
Tak pięknie dziś słonko przygrzewa, a jeszcze kilka dni temu myślałam, że zamarznę z zimna... Jak to było? Kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata. Już chyba wiem, skąd to powiedzonko się wzięło! Tak czy owak kolejny miesiąc minął mi jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pierwsza klasa liceum też definitywnie zbliżą się ku końcowi, a ja martwię się (na zapas chyba), że za dwa lata przyjdzie mi się zmierzyć z maturami i wyborem studiów. Czemu czas tak niemiłosiernie leci! Kończąc jednak żale, przychodzę do Was w to przepiękne popołudnie z miesięcznym podsumowaniem przeczytanych książek, których wiele nie było, ale zaraz przekonacie się, dlaczego w ogóle mnie to nie rusza.