27 kwietnia 2016

Plagiat się szerzy, więc też kradnę pomysł i zdradzam swoje sekrety - jak tworzę recenzje???

grafika vintage, typewriter, and write
Nie po raz pierwszy pomysł na posta zaczerpnęłam z innych blogów. Tym razem moją inspiracją została Lunatyczka, której inspiracją z kolei była Idalia - obydwóm blogerkom serdecznie dziękuję, bo nieświadomie przyczyniły się do powstania tej notki! Notki nie byle jakiej, bo mówiącej o jednym z moich największych blogowych sekretów - o tym, jak tworzę recenzje i inne posty na blogu. Chciałabym napisać w tym miejscu, jak szalony jest to proces, ile dziwnych rzeczy robię przed stworzeniem notki. No wiecie, że godzinami medytuję nad kanapką z serem, spędzam noc w lesie, czekając na wiewiórki, nurkuję w wannie w goglach, oglądam Trudne sprawy z paczką chusteczek, piję wyciskany sok z ogórków, nitkuję zęby swojego psa, pastuję buty wszystkim domownikom, masuję przed lustrem kąciki oczu albo wyśpiewuję indiańskie pieśni... Ale niestety byłoby to kłamstwo, bo w zasadzie jestem całkiem nudna.

Od czego wszystko się zaczyna? 

Rzecz jasna od przeczytania książki. Często przy lekturze towarzyszą mi kolorowe samoprzylepce, z pomocą których zaznaczam co ciekawsze fragmenty. Niestety jeszcze częściej całkowicie o nich zapominam i czytam, omijając owe cytaty. (No a wtedy na potrzeby recenzji wchodzę na LC, gdzie zacni ludzie umieszczają znalezione w danej książce cytaty. Dzięki im za to!) Gdy już taką pozycję sobie dokończę czytać, zazwyczaj od razu zabieram się za recenzję. Oczywiście jeśli mam 1) czas, 2) chęci, 3) wenę, 4) zdjęcie. Czasem niestety czekam z recenzją tydzień lub więcej, a wtedy najczęściej książka pozostaje niezrecenzowana, bo moja pamięć jest dość krótka i zawodna, a ja nie mam zamiaru się męczyć i przypominać sobie imiona głównych bohaterów. Wracając jednak do punktu czwartego... Nie potrafię zacząć pisać recenzji, nie posiadając zdjęcia książki (które od jakiegoś czasu tworzę sama). Post z a w s z e rozpoczynam od wstawienia grafiki, taka osobista przypadłość. 

Jak wygląda Zaczarrowana recenzja? 

Od razu mówię - nigdy nie recenzuję książek według jakiegoś schematu. Owszem, po trzech latach blogowania wytworzył mi się pewien system działania, ale staram się nie ograniczać. Jedyne ramy, które sobie nakładam (i to nie zawsze) to kolejność, która przedstawia się, zazwyczaj, następująco: 1) kilka słów od autorki, często w postaci takiego mini wstępiku (kto tu zagląda, ten wie, o czym mówię), 2) opis książki, oczywiście tworzony przeze mnie, 3) cytat, który ma odgraniczyć opis od opinii, 4) opinia, 5) podsumowanie. I znów, cóż za zmora, wracam do punktu czwartego. Moje opinie nie żądzą się żadnymi prawami. Piszę dosłownie to, co mi ślina na język przyniesie, często nawet nie myśląc o tym, co też moje paluchy wystukują na klawiaturze. Daję się ponieść chaosowi, rozbieganym myślom, delikatnym powiewom weny. Czasem jest to przyjemne, czasem męczące. Czasem wiem, co chcę napisać, a czasem słowa kończą mi się po czterech akapitach. W ten sposób przechodzimy do następnego punktu... 

Ile przeciętnie zajmuje recenzja? 

To zależy. Po pierwsze od tego, czy książka wywarła na mnie spore wrażenie (i mam tu na myśli zarówno te pozytywne jak i negatywne) - wtedy recenzja będzie zdecydowanie dłuższa - a także od aktualnie dostępnych zasobów weny, bo często dopada mnie "niemoc twórcza" i nie potrafię nic sensownego z siebie wykrzesać. Żeby jednak nie było, przeglądnęłam sobie bloga i zliczyłam, ile statystycznie akapitów zajmuje mi recenzja i jest to liczba wahająca się od sześciu do dziewięciu. Najczęściej jednak jest to szczęśliwa siódemka. 

Na co zwracam szczególną uwagę podczas pisania opinii do książki? 

Bohaterowie (najważniejsi!), styl pisania autora, pomysł, klimacik i oczywiście, czy to wszystko trzyma się kupy. Nienawidzę niestworzonych, melodramatycznych historii, całkiem wyssanych z palca. Dużą rolę odgrywa dla mnie także akcja i... oprawa. Wiem, płytka jestem!

Jak długo zajmuje mi pisanie? 

Wiecie, że nie mam pojęcia? Chyba się po prostu powtórzę - to zależy. Czasem słowa same mi przychodzą i wtedy rach ciach i jest gotowa recenzja, pół godzinki, godzinka i po krzyku. A znów i innym razem zabieram się za pisanie kilka dni, kolejne kilka próbuje coś sklecić i... męczę, męczę, aż wymęczę albo się poddaję.

Co pojawia się na blogu poza recenzjami? 

Powiem Wam tak - blog, na którym pokazują się tylko recenzje, jest blogiem nudnym, sztywnym i nieco oschłym. Ja zawsze potrzebowałam takiej nutki kontaktu z czytelnikami, lubię bawić się słowem, lubię tworzyć absurdy, uwielbiam tworzyć posty, których sens rozumiem tylko ja sama i których pisanie sprawia mi szaloną wręcz radość! No, oczywiście nie wszyscy muszą brać ze mnie przykład, bo każdy ma inny styl, ale warto czasem wstawić na blogu jakiś stosik, post okołoksiążkowy, poruszyć jakiś ciekawy temat, zrobić ranking, pogadać o filmach, a nawet trochę się pożalić. Gwarantuję, że takie posty nie dość, że najbardziej czytelników ciekawią, to jeszcze sprawiają najwięcej frajdy. ^^ Ja staram się przeplatać recenzje z postami innego typu, żeby jakoś to miejsce urozmaicić. No i jest jak jest, a mnie to pasuje! 


Ok, to chyba byłoby tyle. Jeśli macie jakieś pytania, to śmiało pytajcie! Chętnie dowiem się, co o tym wszystkim myślicie i czy macie jakieś własne sposoby na pisanie recenzji. 

4 komentarze:

  1. Bardzo przyjemny post. Gratuluję pisania recenzji w pół godziny - mi tak może z kilka razy w ciągu dwóch lat się udało ;) A jeśli chodzi o sam pomysł, to ukraść kradzione to jakby nie ukraść, więc może coś podobnego też niedługo pojawi się u mnie :)

    Pozdrawiam,
    Między sklejonymi kartkami

    OdpowiedzUsuń
  2. Super post;D Muszę przyznać, że mam podobne działanie, jeżeli chodzi o pisanie recenzji;) Zdjęć swoich jeszcze nie robię, ale może się to zmieni niebawem;D
    Przewodnik Czytelniczy

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tam od razu plagiat ;d Fajny pomysł na post, przynajmniej możemy porównać jak my tworzymy posty, a jak Ty xd I widze kilka podobieństw, między innymi zdjęcie. ;) No i ta godzinka czasu xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy post :) Ja często recenzje piszę partiami, niestety. Ale ostatnio też zaczynam dopiero kiedy zrobię książce zdjęcie, więc piona! :D

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu posta napiszesz kilka słów, drogi czytelniku. Każdy komentarz wywołuje mój uśmiech, więc pisz bez obaw! ^^ Chętnie wejdę też na Wasze blogi, więc śmiało zostawiajcie linki (oczywiście byłoby świetnie, gdyby link ten znajdował się dopiero pod sensownym komentarzem. I nie zapraszajcie mnie ciągle do nowych recenzji na swoim blogu!).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...