1 grudnia 2015

Czasami starsze siostry wyjadają czekoladki w stroju ninja

Kiedy siostra pokazała mi swoje nowe nabytki w postaci trzech uroczych książeczek i jednej półtora metrowej kolorowanki, poczułam się dziwacznie. Mimo, że jestem człowiekiem zielonym, nie sądziłam, że kiedyś jeszcze sama od siebie sięgnę po dziecięce powiastki, stało się jednak i dobrze się stało, wszak "Do czego służy kotlet?" to lektura nad wyraz życiowa. Tak, tak. Kto bowiem z nas nie jadł kotleta?

Tak naprawdę jednak sam schabowy w całej historii odgrywa niewielką rolę. Myślę, że jest swego rodzaju wabikiem na spragnione humoru (i jedzonka) dzieci. Kiedy pokazałam kuzynowi, jaką powieścią dysponuję, roześmiał się uroczo i zakrzyknął "do czego służy kotlet?!", potem długo nie mógł się uspokoić, zwijając się ze śmiechu. Widzimy więc, że wabik działa jak należy!

Głównym bohaterem jest Kajetan. Chłopiec chodzi już do szkoły, ma swoje małe, chłopięce problemy, a świat postrzega po swojemu. Można więc podczas takiej lektury troszeczkę się pośmiać, nawet jeśli się jest znerwicowanym zgredem jak ja. Do tego opowieść przepełniona jest barwnymi, humorystycznymi ilustracjami, uczy też tego i owego: miłości do rodziny, porządnego zachowania. Jednym słowem - dobra rzecz dla nudzących się szkrabów i miłośników kotletów (w panierce!). Jeżeli więc macie w rodzinie kogoś takiego i obchodzi on w dodatku urodzinki, to wiecie już, co możecie mu zakupić.

A teraz przedstawię Wam bardzo życiową ilustrację (teraz już wiem, dlaczego czekolady często brakowało, to wszystko przez Marzenkę!).



Od redakcji: 
Redakcja (zawarta w jednej, skromnej postaci nazywanej Marzeną) dziękuję serdecznie swojej młodszej siostrze (grrr... Ja nawet nie mam stroju ninja!) za napisanie tak zacnej recenzji. Mam nadzieję, że pozwolisz, droga Stasiu, wypowiedzieć się krótko mej wrodzonej skłonności do wtrącania się - zajmę tyko chwileczkę! Może dwie! 

Po pierwsze chciałam nawiązać do książki Anity Głowińskiej, której króciutką recenzje właśnie przeczytaliście (a przynajmniej mam taką nadzieję). Źle to ujęłam - chciałam wspomnieć nie tyle o samej powieści, ale o wydawnictwie, z którym od niedawna mam zaszczyt współpracować. Adamada dopiero niedawno rozpoczęła swoją działalność i jak pewnie zdążyliście się zorientować - wydaje książki przeznaczone dla najmłodszych czytelników. Zdecydowałam się podjąć współpracę z Adamadą przede wszystkim przez wzgląd na cudowny warsztat graficzny. Te książeczki, które u siebie mam, są naprawdę, naprawdę śliczne. Ilustracje, okładki - jest na co popatrzeć. Mam nadzieję, że wydawnictwo będzie się dalej rozwijać! Już niedługo na blogu pojawią się kolejne recenzje pozycji wydanych przez Adamadę, a tymczasem mam dla Was informację...

Nie jest to jeszcze ostateczny powrót (daleko mu też do przepowiadanego przez Stasię wejścia smoka), ale... postaram się... pisać, może, nie wiem, oby... trochę częściej. Pisać w ogóle! Olimpiada już prawie za mną (ufff...), esej poszedł w niepamięć. Poza tym jestem tak ogromnie spragniona książek, mam tak wielką ochotę czytać i czytać i nic nie robić tylko czytać, a jeszcze bardziej chcę pisać! Recenzje! Więc kto wie, jak to dalej będzie? Oczywiście Stasia zostaje ze mną (przecież nie zdążyliście jej jeszcze dobrze poznać). W końcu wyszło na to, że "słówko" od redakcji zajęło ponad połowę posta. Hmmm...

"Do czego służy kotlet?" Anita Głowińska, Wyd. Adamada, str. 130

Za egzemplarz serdeczni dziękuję wydawnictwu Adamada!

2 komentarze:

  1. Ej, ja nie wyjadałam czekoladek w stroju ninja :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Witajcie, Marzenko i tajemniczy Anonimie (tak, zgadłam, kto był autorem komentarza:D Chyba, że zgadłam źle... ale wydaje mi się, że żadna osoba nie pisze z takim humorem i radością;))!
    Fajne są takie książki dla dzieci! Przyznaję się, często sięgam po powieści Astrid Lindgren (stoją u mnie na honorowym miejscu, na półce z literaturą dziecięcą:D), bo są takie pełne ciepła i przypominają te beztroskie, najmłodsze lata...
    Ojej, sentymentalnie się zrobiło.
    ,,Do czego służy kotlet?" rzeczywiście wydaje się taką ciepłą, fajną, zabawną pozycją i powiem Wam, że... aż sama bym coś takiego poczytała! Zwłaszcza, że na dworze zimno i ponuro. A ilustracje rzeczywiście śliczne:)
    Aż mi jakoś weselej po przeczytaniu tego posta:D
    Pozdrawiam ciepło i czekam na kolejne recenzje!
    P.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...