Są wakacje. Długie godziny, dni, tygodnie... Trzeba je jakoś zapełnić, wiadomo. Tak sobie siedziałam i rozmyślałam, jakby tu najlepiej spędzić wolny czas, gdy moje plany na pójście na basen (odkryty) zepsuła... prognoza pogody - burze i deszcz. "Niech to!" - pomyślałam, bo od dawna nie byłam na basenie. Potem powiadomiłam o tym moją znajomą. I stwierdziłam, że pogoda może wszystko człowiekowi zepsuć! Jeszcze nieco oburzona weszłam na bloggera i pomyślałam (ostatnio dosyć dużo myślę najwidoczniej), że warto by napisać jakiegoś posta. Popatrzałam na prognozę, popatrzałam na niezapisany post. Popatrzałam na prognozę, popatrzałam na niezapisany post. "Mam!" - pomyślałam znowu i zaczęłam zapełniać cięgiem liter i znaków pustego do tej pory posta. No bo gdy na dworze deszcz to co robi każdy książkowy mól? Czyta. A gdy słońce świeci tak mocno, że nie ma ochoty nigdzie wychodzić? Czyta. A gdy wieje przyjemny wiaterek, na niebie widać tylko kilka chmur i pogoda jest idealna na spacery? Idzie do parku i... czyta.
Taaaa, książkoholicy są niesamowicie przewidywalni. Znając ich wspólną cechę, postanowiłam stworzyć post, w którym przedstawię Wam moje typy idealnych powieści na różne typy pogody. Zaczynamy?
Sytuacja nr 1
z otchłani internetu... |
Wyobraźcie sobie upalny dzień... Termometr wskazuje 35 stopni (chyba się myli, jest przynajmniej 40! - w cieniu!), słońce praży niemiłosiernie, klimatyzacja siadła... Pocisz się jak mysz (?) i co chwilę sięgasz po coś zimnego do picia. "Kto wymyślił słońce?!" - zadajesz w kółko pytanie. Kładziesz się na sofie, wyciągasz nogi i na poprawę humoru sięgasz po książkę. Co w takiej chwili najchętniej byś przeczytał/ała?
Proste - coś luźnego (bo mózg Ci się przegrzewa), niewymagającego myślenia, coś lekkiego i przyjemnego, zabawnego, najchętniej z akcją w miejscu, gdzie nie ma słońca...
Moje typy:
Cała Seria Miętowa autorstwa Ewy Nowak - przytulna, odprężająca seria o nastolatkach. Idealna na lato!
Dziecko śniegu Eowyn Ivey - po prostu dlatego, że rzecz dzieje się na Alasce. Mroźnej i zimnej ^^
Strych Tesli - Eric Elfman i Neal Shusterman. Bo to najbardziej absurdalna i rozbrajająca książka, jaką czytałam :)
Sytuacja nr 2
z otchłani internetu... |
Dobrze, teraz na odwrót. Patrzysz za okno, ale niestety - deszcz jak padał, tak pada. Nie, on nie pada, tylko leje! Niebo zrobiło się szare, na ulicach co jakiś czas widać smętnych przechodniów z parasolami. Wycieraczki przejeżdżających samochodów pracują jak szalone, ale niestety nie nadążają z cięgle padającym deszczem. "Niech to!" - myślisz. - "Zaczęło grzmieć!".
Co proponuje doktor Marzenka? Skoro cały świat zrobił się ponury i mglisty - ty się rozwesel! Sięgnij po coś optymistycznego, radosnego i poprawiającego nastrój. Coś z szybką akcją i ciekawymi przygodami. Coś co odciągnie nas od pogody za oknem.
Moje typy:
Sześć tomów serii Gone Michaela Granta to jedna z najbardziej wciągających serii, jaką miałam okazję przeczytać ^^ Idealna na nudny dzień.
Idealnie ogłupiająca seria Krąg Matsa Standenberga i Sary B. Elfgren, z ciekawą fabułą i dreszczykiem emocji ^^ Na pewno nie zanudzi.
Przytulna i pełna ciepła Jeżycjada Małgorzaty Musierowicz jest wręcz stworzona do poprawiania humoru. Najlepiej czytać z herbatką ^^
Sytuacja nr 3
z otchłani internetu... |
Chmurki leniwie płyną po niebie, wieje leciutki wietrzyk, ludzie za oknem spacerują, szczęśliwi, że w końcu jest znośna pogoda. W parkach pełno rodzin z dziećmi, co chwilę mija nas rowerzysta, czy dzielnie biegający sportowiec. Słońce co jakiś czas wyłania się zza chmur i ogrzewa nasze twarze. Świat wydaje się spokojny i pełen harmonii. W taki dzień grzechem byłoby siedzieć w domu!
Po jaką książkę najlepiej sięgnąć? No, po coś bardziej wymagającego, może coś z klasyki. Coś lekkiego jak piórko, coś pięknego, być może wzruszającego. Coś, przy czym uronimy łzę, może wydobędziemy jakąś naukę na przyszłość.
Moje typy:
Jane Eyre oraz inne książki Charlotte Bronte i jej sióstr. Wiktoriańska Anglia, piękne opisy i niezwykły klimat...
Wszystkie książki Johna Greena, które są wartościowe, zabawne i... po prostu najlepsze :)
Magiczne lata (bądź Chłopięce lata) Roberta McCammona to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam. Piękna, dopracowana w każdym szczególe.
"Dobrze, dobrze, ale po co ten post?" - zapytacie. Chciałam tylko pokazać, że nie zawsze mamy ochotę na powieść tego samego gatunku. Jednego dnia będziemy z wypiekami a twarzy czytać Wichrowe wzgórza, a drugiego sięgniemy po Zmierzch. Nie zaprzeczajcie, taka jest prawda! Mam doświadczenie... Ile to razy czytałam coś z gatunku, którego nawet nie lubię? Ile razy zdarzyło mi się wciągnąć po takie gnioty, jak Klątwa tygrysa? Człowiek zmiennym jest, jak pogoda, i nigdy nie wiadomo, na co w danej chwili przyjdzie mu ochota. Czyż nie mam racji?
Dziękuję wszystkim wytrwałym czytelnikom, którym udało się przeczytać tego posta do końca ^^ Podziwiam Was za to, że wytrzymaliście to moje ględzenie. To jeden z najdłuższych postów w mojej karierze! Ach, Marzence kończy się wena, na nic lepszego nie wpadłam, a i tak chyba jest nieźle, co? W tej chwili skończyłam Dumę i uprzedzenie i czytam Batalistę (a więc w najbliższym czasie recenzje). Cieszę się, bo już niedługo, uwaga, setna recenzja na moim blogu (!!!) i z tej okazji szykuję dla Was recenzję specjalną, w wersji wideo. Ale nie powiem Wam jakiej książki, zgadujcie ^^ Mam nadzieję, ze jesteście wyrozumiali i nie przestaniecie tu zaglądać po obejrzeniu...
Zapomniałabym! Przy okazji pisania posta wstawiłam od razu różne wydania różnych książek. Jak wam się podobają? Mnie zauroczyły wszystkie wydania Dziecka śniegu. Cudeńka! No i Gone... Ach, gdybym umiała angielski, kupiłabym sobie całą serię w takich szarych wydaniach.
Kończę tego całkowicie spontanicznego posta, życząc Wam miłych wakacji i pozdrawiając Was cieplutko ^^ Mam też nadzieję na liczne komentarze pod postem. Bo nic tak nie cieszy, jak opinia innych o tym, co się robi (no, w tym przypadku co się pisze...).
Och czytam i co raz bardziej Cię podiwiam wkładasz tyle pracy i serca w te posty :)
OdpowiedzUsuńWszystko tylko nie mięta czytałam i naprawdę mi się podobają :) Że człowiek istotą zmienną jest to wiem na moim przykładzie bo właśnie przeczytałam jakieś romasidło nastolatków z lat 60 a nie lubię tego typu literatury(nie wliczając Jeżycjady ale to całkiem co innego). Już od dłuższego czasu kuszę się by przeczytać gwiazd naszych wina ale nie mogę dostać w Bibliotece bo ciągle jest wypożyczona :( Bardzo mi się spodobał ten post ale ja w deszczowe dni lubię poczytać książki o wakacyjnych przygodach gdzie pięknie świeci słońce :)
http://karola8399.blogspot.com/
Świetny pomysł na post!
OdpowiedzUsuńOgólnie to nie przywiązuję uwagi do pogody. Czytam to co mam w planach, lub to co właśnie moje plany czytelnicze psuje, czyli tak zwane "książki niespodzianki". Jednak wiadomo - fajnie czyta się fajnie o zimie w lecie i o lecie w zimę. Zapewne gdy nie mogę się zdecydować to jakoś kieruję się tym co widzę za oknem, ale nie patrzę na to tak bardzo. Książka ma mnie wciągnąć i mam zapomnieć o deszczu, czy słońcu, czy zimnie, czy upale :3 Ale post bardzo mi się spodobał.
Bardzo fajny post. Nigdy nie przywiązywałam uwagi do tego czy to na jaką książkę mam ochotę zależy od pogody, ale może rzeczywiście cos w tym jest. Na pewno nie lubie czytac horrorów w pochmurne dni i wieczory ;)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na recenzję video :)
Jej! Gratuluję pomysłowości, bardzo fajny post :) Sympatycznie się go czytało, nadaje się nawet na artykuł do gazety, patrząc na niego moim okiem :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe propozycje, bardzo interesujący post;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie www.naturalnemetody.blogspot.com
Wspaniały poradnik :) Gone to niesamowita seria, pełna emocji i akcji, Jeżycjadę uwielbiam, ale właśnie ta ddruga seria lepiej pasuje mi na pochmurny dzień. ;) Ja bym zamiast serii Miętowej wrzuciła Anię z Zielonego Wzgórza :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo fajny pomysł Ci wpadł do głowy! :) Czytałam już wcześniej, wczoraj, parę minut po tym jak wstawiłaś, ale znowu na tel. więc też nie było jak "komentnąć", więc nadrabiam ;p
OdpowiedzUsuńZima w lecie to dobry pomysł na ochłodę, sama postaram się w te wakacje zabrać za Helprina i jego "Zimową opowieść", bo już tyle czasu zalega na półce, a i Dziecko śniegu chętnie bym poznała. :>