30 marca 2016

Jak rysować? - poradnik dla umiejących i nieumiejących

Najprawdopodobniej każdy z nas przynajmniej raz w życiu COŚ narysował. Czy to na lekcjach plastyki w szkole, czy za lat dzieciństwa w kolorowym bloku, na marginesach w zeszycie, chcąc komuś coś zilustrować, może nawet dla przyjemności, z nudów albo jeszcze innej potrzeby - tak czy owak nikomu ołówek nie jest daleki. Oczywiście nie wszyscy rodzą się artystami, Leonardami i Picassami, nie każdy chce rysować, nie każdy umie rysować, nie każdy chce rysować. No ale jak już ktoś ma zamiar się nauczyć (a nie uwierzę, że nikt nigdy nie marzył, aby taką umiejętność posiąść i nie wzdychał zazdrośnie, widząc szkice kogoś, kto już sztukę rysunku opanował choćby częściowo), to warto by skądś zaczerpnąć wzorce. 

I taką właśnie możliwość oswojenia się z ołówkiem i prostymi rysunkami daje nam  E. G. Lutz, urodzony w 1868 twórca animacji i licznych rysunków, artysta, pisarz, człowiek, który zainspirował samego Walta Disneya. W książce, którą dzisiaj mam przyjemność opisywać i która została wydana po raz pierwszy p o n a d  s t o lat temu, pokazał, jak krok po kroku tworzyć ilustracje. Co? Jak? Narysować to zbiór prostych i mniej prostych szkiców, które prezentują nam, jak z podstawowych kształtów i linii stworzyć całkiem przyzwoity i bardziej skomplikowany rysunek. 

Książka ta jest cudownym zbiorem rozmaitych zwierząt, sylwetek, postaci, przedmiotów, maszyn, roślin i innych cudów, czasem karykaturalnych, czasem bardziej realistycznych. To przyśpieszony kurs rysowania dla osób zarówno już mających za sobą jakiś staż w rysowaniu, jak i dla tych dopiero startujących lub poszukujących inspiracji czy zajęcia. Z pewnością jest to pozycja zarówno dla dzieci (które będą zachwycone wzorami i prostotą rysunków) jak i dorosłych, którzy chcą sprawdzić swoje umiejętności. 

Pozycja jest wydana tak pięknie i tak starannie, że samo patrzenie na chropowatą, niby materiałową okładkę, proste czerwone akcenty, dotykanie grubych kartek, przeglądanie i podziwianie na półce tego zacnego tomiszcza sprawiało mi ogromną przyjemność. Coś wspaniałego! Dawno nie widziałam tak pięknie wydanej (nie)książki. Cudeńko! Minimalizm, styl i prostota wykonania czarują i zachęcają do spróbowania swoich sił w rysunku. Książka jest przejrzysta i nie tylko miło się na nią patrzy, ale też przyjemnie się z niej korzysta. Nie chcielibyście widzieć moich nędznych rysowniczych prób (n a p r a w d ę byście nie chcieli!), ale porównywanie swoich bazgrołów do ślicznych, równiutkich ilustracji Lutza wywoływało we mnie wybuchy śmiechu. Cóż, nigdy nie marzyłam o karierze plastyka, a moja artystyczna dusza, jeśli kiedyś ją miałam, dawno odleciała, nie zostawiając mi za grosz talentu. Ale rysować nikt mi nie zakaże, a śmiech to zdrowie, więc...  

Nie chcąc wydać się nieszczera, próbowałam doszukać się jakiejś wady, choćby drobniutkiej, ale jej nie znalazłam. Oczywiście, dla znawców tematu, książka ta wydać się może naiwna, nic nie wznosząca, niepotrzebna albo zbyt prosta - ale to nie dla nich jest przecież przeznaczona. To nie doświadczeni rysownicy będą sięgać po przyśpieszony kurs Lutza, to nie oni będą próbować swoich sił nad p o d s t a w a m i tworzenia ilustracji. Bo tym, co przedstawia nam autor tej zacnej (chyba się powtarzam) książeczki, są właśnie te podstawy. Lutz próbuje pokazać, że rysunek musi się od czegoś zacząć, stara się wyostrzyć w nas zmysł obserwacji, dostrzeganie brył, linii i kształtów w tym, z czym spotykamy się na co dzień. Króliki, konie, balony, lalki, domy mniejsze i większe, koty, myszy, samoloty, kwiaty, liście i panowie w dostojnych cylindrach - to nasza codzienna rzeczywistość (no może poza tymi wąsiastymi dżentelmenami, bo oni wyginęli, zdawać by się mogło, już dawno temu), którą sami możemy uwiecznić za pomocą kilku przyborów geometrycznych, ołówka i gumki. I oczywiście z poradnikiem Lutza.

Wraz z Co? Jak? Narysować można dokupić sobie także szkicownik, w którym znajdują się nowe wzory i dodatkowe miejsce na własne próby. Rysunki nie są zbyt trudne i po kilku nieudanych rysunkach można coraz lepiej powielać "dziełka" Lutza albo tylko się na nich wzorując, stworzyć coś własnego. W sumie w poradniku i szkicowniku znajduje się ponad d w i e ś c i e ilustracji - jest więc w czym przebierać. Ze swojej strony mogę Was tylko gorąco zachęcić do zapoznania się z tą pozycją, która nie dość, że zachwyca wydaniem i prostotą, stanowi także zbiór wskazówek i inspiracji dla KAŻDEJ osoby w jakimś stopniu zainteresowanej rysunkiem!

"Co? Jak? Narysować" Edwin George Lutz, Wyd. Egmon, str. 185 + szkicownik (str. 65)

Za egzemplarze serdecznie dziękuję wydawnictwu Egmont!

8 komentarzy:

  1. oj ja zdecydowanie nie umiem rysować ;p
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To piąteczka! ^.^ Trzeba się pocieszać, że przecież nie każdy musi umieć...

      Usuń
  2. Muszę kupić dla synka cioci:) Pozdrawiam i zapraszam na podsumowanie marca oraz jutro na recenzję:)
    http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to wspaniały pomysł na prezent dla młodszych członków rodziny. ;)

      Usuń
  3. O! Ciekawy pomysł na... Hmm... Książkę? Wreszcie nie jakaś kolorowanka ;) Może nie zakupię tej tutaj książeczki, ale z chęcią przejrzę w księgarni :) Pozdrawiam <3

    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto sobie ją chociaż przejrzeć. ^^

      Usuń
  4. Kiedyś miałam multum takich 'poradników' ale zawsze brakowało mi motywacji ;) Ale najfajniejsza z tego typu książek, jakie miałam, przeznaczona była dla dzieci XD Poza fajnymi schematami w stylu 'jak narysować' wewnątrz była pokazana masa technik na kolorowanie i pomysłów, jak można rysunek wykorzystać. Sama obecnie próbuje rysować z... apki na telefonie ;D
    http://drewniany-most.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...