28 lutego 2016

Książka o książkach, o których nikomu się nawet nie śniło...


Czy chciałbyś żyć w świecie, w którym książki stanowią podstawę życia jego mieszkańców? Czy chciałbyś czuć zapach starych ksiąg i słyszeć poetów deklamujących swe utwory, gdy tylko wychylisz głowę zza drzwi? Czy chciałbyś, by w Twoim mieście znajdowały się setki księgarni, setki wydawnictw i miliony książek? Czy chciałbyś, by niemal cały Twój dzień kręcił się wokół papieru, skór i opowieści? Czy chciałbyś, by książka stała się centrum Twojego życia? Jeśli tak, to witaj w Księgogrodzie!

Tu rozpoczyna się historia. 
Historia o książkach niebezpiecznych, niezwykle drogocennych i wprawiających w obłęd. O straszliwych buchlingach mieszkających w katakumbach Księgogrodu i tajemniczym Królu Cieni, którego nikt nigdy nie widział, a którego imię wywołuje strach. O pisarzach piszących pod natchnieniem cudownego Orma, o powieściach tak pięknych, idealnych i perfekcyjnych, że doprowadzają czytelnika do zachwytu, rezygnacji, smutku i euforii. Jest to historia autorstwa pewnego smoka z Twierdzy Smoków, który opisuje swoje przeżycia, czasy w których jeszcze nie był pisarzem, ale bardzo pragnął nim zostać. To historia pełna dziwnych istot, niebezpieczeństw, intryg, ale przede wszystkim - książek. 

"Czytanie jest inteligentną metodą oszczędzenia sobie samodzielnego myślenia."

Świat stworzony (a raczej jedynie opisany) przez Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów w jego pierwszej książce przetłumaczonej przez Waltera Moersa, to świat pełen magii. Tajemnicy. Świat kuszący nas literackimi smaczkami, miejscami, w których tematem głównym jest książka. Autor (a może raczej tłumacz? Umówmy się, że mianem autora w tej recenzji określać będę Waltera Moersa, tak będzie łatwiej. Przecież wszyscy wiemy, że Rzeźbiarz Mitów nie istnieje! Prawda?) ma niezwykłą wyobraźnię, każdy element tego wymyślonego świata wydaje się rzeczywisty i żywy, ciekawi, bawi i intryguje. Wraz z głównym bohaterem i równocześnie narratorem powieści poznajemy sekrety kryjące się w podziemiach Księgogrodu. Chcecie dowiedzieć się, jak wygląda przerażający Król Cieni, kim jest pisarz, którego szuka Hildegunst albo czym żywią się buchlingi? Doskonale wiecie, że istnieje tylko jeden sposób, aby się tego dowiedzieć.

Miasto śniących książek to fantastyczna baśń dla dorosłych, pięknie ilustrowana i czarująca. Na początku zapowiada się niewinnie, kiedy czytelnik wraz z naszym kochanym smokiem spaceruje sobie po ulicach Księgogrodu, zwiedza antykwariaty, je sobie Loczki Poetów w kawiarniach czy uczęszcza na koncerty trąbuzonowe. Nie dajmy się jednak pozorom, moi mili! To powieść kryjąca najciemniejsze sekrety! Mająca wywołać dreszczyk, zmuszająca nas do wstrzymania oddechu z szeroko otwartymi oczyma! "Tu chodzi o opowieść o miejscu, w którym czytanie jest nadal prawdziwą przygodę!" - tak mówi sam Hildegunst. Dodaje też, że to książka dla ludzi o silnych nerwach. To jak? Jesteście gotowi podjąć się wyzwania?

"A teraz to zrozumiałam, zrozumiałem tajemnicę muzyki, zrozumiałem, dlaczego przewyższa ona o niebo wszystkie inne sztuki: Chodzi o jej bezcielesność. Gdy uwalnia się ona od swojego instrumentu, należy ponownie tylko do siebie - samodzielny, wolny twór składający się z dźwięku, nieważka, bezcielesna, doskonale czysta i całkowicie harmonijna ze wszechświatem."


Pierwszą połowę powieści jedynie przebrnęłam. Czytała, okej, było nawet w porządku, podobało mi się, ale nieco zmuszałam się do lektury. Przymykałam oczy. Porzucałam czytanie po kilkunastu stronach. Nie mogłam się wbić w tę powieść, nie czułam przyciągania. Dopiero później mój wzrok płynący po kolejnych linijkach zaczął przyspieszać, chciałam czytać i czytać, i czytać, więc czytałam i czytałam, czytałam pełna podziwu dla pomysłowości Moersa, dla tej historii, bohaterów, intrygi, czaru! Poznawałam kolejne zakamarki katakumb, zagłębiałam się w tajemnice Księgogrodu. Uśmiechałam się, by zaraz potem otworzyć szeroko oczyska i rozdziawić usta. Akcja przestaje się ślimaczyć, nabiera tempa i nie pozwala czytelnikowi się oderwać aż do ostatnich stron.

Co z bohaterami? Wszyscy mnie zauroczyli. Pokochałam buchlingi, polubiłam Deszczblaska (choć znałam go praktycznie tylko z opowieści), a także Hildegunsta, Homunkolosa i Dancelota Tokarza Sylab. Uwielbiam to, że każdy z nich jest tak barwny, inny, jedyny w swoim rodzaju, że mogłam śmiać się, gdy o nich czytałam. Mimo, że żadna z istot opisanych w Mieście Śniących Książek nie była człowiekiem (albo coś ominęłam...), możemy postawić się w miejscu bohaterów, nienawidzić ich lub kochać. 

"Ciekawość jest najpotężniejszą siłą napędową w kosmosie, ponieważ jest w stanie pokonać dwie największe siły hamujące: rozsądek i strach."

Książka ta jest po prostu dziełem geniuszu. Przenika ją Orm, siła będąca natchnieniem artystów. To esencja pomysłowości, mieszanka dziwacznych stworzeń, niebezpiecznych książek, przygody i świetnych ilustracji. Po lekturze Miasta Śniących Książek nie pozostaje mi nic innego, jak zacząć poszukiwania części drugiej, czyli Labiryntu Śniących Książek, oraz innych książek autora.

"Miasto śniących książek" Walter Moers, Wyd. Dolnośląśkie, str. 460

5 komentarzy:

  1. Wydanie oraz okładka przykuły moją uwagę podczas jednej z przechadzek po empiku. Weszłam na stronę lubimy czytać i książka jest nawet dość popularna :) Wcześniej nie rozważałam jednak na poważnie jej przeczytanie, ale zachęciłaś mnie. Ja też czasami mam problem z wczuciem się w powieść, nawet jeśli w późniejszym czasie wyjątkowo mnie zaczaruje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do przeczytania, książka jest naprawdę pomysłowa i ciekawa! ^.^

      Usuń
  2. Uwielbiam tę książkę! :) Czytałam ją dobrych parę lat temu, ale nadal pamiętam jej oryginalność i przemyślane wykonanie. A ilustracje rzeczywiście są świetne ^^
    Zachęciłaś mnie do przypomnienia jej sobie. Dziękuję! Mam nadzieję, że będzie w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zaczynam buszować w bibliotece w poszukiwaniu części drugiej. ;)

      Usuń
  3. Wow! Ale ciekawy pomysł. Zdecydowanie muszę zwrócić uwagę :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...