Każdy z nas na pewno kiedyś marzył o specjalnych zdolnościach. Latanie w przestworzach, niewyobrażalna siła, bieganie z prędkością światła, czytanie w myślach, przewidywanie przyszłości, bycie niewidzialnym... Ile filmów o super bohaterach oglądaliście? No ile? Ile razy mówiliście, chociażby w myślach, że też byście tak chcieli? Szkoda, że moce wywoływane tylko siłą woli nie istnieją, prawda? A może jednak, w tajemniczym gruczole o nazwie przysadka mózgowa, mogłoby dojść do pewnych mutacji, dzięki którym niemożliwe staje się możliwe? Może wystarczyłoby wstrzyknąć specjalny specyfik, który wywołałby odpowiednie zmiany w naszej psychice? Może, może, może...
Andy McGee do tej pory nawet nie dopuszczał do głowy takich bredni, do czasu gdy, aby zdobyć trochę pieniędzy, zapisuje się na eksperyment, mający na celu przetestowanie ponoś lekkiego środka halucynogennego. Mięli mu tylko coś wstrzyknąć, coś o nazwie kodowej Lot Sześć, miał dostać za to dwieście dolarów i papa doktorze Wanless, papa dziwaczne doświadczenie. Jednak życie płata nam figle i bardzo lubi się z nas śmiać. Niedługo po eksperymencie Andy odkrywa w sobie "dar". Dar do manipulacji innymi ludźmi. Wystarczy tylko kogoś pchnąć, lżej lub mocniej, aby dana osoba zrobiła wszystko, czego on chce. Jego żona Vicky, której również tego nieszczęśliwego dnia wstrzyknęli testowany "lek", zauważa, że ma umiejętności telepatii i telekinezy. Za to ich córeczka, Charlie, jest...
Jest Podpalaczką. Chodzącą zapalniczką.
Życie szczęśliwej do niedawna rodziny rujnuje Wydział Wywiadu Naukowego - Sklepik, którego jedynym celem jest zdobycie informacji na temat Lotu Sześć i specjalnych zdolności, które wywołuje.
"Żyje się krótko, a potem umiera i znaleźliśmy się na ziemi po to, by pomagać sobie nawzajem"
Stephen King - jeśli nie słyszeliście nigdy tego nazwiska, to prawdopodobnie wychowywały Was wilki. Ja o nim słyszałam już od dawien dawna, ale dopiero niedawno postanowiłam, że warto byłoby jakąś z jego książek przeczytać. Halo, to Stephen King! Niestety szybko wypłynął problem wyboru lektury... Na początek coś niezbyt, hm, drastycznego i przerażającego, coś lekkiego. Tak, lekkiego. Przeglądałam sobie wszystkie tytuły i wybór padł na Podpalaczkę. Wydaje się niegroźna, pomyślałam. Dziwaczne mutacje, pościg, to powinno mi się spodobać. Intuicja tym razem mnie nie zawiodła.
Pierwszy raz czułam się, jakbym siedziała razem z autorem przed ekranem komputera i razem z nim pisała powieść. Widziałam dokładnie emocje na twarzy Kinga, gdy opisywał agentów Sklepiku, ale też gdy wczuwał się w tego psychopatę - Rainbirda. Czułam się, jakbym towarzyszyła mu przy tworzeniu, jakby siedział tuż obok i snuł swoją historię. Ta książka jest taka, taka... naturalna. Tak. Naturalna. Charakter i styl autora objawia się nam w każdym zdaniu. Podobało mi się to. Podobało mi się, że King potrafi z taką łatwością przedstawić nam swój punkt widzenia, pokazać nam wszystko, co siedzi mu w głowie. Pisze prosto, ale po swojemu. Jego porównania i opisy, choć takowe często w innych książkach mi nie leżą, także przypadły mi do gustu. Dziwne, wcześniej nie sądziłam, aby pióro Kinga mogło mi się spodobać...
Bohaterowie są tacy normalni. Tacy codzienni. Tacy nieszczególni, zwyczajni. Nikt nie ma wyostrzonego charakteru, no, może z wyjątkiem Rainbirda. Ale to dobrze, to duży, duży plus. W rzeczywistości nie jesteśmy znowu tak barwni i ciekawi, jak nam się to wydaje. Postacie choć są do siebie podobne, są inne. Mimo wszystko każdy jest inny. Zdecydowanie w kategorii na najdziwniejszego i najbardziej skomplikowanego bohatera Podpalaczki wygrywa Rainbird. Psychopata, Indianin ze spaloną twarzą. Intrygujący i... niepokojący. Za to najmniej polubiłam tytułową Podpalaczkę, czyli siedmioletnią Charlie. Może King po prostu nie zna się za dobrze na dziecięcej psychice.
"Bóg kocha sprawiać, by ludzie łamali przysięgi. To powoduje, że czują się odpowiednio mali, że znają swe miejsce na świecie, i wiedzą, ile mają samokontroli."
Ja ględzę o bohaterach, o stylu pisarskim, a tutaj najważniejsza jest przecież akcja! Mogę Wam powiedzieć, że wciągnęłam się już od pierwszej strony, od pościgu na Trzeciej Alei. Kolejne zdarzenia biegną, biegną, biegną, ciągle z tą samą prędkością, nie czekają, biegną. Są nieprzewidywalne, skręcają, hamują, robią zmyłki i uniki. A my za nimi, biegniemy, patrzymy, nie możemy się odciągnąć od szalonego pościgu. Nie zatrzymujemy się. Szczęśliwi, ale pełni niepokoju, który ogarnia nas coraz bardziej z każdym zakrętem. Nie zdążymy się nawet obejrzeć za siebie, a już jesteśmy u celu. Na ostatniej stronie i mówimy sobie - to nie może być koniec. Jeszcze czujemy ten pęd, jeszcze nie ochłonęliśmy po męczącym, nie, na pewno nie męczącym - po szybkim, emocjonującym biegu. Koniec? Tak po prostu? A co było dalej? Co z Charlie? Co z innymi?
Czegoś takiego do dawna potrzebowałam. Czegoś tak wciągającego, ciekawego i intrygującego. Pomysł z pirokinezą i dominacją umysłową jak najbardziej trafiony. Nie mówiąc już o tym, jak mistrzowsko King ten wątek rozwinął. Wszystko wyszło tak naturalnie. Czułam się, jakby to rzeczywiście była prawda. Jakby Charlie i Andy naprawdę tu byli. Jakby naprawdę przebyli ze mną tę podróż, goniąc razem ze mną akcję. Przez całą książkę próbowałam szukać wad, ale... nie znalazłam. Było idealnie. Jak dla mnie. Nawet przekleństwa jakoś mi nie przeszkadzały. Nie było przerażająco, nie. Jednak trochę się boję sięgać po inne książki Kinga. Może i ta nie była specjalnie, hm, "straszna". Ale inne mogą być. A ja nie lubię się bać. Nie lubię. A może jednak?
. . .
A teraz szybkie ogłoszenia. Po pierwsze - tytuł. Jest to cytat z Podpalaczki i stwierdziłam, że brzmi intrygująco :)) Oczywiście kwestię tę wypowiedziała mała Charlie, co jet nieco przerażające, nie uważacie? W najbliższym czasie chciałabym jeszcze raz... przeczytać... coś... Stephena Kinga i... to mnie martwi. Od kiedy podobają mi się takie klimaty?!
Pozdrawiam ciepło ^^
Pozdrawiam ciepło ^^
Nie słyszałam o Kingu... Jestem dziwna?
OdpowiedzUsuńW każdym razie bardzo spodobała mi się Twoja recenzja i chyba niedługo sięgnę po tą książkę. :) Lubię takie lekko psychiczne, fantastyczne powieści... O dziwo pozycja ta znajduje się w mojej bibliotece publicznej! ^^
Pozdrawiam serdecznie!
A kojarzysz może "Zieloną milę" - to jego dzieło ^^ Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
UsuńRównież pozdrawiam :))
W swoim czasie King to był rodzaj swoistego guru dla mnie. Uwielbiałam jego książki i pochłaniałam je masowo, jednak później skończyło się to, gdy zaczęłam coraz częściej trafiać na marne czytadła. Ma perełki, ale jednak ma też sporo niedopracowanych książek. Ta akurat była całkiem, całkiem. :)
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam przygodę z Kingiem i jak na razie jestem zafascynowana, zobaczymy, co będzie później ^^
UsuńO Kingu też już wiele się nasłuchałam, ale sama dość niedawno zaczęłam przygodę z jego książkami. "Miasteczko Salem" i "Misery" porwały mnie bez reszty i... przeraziły. Polecam Ci je!
OdpowiedzUsuńSądząc zaś po Twojej recenzji, "Podpalaczka" spodobałaby się i mnie. Pomysł z tym mutagennym? specyfikiem wydaje się ciekawy. I ta mała dziewczynka z takim "darem". Brrr.
Przeczytam na pewno, ale nieco później - teraz za mną chodzi "Cmętarz zwiężąt" tego autora.
Mutagenny specyfik, nie wpadłam na to ^^
UsuńJa jak na razie poluję na coś... mniej przerażającego. Mam w planach właśnie "Cmętarz żwieżąt" :))
To chyba jedyna tak pozytywna recenzja tej książki, jaką przeczytałam. Wszyscy do tej pory pisali mi, ze się zawiedli...
OdpowiedzUsuńWspominam dobrze, bez szału, ale to dobra książka. Planuję kontynuować swoją znajomość z Kingiem, ale jeszcze nie teraz... Boję się, że trafię na jakąś wyjątkowo straszną książkę i nie będę mogła spać po nocach. O.O No, a tego przecież nie chcemy, prawda? ^.^ na koniec dodam, ze ta okładka jest genialna! :D
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, czemu ta książka tak mi się podobała - po prostu czegoś takiego potrzebowałam, dni na wsi płyną niezwykle leniwie...
UsuńSą wakacje, więc jak zarwiesz noc, możesz spać po południu :P
Z pewnością przeczytam, ponieważ wydaje mi się, że spodobałaby mi się ta książka :)
OdpowiedzUsuńTwórczość Stephena Kinga znam i to dość dobrze, ale na mojej drodze jeszcze nie stanęła ta książka. Na pewno to nadrobię, bo uwielbiam twórczość tego autora.
OdpowiedzUsuńKing to nie moja bajka i nigdy się do niego nie przekonam ;)
OdpowiedzUsuń