Przychodzę do Was dziś z nowym cyklem. Przychodzę i odchodzę, bo już w niedzielę jadę na wędrowną (ile razy już od tym wspominałam? Jestem taka podekscytowana!). A tam - brak zasięgu, jedynie dwukrotny dostęp do prądu (!!!), tylko jedna szansa wzięcia prysznica (!!!!!) i szesnaście dni łażenia (!!!!!!). Widzicie więc, że nie będę mieć ani siły, ani ochoty, ani nawet możliwości, aby coś napisać. Albo chociaż opublikować wcześniej stworzony post (a planowałam tak zrobić). Ok, wracając do cyklu. Jako że kocham pisać o niczym (nieważne, czy Wy lubicie to czytać, bo mnie sprawia to wręcz ogromną frajdę), postanowiłam stworzyć swoisty poradnik. Cóż to będzie, pytacie. Postaram się Was w dość niekonwencjonalny sposób zachęcić (lub zniechęcić, zobaczymy, wyjdzie w praniu) do danego gatunku literackiego.
I nie myślcie sobie, że jestem w tej kwestii jakimś specem! O nie, wręcz przeciwnie! Często nawet nie wiem, po jaki to gatunek sięgam XD Ale ciii, to nie gra żadnej roli. Przyrost formy nad treścią! Po co ma być w tym jakiś sens! Nie szukajcie go! Po prostu czytajcie i pośmiejcie się trochę z posta i jego autorki, której lato chyba kompletnie przegrzało mózg. Może kiedyś mi przejdzie, postaram się ustatkować do liceum (a może się nie starać?). Dobrze, przejdźmy do konkretów po tym o wiele za długim wstępie, który nic nie wnosi do posta, a jedynie wszystko miesza i właśnie za to kocham pisanie o niczym!
I nie myślcie sobie, że jestem w tej kwestii jakimś specem! O nie, wręcz przeciwnie! Często nawet nie wiem, po jaki to gatunek sięgam XD Ale ciii, to nie gra żadnej roli. Przyrost formy nad treścią! Po co ma być w tym jakiś sens! Nie szukajcie go! Po prostu czytajcie i pośmiejcie się trochę z posta i jego autorki, której lato chyba kompletnie przegrzało mózg. Może kiedyś mi przejdzie, postaram się ustatkować do liceum (a może się nie starać?). Dobrze, przejdźmy do konkretów po tym o wiele za długim wstępie, który nic nie wnosi do posta, a jedynie wszystko miesza i właśnie za to kocham pisanie o niczym!
Cała prawda o powieściach obyczajowych dla młodzieży
Tak, dziś o obyczajówkach, a następnym razem trochę o Igrzyskach, Niezgodnej, Delirium, Klątwie tygrysa i reszcie, ok? Czym charakteryzuje się taka powieść młodzieżowa? Hm... Z pewnością musi mówić o p r a w d z i w y m (to bardzo ważne) życiu nastolatków, musi pokazywać ich problemy, dylematy, pokazać co takiego nastolatka męczy, co przeżywa, co myśli, co czuje, o czym marzy, jak żyje. Młodzieżówka nie istnieje bez charakterystycznych bohaterów. Bohaterowie to podstawa. Bez dobrze wykreowanych bohaterów nigdy nie powstanie książka, którą młodzież będzie chciała przeczytać. Wiem, co mówię, bo w końcu sama jeszcze pomęczę się z tym naście.
Oczywiście historia, przesłanie, akcja. Przyda się ciutka oryginalności i jakiś zwrotów akcji, mile widziane też poczucie humoru. Młodzież wbrew pozorom jest bardzo wymagająca. I choć dawno obaliłam mit, który to mówi, że młodzież nie czyta (bo czyta!), ale po co taka młodzież sięga? Po coś, co jest charakterystyczne, przyciąga uwagę i często (ale nie zawsze) jest dobrze wypromowane, no nie oszukujmy się. Wszyscy kochamy to, co znane. A więc Green i jego bestselerowe Gwiazd naszych wina. Idealny przykład książki, którą na swojej półce ma co druga nastolatka. Rozłóżmy ją może na czynniki pierwsze.
Co oferuje nam Green? Po pierwsze - wzruszającą historię miłości dwójki chorych nastolatków. Autor gwarantuje nam kilka uronionych łez, trochę śmiechu, bardzo barwnych bohaterów, pełnych życia (już niedługo... błahahaha!). I oczywiście fajne teksty, które będzie można cytować i zamieszczać na wszelakich grafikach, rysunkach itd, itp. "Okay? Okay.". To metafora, moje myśli to gwiazdy... Wiecie, o czym mówię!
Jednak dalej nie napisałam o najważniejszym. Dlaczego warto sięgnąć po książkę przeznaczoną dla młodzieży i czy jest ona aby na pewno odpowiednia tylko dla młodzieży? Luźne powieści dla nastolatków są zdecydowanie niezłym przerywnikiem od codzienności. Są lekkie, przyjemne, błyskawicznie się je pochłania, wciągają. Nie wymagają od nas pokładów skupienia. Wystarczy siąść, wziąć do ręki książkę i czytać. Zawsze i wszędzie, o każdej porze. Najczęściej powieści te nie przekraczają trzystu stron, co, moim zdaniem, jest plusem (no co?! Nie patrzcie tak na mnie... znaczy na monitor). Akcja najczęściej biegnie dość szybko, trudno się znudzić. Choć to oczywiście zależy również od autora i gustu czytelnika, przecież wszędzie zdarzają się wyjątki.
I oczywiście zostaje to, o czym wspomniałam powyżej. Bohaterowie, z którymi możemy się utożsamić i nauki, które możemy wprowadzić w życie. Główny cel niemal każdej młodzieżówki i jej najważniejszy element. Trzeba w prosty sposób pokazać uniwersalne prawdy o życiu takiego piętnastoletniego X, który się gubi, który chce zobaczyć, że nie jest sam i jest na świecie miliony takich jak on nastolatków. Szanownej młodzież, której hormony buzują, wszystko nagle się zmienia, potrzebny jest taki... wzór? Pomoc? Ja na przykład młodzieżówki uwielbiam za to, że mam takich autorów (których oczywiście zaraz wymienię, bo jakbym mogła tego nie zrobić), którzy jakby przejrzeli mnie na wylot, pokazali bohaterów tak do mnie podobnych, podarowali trochę ciepełka i zrozumienia. I to jest coś naprawdę, naprawdę świetnego. Tak móc wczuć się w historię.
A dorośli? Czemu nie mieliby wkroczyć po raz kolejny w nieodgadniony świat nastoletnich uczuć? Czemu nie mieliby przypomnieć sobie starych czasów i trochę poznać swoje uparte dzieciuchy?
A teraz co Marzenka czytała, że się wypowiada. Ano sięgałam po Jeżycjadę Małgorzaty Musierowicz, która choć może nie jest do końca współczesna a trochę jakby z innej epoki - nie daje mi o sobie zapomnieć. Ciągle myślę o jej bohaterach, widzę jak dorastają w każdej części. Domowe ciepło i ogromny sentyment to tylko część z tego, co zawsze wywołuje mój uśmiech. Potem, chyba nikogo to nie zdziwi, Ewa Nowak. Mistrzyni tworzenia nastoletnich charakterów. I to całą masę. Jak dobrze, że autorka napisała tyle książek, bo teraz ja mam co czytać. Bardzo szanuję polskich autorów literatury młodzieżowej, zawsze ich książki są mi bliższe niż te autorów zagranicznych. Kogo mogę jeszcze wymienić? Krystyna Siesicka i jej Zapałka na zakręcie czy też Jezioro osobliwości, kochany Ten obcy (♥♥♥), Agata Mańczyk, nieco mniej znana, ale powalająca humorem i pomysłowością (Pierwsza noc pod gołym niebem, Facet z prostą instrukcją obsługi).
A z zagranicznych oczywiście pan Green, którego opisywać już nie będę, My, dzieci z Dworca Zoo, ostatnio czytany Vango i Niezbędnik obserwatorów gwiazd. Kiedyś zaczytywałam się w powieściach Jacqueline Willson, twórczyni książki Dziewczyny się zakochują, ach, i oczywiście Magiczne lata McCammona, choć to niezupełnie obyczajówka i dosyć obszerna. Potem Trzynaście powodów... Było tego trochę :))
Dobra, doczekaliście się - kończę moje wywodu. Ale zanim (ach, słyszę te pełne wyrzutu i cierpienia westchnienia) to zrobię, mam kilka pytań. A mianowicie: czytacie książki obyczajowe dla młodzieży? Czy je lubicie? Co sądzicie? Jakie czytaliście? Jacy są Wasi ulubieni autorzy? Czy się ze mną zgadzacie a może chcielibyście dodać coś od siebie? I oczywiście - czy chcielibyście, aby kolejny tego typu post był dalej o książkach dla młodzieży (tylko dla odmiany paranormale, przygodówki, powieści postapokaliptyczne itp.)?
Żegnam Was pełna uśmiechów! Spotkamy się dopiero w połowie lipca ^^ Do napisania!
PS. Grafika pochodzi z weheartit!
Żegnam Was pełna uśmiechów! Spotkamy się dopiero w połowie lipca ^^ Do napisania!
PS. Grafika pochodzi z weheartit!
Ja mam jakąs słabość do młodzieżówek choć nie koniecznie obyczajowych. Coś nie mogę z nich wyrosnąć;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na konkurs;)
pokolenie-zaczytanych
Powoli wyrastam, ale ciągle jeszcze lubię sięgnąć :-) Dobrej zabawy!
OdpowiedzUsuńEwa Nowak najlepsza! A pod tekstem podpisuję się obiema rękami :) Polecam Ci twórczość Lucy Maud Montgomery - niby inna epoka, ale ponadczasowe powieści obyczajowo-ciut młodzieżowe!
OdpowiedzUsuńTen post wyszedł genialny, ot co! Podpisuję się pod wszystkim, uwielbiam obyczajówki i jak osobnik powyżej również polecam przesławną i przecudowną Anię z Zielone Wzgórza. Agata Mańczyk, Ewa Nowak - wyprzutulać i wyściskać mentalnie te dwie wspaniałe osobistości. Jak najwięcej takich postów, droga Marzeno. Nigdy nie zwróciłam uwagę na to, że książka obyczajowa może ze sobą nieść jakieś wartości, albo, że autor chce np. nawrócić nastolatków. To fajne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie (ja chcę o paranormalach!!! Buachacha! ^^)
świetny pomysł na serię i zgadzam się z tobą :)
OdpowiedzUsuńhttp://isareadsbooks.blogspot.com
Lubię młodzieżówki, mam nadzieję, że nigdy z nich nie wyrosnę :)
OdpowiedzUsuńCzekam na tak post o horrorach, ciekawa jestem co napiszesz :)
OdpowiedzUsuńW sumie, to nie za bardzo mnie pociągają obyczajowe młodzieżówki, ale od dawna chciałam sięgnąć po "My, Dzieci z Dworca Zoo", ale nadal znajduję coś innego, eh...
OdpowiedzUsuńMoże w sumie odstraszył mnie od nich "Ten obcy", który tobie akurat się spodobał... ja pamiętam, jak odliczałam strony do końca i skakałam z radości, jak skończyłam (sięgnęłam po tę książkę tylko dlatego, że to była moja lektura szkolna). Ale cóż, każdy ma prawo do innego zdania.
Pozdrawiam
zycie-wedlug-horsefana.blogspot.com
Bardzo, bardzo ciekawy cykl ! Ja muszę przyznać, że nastolatką już nie jestem ale dalej lubię sięgać po pozycje przeznaczone dla młodzieży. Właśnie z tych powodów, które wymieniłaś. Czyta się je szybko, bohaterowie są prawdziwi, przypominają mi dawną siebie.
OdpowiedzUsuńLubię Greena, a z polskich autorów - nie pamiętam co kiedyś czytałam, ale na pewno podobał mi się "Ten obcy" w podstawówce ;)
Pozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/