18 czerwca 2015

"Żywi czy martwi nie ustaniemy w walce" - czyli zombie vs blogerzy

Zombie. Temat niemal mi obcy, bo choć o żywych trupach trudno choć raz nie usłyszeć, to nigdy za bardzo się w to nie zagłębiałam. Żadnych filmów, żadnych książek. Feed było pierwsze. Byłam bardzo ciekawa tej powieści, polowałam na nią od dłuższego czasu, aż w końcu udało mi się ją wypożyczyć w bibliotece miejskiej. Od razu zabrałam się za czytanie...

W 2014 roku na świcie wybuchła epidemia spowodowana wirusem Kelis-Amberlee. Dwa leki, które miały pomóc ludzkości, skazały ją na zagładę. Nie ma przeziębień ani raka - za to po Ziemi przechadzają się żywe trupy pragnące świeżego mięsa. Jedno ugryzienie sprawi, że staniesz się jedynym z nich.
Dwadzieścia lat później rodzeństwo Georgia i Shaun Masonowie oraz ich zespół zostają wybrani do zdawania relacji z kampanii prezydenckiej jednego z kandydatów, senatora Rymana. Szukają prawdy. Natrafiają na konspirację, a pogoń za nią mogą przypłacić życiem.
Jak wygląda świat, w którym blogerzy zastąpili tradycyjne media? Czy życie w zamkniętych osiedlach, praktycznie bez wychodzenia z domu, jest możliwe?

"Niepowodzenie w kwestii umierania jest zawsze godne pochwały."

A teraz zamknijcie oczy. Nie, chwila, to zły pomysł! W końcu nie będziecie mogli wtedy czytać... To inaczej. Przesuwając wzrokiem po ciągu liter udawajcie, że Wasze oczy są zamknięte (lepiej?). Wyobraźcie sobie siebie siedzących przed ekranem komputera (co chyba nie powinno być trudne, skoro właśnie to robicie). Przeglądacie blogi (brzmi znajomo?). Nie są to jednak ani blogi książkowe, ani modowe, ani fotograficzne. Blogosfera dzieli się następująco:  Newsie relacjonują fakty i tylko fakty, Stewarci tworzą opinie bazujące na faktach, Fikcyjnie dzielą się swoją poezją, snami i opowiadaniami, a Cioteczki - przepisami i innymi pierdołami, które mają na celu umilenie życie. Są też Irwini, których specjalnością jest dźganie Zombie patykiem i sprawdzanie ich reakcji. Blogi zapewniają ludziom pozamykanym w domach rozrywkę, dostęp do najświeższych informacji, dawkę adrenaliny. A teraz spójrzcie w okno. W dali widać liczne ogrodzenia, druty, bramy, a przy nich zmęczonych strażników. Na ulicach jest prawie całkowicie pusto. Kotów i psów nie ma, bo mogą przenosić epidemię. Przy każdym wychodzeniu i wchodzeniu do mieszkania trzeba przejść odpowiednie testy będące potwierdzeniem, że się jeszcze nie jest zombie. Czujecie, jak drobne igły wbijają się w Waszą dłoń? Widzicie migające lampi, czerwone i zielone? Jeśli zapali się zielone, jesteś czysty. A jeśli nie?

Okładka mówi nam, że Feed to thriller polityczny z horrorem w tle, okraszony śmiertelną dawką humoru. W pierwszej kolejności chciałabym się skupić na tej polityce, która moim zdaniem w książce odgrywa najważniejszą rolę. Jeśli nie lubicie dokładnych (n a p r a w d ę dokładnych) opisów minionych zdarzeń, sytuacji politycznej kraju, nowinek technologicznych oraz świata przedstawionego, to może lepiej odpuście sobie Przegląd Końca Świata. Polityka, panie i panowie, jest tu wszędzie. Główni bohaterowie, mimo, że Shaun jest Irwinem, nie skupiają się jedynie na potyczkach z zombiakami, więc jeśli oczekujecie, że ta książka przyniesie Wam dużą dawkę emocji i sporo krwawej miazgi, to dajcie sobie spokój. Autorka kreśli precyzyjny obraz swojego świata, nie pomijając żądnych szczegółów, abyśmy mogli zacząć ż y ć stworzoną przez nią historią. I udaje jej się to, bo z każdą stroną całość wydaje nam się coraz bardziej codzienna, normalna i naturalna. Założę się, że gdybym nagle za oknem rzeczywiście zauważyła jęczącego zombie, nie zdziwiłabym się, a co najwyżej nieźle przestraszyła.

"Daj ludziom coś, w co mogą uwierzyć, zwłaszcza coś takiego jak osobista tragedia i nastolatka bohatersko ratująca rodzinę, a oni nie tylko w to uwierzą, ale będą chcieli w to uwierzyć (...) To dobre wieści. Ludzie lubią wierzyć w dobre wieści."

Co prawda nadmiar opisów może trochę męczyć. Przyznam szczerze, że sama czułam się nieco przytłoczona tym nadmiarem szczegółów. Zauważyłam też pewną rutynę towarzyszącą bohaterom. Przejażdżka vanem, przyjazd do hotelu, test, pokój, sprawy techniczne, rozmowy, ciężka praca, siatkówkowe KA Georgi, przejażdżka vanem, przyjazd do hotelu... Trochę to się powtarzało, trochę nudziło. Świat zombiaków przestał być fascynujący, ciekawy i nie trzymał już w napięciu. Monotonia wdarła się między karty powieści, a wielokrotnie powtarzanie, że liczą się fakty, Georgia musi nosić okulary, bo oślepnie, testy, testy, testy, kilka słów o kampanii, blog, jakieś niezrozumiałe (bynajmniej dla mnie) informatyczne opisy... Za dużo tego. I choć nie mogę odmówić tej książce trzymającej w napięciu akcji, tak przydałoby się jej trochę więcej. Żeby nieco czytelnika rozbudzić, potrząsnąć nim, krzyknąć: "Hej! Zombiaki właśnie wgryzają ci się w mózg!". Jakub Ćwiek napisał, że ta książka go zainfekowała. A mnie właśnie nie.

Muszę ostrzec Was jeszcze przed jednym małym szczególikiem - nie znajdziecie tu romansu ani rozbudowanych opisów uczuć szarpiących bohaterami, czy też ich wspólnych relacji. Bo to nie Buffy, Rick, Ryman, Mahir, a nawet nie Shaun i Georgia są najważniejsi. Liczy się prawda i przyszłość świata z zombie lub bez nich. Bohaterowie są... dodatkiem, tak samo jak ich historie. Mimo to muszę przyznać autorce, że swoje postacie wykreowała wzorowo. Każdy ma charakter i cechy, które go odróżniają. Podoba mi się też styl autorki, nieco zwięzły, prosty, ale taki najbardziej pasuje do tej historii.

"Są środki, których nie uświęci nawet najświętszy cel."

Choć na końcu akcja zdecydowanie się rozkręca, mnie zakończenie zbytnio nie zszokowało, a to dzięki mojemu przemiłemu koledze z klasy, który chyba nie potrafi trzymać języka za zębami, bo musiał, m u s i a ł wypaplać mi, co się stanie. Dzięki wielkie. Czy sięgnę po kolejne części? Pffff, nie mam pojęcia. Niby jestem ciekawa, jak to wszystko się potoczy, ale nie rwie mnie do czytania Deadline. Świat zombie, blogerów i technologii nie wciągnął mnie, choć jestem pełna podziwu dla autorki i szanuję precyzyjność tej powieści, to, że nie jest banalna, nudna i przewidywalna. Niestety polityczne powieści postapokaliptyczne jakoś mnie nie lubią. Jestem jednak pewna, że wielu z Was będzie zachwyconych, więc zachęcam do przeczytania i wyrobienia sobie własnej opinii. Warto. Ja nie żałuję, że książkę przeczytałam i na pewno będą ją miło wspominać. Nawet jeśli nigdy nie poznam zakończenia tej historii.

"Przegląd Końca Świata: Feed" Mira Grant, Wyd SQN, str. 490

9 komentarzy:

  1. Zombie to jednak nie mój świat... Dużo osób zachwala tę serię, ale ja jakoś nie mam na nią ochoty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam jedno podejście do tej książki i po kilkunastu stronach sobie odpuściłam. Nie wykluczam jednak, że dam jej jeszcze jedną szansę w przyszłości, bo dużo osób mi ją polecało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zombie to nie moje klimaty, raczej nie sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i też mnie nie wciągnęła. Owszem, jest świetnie napisana, jednak to nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Marzeno, to jedna z Twoich najlepszych recenzji ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem jej ciekawa, jednak wciąż mam pewne wątpliwości. Jeśli wpadnie mi w ręce, pewnie przeczytam, jeśli nie - też jakoś to przeżyję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten moment, gdy ktoś zdradzi ci zakończenie książki... Znam ten ból, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...