Taka malutka książeczka. Z takim bajowym obrazkiem na okładce. I ten niewinny tytuł - Ocean na końcu drogi. I Gaiman. Psychiczny Gaiman, którego znałam niestety tylko z Koraliny, bajki, zapewne przez większość z nas kojarzoną z przyszytymi do twarzy guzikami zamiast oczu. Gaiman z chorą wyobraźnią i dziwacznymi pomysłami o niezidentyfikowanych źródłach. Gaiman, który musiał mieć intrygujące dzieciństwo, skoro opisywane przez niego dzieci mają tyle magicznych przygód. Tym razem autor zaprasza nas na farmę Hempstocków rządzoną przez dwie kobiety i jedną dziewczynkę, noszących to samo nazwisko, do miejsca, gdzie staw jest oceanem, a księżyc świeci z dwóch stron domu...
"Dorośli wędrują ścieżkami. Dzieci badają. Dorośli potrafią chodzić tą samą trasą setki, nawet tysiące razy; może po prostu nigdy nie przychodzi im do głowy, by zboczyć z drogi, zakraść się pod rododendrony, poszukać miejsc między ogrodzeniami."
Chłopiec, którego imienia nie znamy, a raczej dorosły już mężczyzna, wspominając swoje dziecięce lata, powraca do miejsca, gdzie niegdyś stał jego dom. Jego opowieść przepełniona jest magią, tajemniczymi stworzeniami i ogromną wiedzą, którą nieliczni mogą posiąść. W jego historii staw jest ogromnym oceanem, a zwykła jedenastolatka - kimś na wzór czarodziejki. Samobójstwo lokatora wynajmującego pokój u jego rodziców rozpoczyna serię niewytłumaczalnych zdarzeń, uwolnienia mocy, o których istnieniu nawet nie śniło się naszemu narratorowi.
Zastanawiam się, jak dużo zdołam napisać o tej książce, zanim całkiem braknie mi słów. Jak długo będę ciągnąć tę recenzję, kiedy w mojej głowie zieje czarna pustka i kompletny brak pomysłów. Prawda jest taka, że nie wiem, o czym mogłabym napisać. Bo Ocean na końcu drogi przeczytałam jakby mimochodem i, choć minął dopiero tydzień od zakończenia lektury, już zaczynam zapominać, co tam się w ogóle działo. Dawno nie byłam po powieści tak wyprana z emocji i jakiegoś sensownego zdania. Nie mam pojęcia, czy ta książka jest przeciętna, beznadziejna, rewelacyjna, oryginalna czy płytka. Nic nie wiem. Nie mam zdania. Ot, i cały problem.
Powieść jakby o niczym. Taka poplątana baśń, w której główny bohater zdaje się straszni zagubiony (a my wraz z nim) i gdzie nic nie jest do końca jasne. Raz się okazuje, że to, potem że tamto, ten raz to pamięta, potem zapomina, ona istniała, ale jakby nie, a ona była taka, a później jest siaka, a tamten miał kota, ale jakby nie, bo krąg wróżek, księżyc w pełni, okropne ptaszyska i latające koce... Tak to mniej więcej wygląda. Połapać się nie idzie. Dla niektórych może być to intrygujące, sposób prowadzenia narracji przez Gaimana jest zastanawiający i przeciekawy, ale jakoś mnie to nie ruszyło. Nic mnie tu nie ruszyło. Zero. Pustka. Może nie mam wyobraźni? Może zabiłam w sobie dziecko, które ponoć tam gdzieś głęboko, według Gaimana, wciąż mam?
Nie powiem, mimo wszystko jest coś niezwykle urzekającego w tej "powiastce". Jakaś magia, całe pokłady wyobraźni i pomysłowości, coś, co owiewa nas podczas lektury, delikatny wietrzyk, dziecięcy sposób patrzenia na świat. Jakiś inny, nieodkryty świat. I to jest na swój sposób piękne, nawet jeśli cała magia skupiona w tej powieści wydaje się być tak całkowicie naturalna i codzienna, nawet jeśli wszystko nam się miesza i nic nie jest do końca jasne.
Dotarliśmy do momentu, w którym powoli zaczynają mi się kończyć słowa. Ocean na końcu drogi to dziwna, zagadkowa książka. Jedna z tych, które, choć są oryginalne i fascynujące, nie zapadają w pamięć, nie wywołują feerii emocji. Po prostu są. Zdecydowanie polecam marzycielom, romantykom, wrażliwcom i osobom przepełnionym wyobraźnią, którzy poszukują nutki świeżości i delikatności, którzy szukają w literaturze magii i pomysłowości. Bo wszystkie te elementy w powieści Gaimana znajdą. Sama czuje się zainteresowana tym dość ekscentrycznym pisarzem, malarzem słowa, odkrywającym przed nami zupełnie inną rzeczywistość, starającego się pokazać nam dziecko, które w nas tkwi.
Z pewnością więc po twórczość Gaimana jeszcze sięgnę. Może tylko postaram się znaleźć coś bardziej... dojrzałego i najlepiej z punktu widzenia osoby dorosłej, nie dziecka. I jeśli tam znajdę tyle ładne ubranych słów, złotych myśli i magii, ile w Oceanie na końcu drogi, a w dodatku wykrzeszę z siebie nieco więcej emocji, to będę zachwycona.
Zastanawiam się, jak dużo zdołam napisać o tej książce, zanim całkiem braknie mi słów. Jak długo będę ciągnąć tę recenzję, kiedy w mojej głowie zieje czarna pustka i kompletny brak pomysłów. Prawda jest taka, że nie wiem, o czym mogłabym napisać. Bo Ocean na końcu drogi przeczytałam jakby mimochodem i, choć minął dopiero tydzień od zakończenia lektury, już zaczynam zapominać, co tam się w ogóle działo. Dawno nie byłam po powieści tak wyprana z emocji i jakiegoś sensownego zdania. Nie mam pojęcia, czy ta książka jest przeciętna, beznadziejna, rewelacyjna, oryginalna czy płytka. Nic nie wiem. Nie mam zdania. Ot, i cały problem.
"Wewnątrz dorośli też nie wyglądają jak dorośli.Na zewnątrz są wielcy, bezmyślni i zawsze wiedzą, co robią. W środku wyglądają tak jak zawsze. Jak wtedy, gdy byli w twoim wieku. Tak po prawdzie dorośli nie istnieją. Nie ma żadnego na całym wielkim świecie."
Powieść jakby o niczym. Taka poplątana baśń, w której główny bohater zdaje się straszni zagubiony (a my wraz z nim) i gdzie nic nie jest do końca jasne. Raz się okazuje, że to, potem że tamto, ten raz to pamięta, potem zapomina, ona istniała, ale jakby nie, a ona była taka, a później jest siaka, a tamten miał kota, ale jakby nie, bo krąg wróżek, księżyc w pełni, okropne ptaszyska i latające koce... Tak to mniej więcej wygląda. Połapać się nie idzie. Dla niektórych może być to intrygujące, sposób prowadzenia narracji przez Gaimana jest zastanawiający i przeciekawy, ale jakoś mnie to nie ruszyło. Nic mnie tu nie ruszyło. Zero. Pustka. Może nie mam wyobraźni? Może zabiłam w sobie dziecko, które ponoć tam gdzieś głęboko, według Gaimana, wciąż mam?
Nie powiem, mimo wszystko jest coś niezwykle urzekającego w tej "powiastce". Jakaś magia, całe pokłady wyobraźni i pomysłowości, coś, co owiewa nas podczas lektury, delikatny wietrzyk, dziecięcy sposób patrzenia na świat. Jakiś inny, nieodkryty świat. I to jest na swój sposób piękne, nawet jeśli cała magia skupiona w tej powieści wydaje się być tak całkowicie naturalna i codzienna, nawet jeśli wszystko nam się miesza i nic nie jest do końca jasne.
"Czułem się bezpieczny. Zupełnie jakby w tym jednym miejscu i chwili znalazła się cała skondensowana esencja babciowatości."
Dotarliśmy do momentu, w którym powoli zaczynają mi się kończyć słowa. Ocean na końcu drogi to dziwna, zagadkowa książka. Jedna z tych, które, choć są oryginalne i fascynujące, nie zapadają w pamięć, nie wywołują feerii emocji. Po prostu są. Zdecydowanie polecam marzycielom, romantykom, wrażliwcom i osobom przepełnionym wyobraźnią, którzy poszukują nutki świeżości i delikatności, którzy szukają w literaturze magii i pomysłowości. Bo wszystkie te elementy w powieści Gaimana znajdą. Sama czuje się zainteresowana tym dość ekscentrycznym pisarzem, malarzem słowa, odkrywającym przed nami zupełnie inną rzeczywistość, starającego się pokazać nam dziecko, które w nas tkwi.
Z pewnością więc po twórczość Gaimana jeszcze sięgnę. Może tylko postaram się znaleźć coś bardziej... dojrzałego i najlepiej z punktu widzenia osoby dorosłej, nie dziecka. I jeśli tam znajdę tyle ładne ubranych słów, złotych myśli i magii, ile w Oceanie na końcu drogi, a w dodatku wykrzeszę z siebie nieco więcej emocji, to będę zachwycona.
"Różni ludzie inaczej pamiętają różne rzeczy, nie znajdziesz nawet dwóch osób, które zapamiętałyby coś tak samo, nieważne, były tam czy nie. Choćbyście nawet stali obok siebie, równie dobrze moglibyście się znaleźć na różnych kontynentach."
"Ocean na końcu drogi" Neil Gaiman, Wyd. MAG, str. 215
A myślałam, że jak tak bajecznie przedstawia się okładka, książka będzie czegoś warta. Ale jednak się pomyliłam. :(
OdpowiedzUsuńHm, no proszę. Ja też znam Gaimana właśnie z Koraliny. I chociaż nie sięgam po taką literaturę, jestem jej ciekawa. Teraz mam wątpliwości, czy będzie rzeczywiście dla mnie...
OdpowiedzUsuńCały Gaiman, on chyba w żyiu nie napisze nic normalnego. Na półce aktualnie mam tylko Księgę Cmentarną, a na Ocean na końcu drogi na razie się nie zapowiada ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Cmentarz Zapomnianych Książek
Okładka jest świetna, a twoja recenzja bardzo zachęca. Nigdy nic nie czytałam Gaimana, ale słyszałam o Gwiezdnym Pyle. Muszę w końcu zapoznać się z tematem.
OdpowiedzUsuńPrzewodnik Czytelniczy
Ja jednak sobie odpuszczę. Mam dość ciągłego gubienia się w akcji ;/
OdpowiedzUsuń"A tamten miał kota, ale jakby nie" rozwaliło mnie całe to streszczenie :D
Buziaki <3
Hmm... Gaimana czytałam dwa zbiory opowiadań, genialne "Nigdziebądź" i słabą w moim odczuciu "Koralinę", natomiast "Księga cmentarna" właśnie do mnie idzie. Do lektury "Oceanu na końcu drogi" jakoś mi się nie spieszy. :\
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Między sklejonymi kartkami
Boję się, że książki Gaimana nie przypadną mi do gustu, ale chętnie wyrobię sobie swoje własne zdanie na temat jego twórczości ;) a ta okładka jest świetna, taka hipnotyzująca!
OdpowiedzUsuń♥