Pomógł Amerykanom stworzyć bombę atomową, uratował żonę Mao Zedonga, został tajnym agentem, kilkakrotnie wysadził swój dom (oczywiście przypadkowo), leciał samolotem z Churchillem, rozmawiał ze Stalinem, był przyjacielem kilku prezydentów USA...
Można by pomyśleć, że wszystko to sobie zmyślił. W końcu ktoś, kto właśnie ukończył sto lat, może mieć drobne problemy z pamięcią i może mylić sobie niektóre fakty, to chyba naturalne. Jednak nie, to prawda najprawdziwsza, choć może nieco trudno przyjąć to do wiadomości.
W dniu swoich setnych urodzin Allan postanawia uciec. Ma dość monotonnego, pełnego zakazów i nakazów życia w domu spokojnej starości (no, jednym z powodów jest również siostra Alice...), więc wymyka się przez okno. Tym sposobem rozpoczyna swoją ostatnią życiową podróż...
"W końcu w życiu jest tak, że nie zawsze właściwe jest to, co właściwe, tylko to, co jest właściwe według tego, kto decyduje."
Chyba każdy się ze mną zgodzi, że obok książki z tak interesującym tytułem nie można przejść obojętnie. Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął. Czyli co? Popełnił samobójstwo? Uciekł? W czarodziejski sposób zrobił puf? Wzięłam tę książkę z bibliotecznej półki, przyjrzałam się jej dokładnie i już wiedziałam, że muszę, po prostu muuuszę to przeczytać! W końcu szalony Allan i jego zbzikowane przygody nie mogą być nudne, to się chyba rozumie samo przez się!
Zaczęłam czytać z rozdziawionymi ustami. Przecież to jest całkowicie pozbawione logiki, gdzie tu jakikolwiek sens! Wyobraźcie sobie staruszka ubranego w kapcie, który przychodzi na dworzec, aby wsiąść w pierwszy lepszy autobus, potem przy okazji kradnie walizkę jakiemuś młodziankowi i z nią to wysiada w środku lasu, i postanawia zatrzymać się u przypadkowo spotkanego człowieka, mieszkające... Nie ważne, nie ważne, ogólnie chodzi o to, że to po prostu nie ma szans zdarzyć się w realnym świecie. Nic, co jest opisane w powieści Jonasa Jonassona (tak wtrącając, nie uważacie, że to przekomiczne: Jonas Jonasson? Coś jak Jan Jankowski), nie ma większego sensu i raczej nie próbujcie go znaleźć. Według mnie ten komizm i niebanalne poczucie humoru autora jest jednym z największych plusów powieści, tak samo jak niezwykle barwna i pełna dziwacznych zwrotów akcji historia Allana - stulatka, który był wszędzie. Bardzo spodobał mi się pomysł z wplataniem w teraźniejszość wątków z przeszłości naszego głównego bohatera. Całość idealnie się komponuje i po prostu wciąga.
"Boli mnie głowa, jak o tym myślę, i boli mnie w piersi, jak nabieram powietrza, żeby powiedzieć, że boli mnie głowa, jak o tym myślę."
Co ważne, Jonasson pisze w bardzo charakterystyczny sposób - wszystkie sytuacje i komiczne wydarzenia opisuje, jakby były całkowicie normalne. Jakby to było logiczne, a wiadomo przecież, że takie nie jest. Bohaterowie przyjmują to, co się dzieje z całkowitym spokojem i dają się ponieść nadchodzącym wydarzeniom. Każdy z nich jest zresztą na swój dziwny sposób zbzikowany i szalony. Julius mieszka w opuszczonym dworcu i żyje z tego, co ukradnie sąsiadom. Gunilla miała w stodole słonia. Benny studiował przez trzydzieści lat, aby dostać spadek wuja, a... no dobrze, dobrze, nie będę więcej zdradzać. Zostaje jeszcze Allan - pokręcony staruszek, fan materiałów wybuchowych, nienawidzący polityki Szwed, który, wydawać by się mogło, był wszędzie i wszystkiego spróbował. Zdecydowanie najdziwniejsza postać książki i na pewno najlepiej wykreowana.
Niestety jest coś, przez co ta powieść mi się mniej podoba. A nawet dwa cosie. Niby nic, a jednak mnie to bardzo drażniło.
1. Pisanie o śmierci, religii, słabościach, jakby to był żart, drobnostka. Ktoś zabił człowieka i w ogóle się tym nie przejmuje, bo ważniejsze w tym momencie jest zjedzenie śniadania. Allanowi umarł najbliższy przyjaciel, a ten nic. Wysadził w powietrze niewinnych ludzi - to było jedyne wyjście. Nie lubię czegoś takiego, nie lubię wyśmiewania się z rzeczy poważnych i przykrych. Może nie mam poczucia humoru, ale mnie do w ogóle nie bawi. A wręcz przeszkadza.
2. Przydługie opisy polityki, że się tak wyrażę. Chyba mam coś wspólnego z Allanem, bo gdy tylko takowe się pojawiały - wyłączałam się całkowicie i nic do mnie nie docierało.
"Niech się dzieje co chce, a zobaczysz, że będzie, co będzie, bo zwykle tak jest."
No, na szczęście to tyle. Przezabawna historia i niesamowicie oryginalny i ciekawy styl pisania autora po części wynagrodziły mi te wady. Całkowity brak logiki i sensu bawi, barwni bohaterowie ciekawią, a niebanalny język wywołuje uśmiech od ucha do ucha. Czego chcieć więcej? Chociaż książki nie mogę zaliczyć do ulubionych i niestety nie zachwyciła mnie, a jedynie zainteresowała, to mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że miło spędziłam z nią czas.
Więc jeśli szukasz czegoś odmiennego, szalonego, dziwacznego, a przy tym niesamowicie zabawnego, jeśli kochasz staruszków i chciałbyś poznać życie jednego z nich, jeśli od zawsze marzyłeś, aby Twoje życie było pełne wrażeń, jeśli jesteś ciekaw, kto pomógł przy tworzeniu... bomby atomowej, jeśli nie wiesz, jak zrobić wódkę z koziego mleka, jeśli kiedyś spotkałeś młodzieńca z wielką, szarą walizką - to ta powieść powinna przypaść Ci do gustu.
"Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" Jonas Jonasson, Wyd. Świat Książki, str. 415
PS. Przy okazji pisania recenzji dowiedziałam się, że na postawie książki powstał film. Z niego zresztą pochodzą zdjęcia powyżej. Chętnie bym go obejrzała, bo jeśli choć w części jest tak samo komiczny jak książka, to chyba najzabawniejszy film w dziejach. ^^
No to przeczytam, koniecznie. Jeśli można się pośmiać, to dla mnie będzie idealne, bo przecież w wakacje nie można się smucić :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Haha, dokładnie w tym samym czasie napisałyśmy sobie komentarze, w którym zapraszamy się na swoje blogi ^^ Nie ma to jak wyczucie czasu...
UsuńSłyszałam o filmie, ale nie miałam pojęcia, że został on zrealizowany na podstawie książki! To musi być przezabawna pozycja! Ten stulatek jest chyba lekko walnięty!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Niedawno czytałam inną recenzję tej książki, jednak dopiero po zobaczeniu tych zdjęć przypomniałam sobie, że o niej słyszałam już jakiś czas temu.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś uda mi się przeczytać ;)
Lubię książki, które są pisane z przymrużeniem oka, świetnie poprawiają humor i zdrowie - bo czym jest śmiech? :)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie dla mnie. W żadnym stopniu mnie nie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńOd dawna chciałam przeczytać tę książkę, a teraz motywuje mnie do tego film!
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńO książce swego czasu było bardzo głośno i miałam na nią ochotę ale o niej zapomniałam, dzięki za przypomnienie :)
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam tytuł doszłam do tego, że to będzie, albo niesamowicie głupie, albo niesamowicie zabawne, cieszę się, że to drugie, bo chętnie ją przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Niedawno skończyłam czytać tę powieść i miałam względem niej podobne zarzuty jak Twoje, przede wszystkim drażnił mnie w niej natłok polityczny... Ale i tak uważam, że powieść Joanssona to niebanalna, ciekawa i warta uwagi lektura pełna humoru, absurdu i ironii.
OdpowiedzUsuńMi się książka bardzo podobała - czytałam z przymrużeniem oka, jedynie dla przyjemności bez analizowania faktów historycznych i to był strzał w 10 ;)
OdpowiedzUsuńNa filmie byłam w poprzednim tygodniu i trochę się rozczarowałam. Fajny, jednak nie tak dobry jak książka ;)
Chyba sobie tą książkę kupię. Mam nadzieje, że podczas jej czytania posikam się ze śmiechu. Coś czuje, że to będzie świetny związek na wakacje.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego Literackiego Bloga: recenzujemyto.blogspot.com
Dzięki twojej recenzji dowiedziałam się o tej książce, i teraz z niecierpliwością wyczekuję mojej wrześniowej wypłaty :D Teraz ta książka znajduje się na pierwszym miejscu w moim "must have" :D Mam nadzieję, że się nie zawiodę ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga, którego wskrzesiłam :) : czytelniczykacikdzulls.blogspot.pl :>