21 lutego 2016

Recepta na nieudany związek? Muzyka, nieco szaleństwa i niezaplanowana nocna podróż

To było całkiem przypadkowe spotkanie. Był koncert. I on tak po prostu się do niej odwrócił. Nick i Norah. Ich znajomość zaczęła się tym jednym zdaniem: "Wiem, że to dziwne pytanie, ale czy miałabyś coś przeciwko udawaniu mojej dziewczyny przez następnych pięć minut?". No i ona... się zgodziła. Czy można odegnać od siebie koszmar nieudanego związku w jedną jedyną noc? Czy szalona podróż dwójki nieznajomych będzie w stanie odmienić ich życie? 

Czego spodziewałam się po tej powieści? Chyba tylko jednego - przyjemnej opowiastki, przy której miło spędzę kilka godzinek. Po raczej nieudanym duecie Greena i Levithana w książce Will Grayson, Will Grayson nieco obawiałam się nazwiska tego drugiego na okładce powieści Nick i Norah. Playlista dla dwojga. Stwierdziłam jednak, że raz się żyje i trzeba spróbować! Muszę przyznać, że lektura spełniła moje niewygórowane oczekiwania, ale niestety nie zdołała ich przerosnąć.

"Życie każdego człowieka to osobna opowieść."

Zacznę może od tej jednej (jedynej) ogromnej wady, którą w tej książce znalazłam i która rozpościera się nad całą historią jak płaszcz, a może raczej przykleja się jak nieustępliwy rzep, nie pozwalając nam, czytelnikom, dobrnąć do tego, co się pod nią znajduję. Do tego, co w gruncie rzeczy mogłoby okazać się całkiem niezłą powieścią, być może nawet kradnącą serca i doprowadzającą do cichych westchnięć i topnienia wrażliwych dusz. Tym skandalicznym błędem autorów jest trudna do zdefiniowania... otoczka brzydoty, to pokazanie świata jako niekończącej się, obrzydliwej, wstrętnej dyskoteki, śmietniska, w którym liczy się tylko zabawa, przekleństwa, kluby, nałogi, seks i pożądanie, kaprysy i zachcianki. Nie wiem, czy autorzy w tym właśnie widzą codzienność nastolatków, ale wcale mnie to do powieści nie przekonało, wręcz przeciwnie - odtrąciło, wywołało grymas niezadowolenia, nie pozwalało z początku wbić się należycie w historie Nicka i Nory.

Może to ja jestem jakaś dziwna, a może wynika to z odmiennego stylu życia Polaków i Amerykanów, ale mam wrażenie, że autorzy próbując nakreślić krajobraz jak najbardziej codzienny i realistyczny, zyskali efekt odwrotny. Przez całą powieść starałam się więc nie zauważać tego drażniącego "płaszczyka", ignorowałam wszystkie wymienione wcześniej elementy doprowadzające mnie do zrezygnowania i w ten sposób mogłam już niemal bez problemu skupić się na tym, co w tej powieści naprawdę się liczy. Bo, moi kochani czytelnicy, kryje się tu przesłanie i wcale nie takie głupie, jak można by się tego spodziewać po młodzieżówce.

"Może nie musimy składać fragmentów świata w całość. Może to my nimi jesteśmy. (...) Może wystarczy, że łączymy się ze sobą. W ten sposób zapobiegamy rozbiciu."

Levithan i Cohn tworzą swoją historię na zmianę, wcielając się w postacie Nicka i Nory (chyba łatwo zgadnąć, kto kieruje którą postacią). Obydwoje piszą prostym, przyjemnym językiem, takim typowo skierowanym dla młodzieży - nie patetycznym, nie wzniosłym, ale lekkim i niewymuszonym. Dzięki temu wzrok płynie po kolejnych linijkach, po kolejnych stronach i kolejnych rozdziałach, nie pozwalając nam oderwać się od lektury. Dowodem na to może być taka historyjka z mojego życia, krótka, nie obawiajcie się. Był sobie czwartkowy poranek. Przybył kurier. Otworzyłam paczkę i wyjęłam z niej Nicka i Norę z bananem na twarzy. Akurat czytałam inną książkę, ale nie przeszkodziło mi to w rzuceniu okiem na nowy nabytek. Chciałam przeczytać jeden krótki rozdzialik, aby przekonać się, co to za cudo do mnie przybyło. Nim się obejrzałam byłam przy końcówce (co w sumie nie jest takie dziwne, bo książeczka ma nieco ponad dwieście stron).

Szybko płynącą akcję mogłabym więc zaliczyć na plus. Jednak przed napisaniem recenzji złamałam jedną ze swoich świętych zasad i zajrzałam na Lubimy Czytać, aby poczytać sobie opinie innych. Nawet nie wiecie, jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że większość osób jako największą wadę tej powieści wskazuje powolną akcję! Sama nie mam pomysłów, jak można by ją jeszcze bardziej przyśpieszyć - powieść i tak jest bardzo krótka... I osobiście odniosłam wrażenie, że cały czas coś się działo.

"Chcemy trzymać się za ręce. Chcemy, by łączyło nas uczucie tak wielkie, że n i e  d a  s i ę  g o  u k r y ć."

Ogromnie zaskoczyli mnie bohaterowie, którzy byli... całkiem ludzcy. Zarówno Nick jak i Norah mieli charakter, własne problemy i rozterki, można było się z nimi utożsamić albo chociaż ich zrozumieć. Norah to osoba raczej trzymająca innych na dystans, niedbająca zbytnio o wygląd, błyskotliwa i nieco zwariowana. Nick to ironiczny dżentelmen o łagodnym usposobieniu i wrażliwej naturze. Łączy ich miłość do muzyki (i podobny muzyczny gust), miłosne zawody oraz osoba Tris - byłej Nicka i znajomej Nory. Swoją drogą Tris to też całkiem ciekawa osobistość, niby negatywna, jednak z drugiej strony... Ale mimo to jej nie polubiłam - jędza!

Dwójka głównych bohaterów to dwa wrażliwce, które próbują sobie wszystko poukładać. Ktoś mógłby powiedzieć, że uczucie między nimi rozwija się zbyt szybko, no bo to w końcu była tylko jedna noc, kilka godzin - czego można dowiedzieć się o człowieku w tak krótkim czasie? Ja jednak patrzę na to inaczej. To powieść mówiąca o tym, jak trudno czasem połapać się we własnych uczuciach, o zagubieniu i szukaniu bratniej duszy, o decyzjach, które musimy ciągle podejmować, o tym, że nie wszystko, co bierzemy z początku za wielką, nieskończoną miłość musi rzeczywiście nią być. To historia dwójki całkiem bystrych nastolatków, którzy próbują znaleźć właściwą drogę wśród tego całego bałaganu, a to, że nie zawsze im to wychodzi - trudno. Takie jest życie. Trzeba próbować dalej.

"Byłem pewien, że to miłość, bo stworzyłem ją w swojej głowie."

Nick i Norah. Playlista dla dwojga to całkiem dobra powieść, którą można poczytać sobie do poduszki, która być może nie zachwyci, ale zrelaksuje. Dobrze, prosto napisana, z płynną akcją, barwnymi bohaterami. Gdyby tylko zdjąć z niej nieco zbyt grubą warstwę przekleństw, dyskotek i zmysłowości, dostalibyśmy historię być może nawet wzruszającą i zapadającą w pamięć, może dostrzeglibyśmy więcej złotych myśli, rad, przemyśleń. A tak mamy przyjemne czytadło przepełnione muzyką, szaleństwem - i nie jest źle.

"Nick i Norah. Playlista dla dwojga" Rachel Cohn i David Levithan, Wyd. Bukowy Las, str. 205

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!

6 komentarzy:

  1. Raczej unikam młodzieżówek, zwłaszcza tych, które nie są osadzone w fantastycznym świecie. ;)
    Pozdrawiam,
    Geek of books&tvseries&films

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ich unikam już od jakiegoś roku i nigdy mi się nie udaje. xD

      Usuń
  2. Styl Levithana do mnie nie przemawia, nie wiem, jak z Cohn, bo jeszcze nie miałam okazji jej poznać. Niemniej jestem ciekawa tej historii, tak samo, jak wcześniejszej wydanej przez Bukowy Las ich wspólnej powieści. Obie na pewno przeczytam... kiedyś :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem ciekawa wcześniejszego dzieła Cohn i Levithana. ^^ Może też k i e d y ś przeczytam.

      Usuń
  3. Mój ukochany duet pisarski♥ Tę książkę mam w planach na najbliższy zakup w jakiejś księgarni internetowej i już nie mogę się doczekać ;)

    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie czekam na recenzje i Twoje wrażenia po lekturze! ^.^

      Usuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...