17 grudnia 2015

Po prostu szok: "Kwiaty na poddaszu"

Dzieciństwo. 
Większość z nas utożsamiło by je pewnie z takimi pojęciami jak radość, beztroska, zabawa. Dzieciństwo to czas poznawania świata. To niezwykła ufność, szczerość, jeszcze nie skrywane emocje i nieposkładane myśli. To śmiech. Pierwsze przyjaźnie. Szkoła. Rodzina. To okres przygotowania. To ciągłe pytanie: "Dlaczego?". To dni, które biegną tak wolno. 
Tak wolno...
Jeden dzień trwa jakby cały tydzień. A tydzień miesiąc. Rok? To cała wieczność. Gdyby z czyjegoś dzieciństwa uciąć miesiąc, rok albo kilka lat... Co by się stało? Jakby to przyjął? Kim by się stał? 

Rodzeństwo Dollangangerów: Cathy, Chris i dwoje bliźniąt, Carrie i Cory, tracą ojca. Z tą chwilą ich życie nieodwracalnie zamienia się w koszmar. Razem z matką wyjeżdżają do ogromnego, bogatego domu jej rodziców. Niestety istnieje mały problem. Przed laty matka dzieci dopuściła się niewybaczalnego grzechu. Teraz musi błagać ojca o wybaczenie, by ponownie zostać wpisaną do testamentu. Do tego czasu dzieci muszą zostać ukryte przed oczami dziadka, lądują na poddaszu, a pieczę nad nimi przejmuje babcia. Kobieta jest surowa i ostra, a swoje wnuki nazywa diabelskim nasieniem...

"Coraz częściej myślę o nas jako o kwiatach na poddaszu. Papierowych kwiatach. Narodzeni w jasnych barwach, ciemniejących z każdym dniem długiego, ponurego, męczącego, koszmarnego czasu, który spędziliśmy jako więźniowie nadziei i ofiary zachłanności."

Nie potrafię powiedzieć, od jak dawna ta książka mnie kusiła, nęciła i zachęcała. Tyle czasu musiało upłynąć, abym w końcu złapała ją w bibliotece! Jaka była moja radość, gdy w końcu wypożyczyłam Kwiaty na poddaszu! Jak wielkie były moje względem niej oczekiwania! Co ciekawe - nie wiedziałam nawet dokładnie, o czym ta powieść jest: ot, jakaś historia o dzieciach zamkniętych na poddaszu. Teraz wiem już wszystko. I dalej nie mogę pozbyć się zdziwienia, szoku i multum emocji, które towarzyszyły mi przy czytaniu i które dalej się mnie trzymają. Mocno, kurczowo i uparcie. Może napisanie recenzji pomoże mi w końcu strzepnąć je z siebie. 

Odnoszę wrażenie, że Virginia C. Andrews nie patrzy na świat przez różowe okulary. Z każdej strony jej książki wycieka pesymizm, okrucieństwo, jakieś odczłowieczenie, egoizm, istna demoralizacja. Nazwałabym to wręcz uprzedmiotowieniem człowieka. Bohaterowie stworzeni przez autorkę kierują się często jedynie własnym ogromem pragnień. Czy postępują etycznie, poprawnie, zgodnie z sumieniem - nieważne. Zawsze znajdzie się jakiś pretekst, aby zaspokoić swoje pożądanie, nie licząc się z konsekwencjami. Mam ochotę sypnąć w tym momencie mnóstwem przykładów, spojlerów, chciałabym się wygadać, wypluć z siebie wszystko, co wywoływało na mojej twarzy wyrazy pogardy, zniesmaczenia, szoku, strachu, współczucia, osłupienia czy złości. Opowiedziałabym chętnie całą fabułę, zdradziła największe smaczki, odbierając Wam tym samym całą przyjemność z odkrywania kolejnych mrocznych sekretów Foxworth Hall. Oczywiście tego nie zrobię, choć pokusa jest przeolbrzymia... 

Czuję, widzę, wiem, że autorka mocno przesadziła. Wyeksponowała wszystkie plugawe i odrażające myśli i cechy ludzkie, przyjmując je jako całkowicie normalne, codzienne, pospolite. Odebrała człowiekowi jego człowieczeństwo. Sama nie mogę sobie nawet wyobrazić, aby ktokolwiek mógł skrzywdzić tak okropnie czwórkę niewinnych dzieci. Nie mogę też znieść tego, jak bardzo je zepsuto, wyniszczono i zdemoralizowano. Jakie katusze przechodziły, żyjąc w zamknięciu, kiedy każdy dzień ciągnął się w nieskończoność. Czytam - i nie wierzę. Gdzie podziewa się wiara w ludzi? Gdzie dobroć? Gdzie optymizm? I radość? Czyżby umarły wraz z ojcem Cathy, Chrisa i bliźniąt? 

Po przeczytaniu książki położyłam ją na biurku, oddaliłam się, usiadłam na sofie i wpatrywałam się w nią, powtarzając sobie, że nie chcę jej już nigdy tykać, choćby patykiem. Przeżyłam prawdziwy szok i zrozumiałam, czym jest kac książkowy. Moja ocena Kwiatów na poddaszu w dalszym ciągu w skali 1-10 waha się pomiędzy jedynką a dziesiątką. Mówię całkowicie poważnie. Nie mogę się zdecydować. Nie wiem, co myśleć. Nie wiem, jakie były plusy i minusy tej powieści. I czy w ogóle jakiekolwiek były. Wszystko mi się miesza, nakłada na siebie. Kunszt autorki zachwyca. Odrzuca jej spojrzenie na świat. Przyciąga jakaś szczerość. Ale szczodrze zakrapiana przesadą. Ciekawi barwna paleta charakterów, jednak pomieszana z czernią. Wciąga niezwykła historią, wprawia w osłupienie, szokuje, pozostawia czytelnika w stanie kompletnego zaskoczenia i niedowierzania. Jak to możliwe? Co się właśnie wydarzyło? Dlaczego?

Szybko udało mi się całkowicie znienawidzić Cathy, potem Chrisa, następnie ich matkę. Wszystkich, jak leci. Niby ich rozumiałam. A z drugiej strony ciągle krążyło mi po głowie pytanie: jak możecie robić coś takiego? Krzyczałam do nich, żeby przestali! Że to jakiś horror! Żeby się opamiętali! Mówiłam tak do każdego z osobna. I współczułam im i pogardzałam nimi, czułam litość i smutek, i złość, i niesmak. Na koniec, gdy siedziałam otępiała i zastanawiałam się nad tym, co się właśnie wydarzyło, pomyślałam tak: jak można żyć, mając za sobą takie piekło? I nie mówię tu tylko o rodzeństwie Dollangangerów, ale też o ich matce i babci. 

Kwiaty na poddaszu są niezwykle emocjonalne, bo taka też jest ich narratorka, Cathy. Dwunastolatka, która tak okropnie pragnie miłości i wsparcia, które to w końcu doprowadzają bohaterkę do tragedii. Powiedzieć by można - fatum. Tak chciało przeznaczenie. Wyobrażacie sobie przeżyć dojrzewanie - ten burzliwy, pełen sprzecznych emocji i myśli okres - w zamknięciu? Nic dziwnego, że to się  t a k  skończyło. Jakiś czas toczyłam ze sobą walkę - przeczytać kolejną część, czy może lepiej nie? Cóż, chyba przegrałam tę bitwę - powoli zbliżam się do końca Płatków na wietrze, drugiego tomu sagi o rodzinie Dollangangerów i powiem Wam szczerze - żałuję. W porównaniu z poprzedniczką, ta część wypada (na razie) naprawdę słabiutko, a autorka mocno przesadza. Ale przecież to jeszcze nie czas i nie miejsce na takie opisy...

Jak mogę podsumować ten istny chaos? Polecam, nie polecam? Nie wiem. Kwiaty na poddaszu to z pewnością powieść nietypowa, odmienna, ma w sobie ten intrygujący pierwiastek, ale do tej pory pamiętam uczucie towarzyszące mi po przeczytaniu książki - jakby coś dobierało się do mojej psychiki,próbując rozwalić ją na kawałki. Wiele osób zachwyca się tą powieścią. I jeszcze wielu będzie się zachwycać nią w przyszłości, jestem tego pewna. Ale ta przesada. To wyeksponowanie niemoralności, zepsucia, tego, co najgorsze w ludziach jest... odpychające. Przerażające. Może nawet nie przyjemne. Jednak jak to mówią, co kto lubi...

"Kwiaty na poddaszu" Virginia C. Andrews, Wyd. Świat Książki, str. 380

. . .
Wracam do blogowania, małymi kroczkami, ale jednak. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda, że dalej będziecie mnie w tym nieco zapomnianym zakątku odwiedzać. Liczę na Was, kochani! Tym bardziej, że tyle przeczytałam ostatnio książek i jakoś nie mam się z kim dzielić moimi wrażeniami. ^^ Trzymajcie się cieplutko! Już niedługo kolejny post (oby!). 

5 komentarzy:

  1. "Kwiaty na poddaszu" już dawno mnie sobą zainteresowały i z pewnością kiedyś przeczytam tą książkę :)
    Napisałaś naprawdę świetną recenzję!
    Fajnie, że wracasz :)
    Pozdrawiam
    Tutti
    MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam ekranizację tej książki i niestety mnie nie zachwyciła, więc obawiam się, że i książka nie dla mnie :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako chyba jedną z niewielu osób nigdy nie byłam tą książką zainteresowana i w ciągu dalszym mnie do siebie nie przekonuje.
    Apteka Literacka

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciotka mi tę książkę ciągle zachwala, ale jakoś nie miałam jeszcze szansy po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie Ci wyszła ta recenzja i jak najbardziej zgadzam się z Twoim zdaniem. Cała seria ma to do siebie, że z jednej strony przyciąga czytelnika, a z drugiej sprawia, że chciałoby się ją odłożyć i już do niej nie wracać. W moim przypadku wygrało to pierwsze i mam już całość za sobą.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...