje mózgu jak ''When I'm Citizen'' albo nie siedzi w głowie tak długo jak ''Discord'').
''Jeśli ktoś mi napiszę pod postem, że w takim razie chętnie Syrenę przeczyta, to go zamorduję. Znajdę i zamorduję. ''
A więc czekam ^^
Nie no, żartuję XD Mam za dużo książek, żeby tracić czas na takie coś. Choć o książce sporo słyszałam już wcześniej...
Albo może kiedyś sięgnę...żeby polać się z niej :D
A ja znajdę i zabiję każdego, kto uparcie twierdzi i rozgłasza, że nie ma czegoś takiego jak przyjaźń damsko-męska-,-
Ach, Wy, zwykli śmiertelnicy, nie rozumiecie ironii :P Chodziło mi o to, że według paranormali przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Osobiście w nią wierzę ^^
UsuńO tak, ta książka jest stworzona do tego, aby się z niej śmiać :)) Zresztą jak wszystkie z tego gatunku (szczególnie polecam "Klątwę tygrysa", ale chyba ja czytałaś, co nie?).
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCzytałam :)
UsuńNie traktowałam tego zdania poważnie, ale musiałam napisać swoje ;D
To znaczy tego zdania o przyjaźni.