18 sierpnia 2014

Czerwona jak miłość... Biała jak krew

Znalezione obrazy dla zapytania biała jak mleko czerwona jak krewBiel. 
Białe mogę być kwiaty, mówi się, że ludzie mają białą skórę, może być biała kartka, biały wiersz, biała jest suknia ślubna, biały welon, biały kruk, rozbój w biały dzień, biała gorączka, biała śmierć, ktoś jest biały jak ściana, można się bawić do białego rana, a rycerze zawsze przyjeżdżają na białym koniu.
Biel. Leo kojarzy ją z pustką, samotnością, ciszą, smutkiem. 

Czerwień.
Czerwone są tulipany i róże, ktoś może się zrobić czerwony jak burak, czerwone są usta, serce, krew, niebo robi się czerwone o zachodzie i wschodzie słońca, niektórzy mają niemal czerwone włosy, zmęczeni ludzi mają zaczerwienione oczy, czerwień to kolor namiętności. 
Czerwień. Leo wie, że to symbol miłości i pożądania.

Leo ma białe myśli. Nie cierpi ich. Ucieka przed nimi. Boi się bieli. Czerwień to co innego. Płynie w jego żyłach, czerwień jest życiem. Jest miłością, huraganem, tsunami. To Beatrice, jego jedyne marzenie i szczęście. Jednak Beatrice zostaje otruta przez białego węża, który wysysa jej czerwoną krew, na jej miejscu zostaje biel. Biała krew. Leukemia. Białaczka. Leo jest załamany i... uczy się żyć. 

"Życie idzie zawsze do przodu, czy tego chcesz, czy nie, muzyka gra, a ty możesz najwyżej przyciszyć ją lub podgłośnić. I musisz do niej tańczyć najlepiej, jak potrafisz."

Ta książka mnie od dawna kusiła. Przy każdej wizycie w bibliotece patrzyła na mnie, zawsze ją widziałam. Aż w końcu uległam i pomyślałam, że spróbuję. Wypożyczyłam. Poświęciłam na nią dwa dni. Czy żałuję? Z pewną ulgą muszę przyznać, że nie. 

Zacznę od banałów, jeśli pozwolicie. Okładka. Myślę, że idealnie odzwierciedla treść powieści, jest taka łagodna, melancholijna, subtelna. Opisy mówią, że jest to współczesne Love Story. Historia pierwszej miłości. Bestseller, który błyskawicznie podbijał kolejne serca. Autorem jest Alessandro D'Avenia, o którym nigdy nie słyszałam i wiem tyle tylko, że jest Włochem. Tytuł, muszę przyznać, intrygował mnie. Biała jak mleko, czerwona jak krew. To odwołanie do barw i kolorów, opisywanie nimi emocji, no, to coś nowego, byłam niezwykle ciekawa, co z tego będzie. 

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy podczas lektury, to ten niesamowity spokój, jaki bije od każdej strony. Smutek, pouczenie i refleksja atakowały moją głowę, wprowadzając mnie w stan uśpienia i... jestem pewna, że miałam białe myśli. Tutaj nic nie jest agresywne, nieobliczalne, czy wybuchowe. To ocean. Cichy i spokojny, falujący delikatnie. Powoli, bez pośpiechu, bez sztormów. I tak do końca. Dopływamy do brzegu i wiemy, że... w naszych uszach zostało trochę wody, która wyparowała i dostała się do mózgu. Nie wydostaniesz już oceanu ze swojej głowy. On tam pozostanie, przypominając ci o tym, co razem z nim przeżyłeś. 

"Gdy w grę wchodzi miłość, ludzie czasami zachowują się po prostu głupio. Popełniają błędy, ale to nie znaczy, że się starają.Należy martwić się raczej, gdy ten, o kim myślisz, ze cię kocha, nie rani cię, bo to oznacza, ze przestał się starać albo że tobie już na nim nie zależy."

To powieść, w której praktycznie nie ma akcji. Dialogi są rzadkością, opisy i przemyślenia głównego bohatera zajmują większość miejsca. P i e r w s z y raz w życiu kompletnie mi to nie przeszkadzało. Bo Leo jest nastolatkiem takim jak my i bez problemu można go zrozumieć i się z nim utożsamić. Te "mądrości" i "górnolotność", które zawsze mi przeszkadzają i nie mogę się z nimi ani zgodzić, ani pogodzić, tutaj były jak najbardziej na swoim miejscu. Nie wiem, jak autor to zrobił, ale ze wszystkim się zgadzam. Nauki życiowe zawarte w książce nie były skomplikowane. Były codzienne, czasem banalne, ale prawdziwe. I to mnie do nich przekonało, miałam wrażenie, że autor nie idzie w górnolotność po to, aby komuś udowodnić, że jest mądry i wrażliwy. Ale dlatego, że naprawdę taki jest. I ma rację (wiem, nie zaczyna się zdania od "i" oraz "ale"). Ma rację... 

Bohaterów nie mamy zbyt wielu. Leo to licealista, nieco zbuntowany, nieco zagubiony, trochę odważny,a nawet bezczelny. Norma. Silvia to Anioł Stróż, niebieska wróżka, dobra, spokojna, zawsze pomocna, ale skryta. Beatrice... o niej nie wiem, co sądzić, bo mimo wszystkich nad nią zachwytów, nie było okazji, aby ją poznać. Potem rodzice Leo, jego kumpel i drużyna piłkarska, Naiwniak - nauczyciel historii, pewien ksiądz. No i tyle. Mówiłam już, w tej powieści brakuje jakiegokolwiek zamętu czy zamieszania. Nie powiem, aby bohaterowie byli jacyś bardzo barwni. Nie byli. Czysty schemat, nic nowego. 

"Miłość istnieje nie po to, by dać nam szczęście ale po to, byśmy mogli sprawdzić, jak silna jest nasza odporność na ból."

Schematyczna była również historia. Do bólu przewidywalna. Po pierwszych rozdziałach wiedziałam, byłam pewna, jak potoczą się losy głównego bohatera. Wy też na pewno wiecie. To spory minus. Na minus można zaliczyć też to, w jak sztuczny sposób rodzi się uczucie Leo do Beatrice. Nagle, bez sensu. Nigdy się nie poznali, nigdy nie rozmawiali, a te nagle jest gotów zrobić wszystko, aby ona wyzdrowiała. Dziwne to, prawda? Wybaczam jednak tę małą wadę autorowi, bo podobało mi się coś innego. 

Wartości. Te prawdziwe i, co baaaaardzo mnie zdziwiło, często c h r z e ś c i j a ń s k i e. Autor przekonuje, że Bóg istnieje, że cierpienie jest potrzebne i że nie jesteśmy panami świata. Za to go uwielbiam. Za to polubiłam tę książkę. Dzięki temu przeczytałabym ją jeszcze raz. W czasach, gdy wszyscy mówią, że Bóg nie istniej, bo niby dlaczego jest ból, autor tłumaczy, że tak, owszem, jest, ale ma głęboki sens. Mówi o tym w tak ciekawy i prosty sposób, że na pewno trafi tym do młodzieży. Mam taką nadzieję. 

"Widok Twoich pleców nigdy nie będzie dla mnie tym samym co widok pleców innych ludzi. Kiedy Ty się ode mnie odwracasz, czuję się, jakby życie się ode mnie odwróciło."

Biała jak mleko, czerwona jak krew nie jest powieścią rewelacyjną. Nie ma w niej zbyt wielu nowości: pierwsza miłość, choroba, przyjaźń, ale jest autentyczna i na swój sposób piękna. Nie idzie się od niej oderwać. Bohaterowie nie są barwni, ale uczą nas. Uczymy się na ich błędach i uczynkach. Przemyślenia grają tu pierwsze skrzypce i podoba mi się to. Podoba mi się ta książka. Nie wiem czemu. Jest przewidywalna, czasem banalna, ale ciekawa i wciąż prawdziwa. Jeśli nie przeczytałeś cytatów powyżej, to proszę, zrób to teraz i powiedz mi, co o tym sądzisz. Ja powiem krótko: warto. 

 "Biała jak mleko, czerwona jak krew" Alessandro D'Avenia, Wyd. Znak, str. 310

. . .
Tę recenzję dedykuję Catherine H., bo wiem, że ta powieść jej się spodoba :)) 
Jakoś bardzo lekko mi się ją pisało. Nie wiem dlaczego. Jak na mnie jest dosyć długa, ale taka mi odpowiada, jestem zadowolona ^^ Mam nadzieję, że dla Was też okazał się znośna. 
Chciałam jeszcze tak szybko poinformować, że skasowałam pierwsze dwa, prawie trzy miesiące swojej działalności. Moje pierwsze recenzje niezwykle mnie irytowały, a ja nie lubię przykrych wspomnień, więc się ich pozbyłam. 
Pozdrawiam ciepło ^^

14 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa recenzja i bardzo ciekawa książka, którą jeszcze niestety nie przeczytałam. Jednak kiedyś będę musiała. Pozdrawiam.
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ Cieszę się, że Cię zachęciłam.

      Usuń
  2. Nie słyszałam nigdy o tej książce, ale jak tylko nadarzy się okazja, postaram się ją przeczytać. Wprawdzie nie przepadam za książkami z małą ilością dialogów, ale skoro mówisz, że Ci się podobało, to może faktycznie warto spróbować. :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbować zawsze warto, może akurat ta książka Ci się spodoba ^^

      Usuń
  3. Jestem nieco rozerwana jeżeli chodzi o tą ksiażkę. Chcę ją przeczytac, bo wątek białaczki bardzo mnie przekonuję, oraz ten spokój i subtelność o której pisałaś również zachęca. Jednak przeraża mnie love story, których nienawidze i których unikam. Chyba jeszcze sie wstrzymam. Piękna recenzja, szczególnie pierwsze zdania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli mam być szczera, niezbyt wiele tej białaczki tu było... A love story, cóż, na pewno nie jest to przesłodzony romans, choć wątek romantyczny jest niesamowicie przewidywalny ^^
      Dziękuję :))

      Usuń
  4. Czytałam i miło wspominam :) Faktycznie, książka nie jest zbyt odkrywcza, ale wciągnęła mnie i niejednokrotnie wzruszyła. Jest bardzo... subtelna. To chyba najlepsze słowo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, słowo subtelna najbardziej tu pasuje. Ta powieść ma jakiś urok ^^

      Usuń
  5. Nigdy nie słyszałam o tej książce ale bardzo mnie zaciekawiłaś i rozejrzę się za tą książką :)
    http://karola8399.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaczynanie zdania od ALE albo od I jest bardzo ładnym zaczęciem zdania, przynajmniej według mnie. :D
    "Widok Twoich pleców nigdy nie będzie dla mnie tym samym co widok pleców innych ludzi. Kiedy Ty się ode mnie odwracasz, czuję się, jakby życie się ode mnie odwróciło." - już kocham. <3
    Jakoś nigdy nie zwracałam na tę książkę uwagi, wręcz ją omijałam, widząc gdzieś na blogach mówiłam, że nie dla mnie. Ale (ALE!) teraz... przeczytam z pewnością, to głównie za Twoją zasługą. Taki ładny wstęp do recenzji, można pogratulować :> I dedykacja też jest bardzo miła z Twojej strony, wysyłam szerokie uśmiechy. :) :)
    A jeśli chodzi o usuwanie początków blogowania to osobiście nie pochwalam tego, ale rozumiem doskonale. taka zmora, cały czas o sobie przypominająca, ech, sama siłą się powstrzymywałam przed wykasowaniem pierwszych miesięcy. :D
    p.c.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja już jestem uzależniona od rozpoczynania zdań od "i" oraz "ale" - to jakoś lepiej brzmi :P
      Wiedziałam, że Cię zachęcę do przeczytania, myślę, że powinno Ci się spodobać. Czuję, że to Twoje klimaty :)) Ach, dziękuję, ostatnio mam natchnienie do wstępów ^^
      Taaa, też siebie nie pochwalam za to, ale tak niesamowicie byłam zawiedziona swoimi początkami, że... nie miałam innego wyboru :)

      Usuń
  7. Mam podobnie jak Ty, tyle że ta książka kusi mnie przy każdej wizycie nie w bibliotece, a w pewnej taniej księgarni. Uwielbiam jej okładkę, moim zdaniem jest przepiękna. Tyle że na tym moja fascynacja się kończy. Słyszałam wiele opinii na temat tej książki, kilka dobrych, kilka złych i wciąż nie wiem, czy jest warta przeczytania. Brak akcji mógłby mi trochę przeszkadzać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm... nie za bardzo lubię, kiedy są same opisy i przemyślenia, refleksje, ale skoro mówisz, że w tej książce autor nie usypia czytelnika to czemu nie? :)

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...